Podobne
- Strona startowa
- Rodziewiczowna Maria Miedzy ustami a brzegiem puchar
- Zientarowa Maria Drobne ustroje (SCAN dal 1028)
- Erich Maria Remarque Trzej Towarzysze
- Fagyas Maria Porucznik diabla (4)
- Fagyas Maria Porucznik diabla (2)
- Duenas Maria Krawcowa z Madrytu
- Maria Siemionowa 01.Wilczarz
- Gaiman Neil Amerykanscy Bogowie
- wies w renesansie (3)
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eksmisja obecnych lokatorów nie wchodziła w grę, zaproponowano Ewelinie lokum zastępcze.Na żadne jednak nie mogła się zgodzić, gdyż były to rozpadające się rudery na dalekiej Woli albo Pradze.Pani Jadwiga namówiła ją, żeby poszła do “Po prostu”, gazety, którą czytywała i która podejmowała różnego rodzaju interwencje.Ewelina trafiła na dziewczynę uczesaną w koński ogon.Miała tak zaaferowaną twarz i nieprzytomne oczy, że Ewelina w pewnej chwili przestała mówić sądząc, iż tamta nie słucha.- I teraz pani wróciła i nie ma co ze sobą począć? - spytała dziennikarka.- A co pani przedtem robiła, przed łagrem?- Byłam obszarniczką - uśmiechnęła się gorzko Ewelina.- Pytam poważnie.- Studiowałam prawo.- No to proszę je kontynuować!- Kto mnie przyjmie?- Jest jesień pięćdziesiątego piątego roku, już coś można zrobić.Pomożemy pani.No i.może by pani coś dla nas napisała?- Ja? - zdumiała się Ewelina.- Ja nie wiem, czy bym potrafiła.- Ale ja wiem - roześmiała się dziewczyna z końskim ogonem.- Ja mam oko.Można by panią umieścić w dziale listów.Tylu ludzi do nas pisze, w podobnych sprawach, z jaką pani przyszła.Kto ich lepiej zrozumie.Wyciągnęła do Eweliny rękę.- Jestem Hanka Bratkowska.Chodźmy do naczelnego.Trzeba kuć żelazo póki gorące.Właśnie rozmawialiśmy na kolegium, że trzeba rozszerzyć ten dział, że tyle listów przychodzi.Zaciągnęła oszołomioną Ewelinę przed oblicze młodego mężczyzny, zdziwiła się, że ktoś tak młody jest już naczelnym gazety.- Szefie - powiedziała.- Przyprowadziłam idealny materiał na wysłuchiwacza ludzkich kłopotów.- Więc witamy w naszym klubie - uśmiechnął się, wstając zza biurka.Zauważyła, że się lekko garbi, wąska twarz o delikatnych, budzących sympatię rysach niemal ginęła pod szopą jasnych włosów.Ewelina nie załatwiła sprawy mieszkania, ale dostała pracę.Było to w jej sytuacji zbawienne.Dziewczyna z włosami uczesanymi w koński ogon miała rację, Ewelina pochylała się nad każdym listem, każdemu odpisywała.Te, które nadawały się do interwencji, przekazywała z odpowiednią adnotacją dalej.To wszystko było jak mały skrawek rzeczywistości, który mogła dla siebie zagospodarować.Po powrocie z łagru przyszłość wydawała się czarną plamą.Znalazła się nagle bez rodziny, bez domu.Ciągle szukała Zuzi.Trafiła do jednej z kelnerek pracujących wtedy w kawiarni w Alejach, jej właściciel od kilku lat już nie żył.- Ja pani nie powiem, jak to wszystko było - rzekła do Eweliny - bo my sami nie mogliśmy się połapać.Przyszli po pana Lechickiego ci z bezpieki, dziewczynka stała przy kotarze.Pan Jasio powiedział, żeby zaczekała na niego, że po nią wróci.No i go zabrali.Jak ten samochód ruszył, to ona nagle zaczęła nam uciekać, że chce do ojca.Myśmy ją na siłę zatrzymali.Popłakała, uspokoiła się.Potem jej się nawet przysnęło, to zaniosłyśmy ją do biura, do szefa i położyłyśmy na kanapie.A potem gdzieś się zapodziała.Jak kamień w wodę.Przez kawiarnię na pewno nie wyszła, bo byśmy widziały.Zaczęłyśmy szukać, nie ma dziecka, a tu noc nadchodzi.Było tak przed dziewiątą.jak dziś pamiętam.Dawała ogłoszenia do gazet, także do “Po prostu”:Ewelina Lechicka poszukuje Zuzanny Lechickiej, lat 11, ktokolwiek mógłby udzielić informacji o miejscu pobytu zaginionej, proszony jest o pozostawienie wiadomości w redakcji.Po kilku dniach odezwał się telefon.- Ewelina, to do ciebie - powiedziała Bratkowska i przekazała jej słuchawkę.- Mówi Anna Szafrańska, moje nazwisko pewnie nic pani nie powie, ale.chciałabym się z panią spotkać.Nazwisko to obiło się Ewelinie o uszy, należało chyba do jakiejś śpiewaczki operowej, która niedawno zdobyła nagrodę za granicą.Czy ona mogła coś wiedzieć o Zuzi?- Czy pani może mi udzielić jakichś informacji o Zuzannie Lechickiej? - spytała ostrożnie.- Niestety nie.- Więc po co miałybyśmy się spotykać - odrzekła, nie mogąc ukryć rozczarowania.- Znałam pani brata.Umówiły się w barku kawowym niedaleko redakcji.Ewelina przyszła pierwsza; siedząc na wysokim, niewygodnym stołku, zobaczyła przez szybę, jak podjeżdża taksówka i wysiada z niej niewysoka kobieta w krótkim, eleganckim futrze.Była na bardzo wysokich obcasach, szła więc lekko wychylona do tyłu.Kiedy się witały, Ewelinę owiał zapach drogich perfum.- Dlaczego chciała się pani ze mną spotkać? - spytała Ewelina.- Bo pani brat mnie kochał - odrzekła.- Ale niezbyt dobrze na tym wyszedł - powiedziała, właściwie nie bardzo zdziwiona, że to jest właśnie ta kobieta, ta tajemnicza ukochana Jasia.Kobieta roześmiała się nerwowo, a potem sięgnęła do małej torebki w kształcie koperty i wyjęła z niej papierosy.Były to damskie papierosy z ustnikami.- Pani pali? - spytała wyciągając w stronę Eweliny paczkę.- Tak, ale wolę swoje, są mocniejsze.- Ja też wolę, ale muszę dbać o swój głos.- Czy pani ma mi coś do powiedzenia? - przerwała jej niezbyt grzecznie Ewelina.- Muszę zaraz wracać do redakcji.- Chciałam powiedzieć, że mi przykro z powodu pani brata.Może gdybym nie odeszła.- Ube i tak by go wzięło, proszę sobie nie robić wyrzutów.- Muszę je mieć, także ze względu na panią.Szuka pani swojej córki.- Mojej córki? - zdumiała się Ewelina.- Szukam córki brata.Przez chwilę patrzyły na siebie w milczeniu.- Zuzia była córką Jasia?- Tak.Nie powiedział pani?- Powinnam się była domyślić.Kobieta zgasiła w popielniczce papierosa ze złotym ustnikiem, miała wypielęgnowane ręce o długich, pomalowanych na ostry kolor paznokciach.Jak Jasio mógł kochać taką paniusię - pomyślała z przykrością.- Nie jest warta jednego palca Lidki.- A co się stało z matką Zuzi?- Proszę pani, po co mamy o tym mówić - rzekła niechętnie.- Pani mnie nie lubi?- Ja pani nie znam - powiedziała wstając ze stołka; mimo protestów tamtej, zapłaciła za swoją kawę.Stały naprzeciw siebie.- Mimo wszystko, nie chciałabym, żeby pani myślała, że moje życie jest takie luksusowe.Ja też mam swoje piekło.- rzekła na pożegnanie.- A gdzie pani poznała Jasia?- W Niemczech.Podobnie jak on dostałam się do niewoli.- Brała pani udział w powstaniu?- Tak.Może pani słyszała o Hance, Królowej Kanałów?- Słyszałam - odrzekła Ewelina.- Przeprowadzała mnie kiedyś ze Starówki do Śródmieścia.- To byłam ja.Patrzyły sobie w oczy.- Ułożyła pani sobie życie? - spytała nieoczekiwanie Ewelina.- Tak, mam męża i synka, którego uwielbiam.Jest bardzo uzdolniony muzycznie.A pani?- Ja.Na scenie politycznej zaczęły się dziać rzeczy, które pasjonowały wszystkich w redakcji, także i ją.Nie mogło być inaczej, skoro znalazła się w polu elektrycznym, nie mogła nie poczuć przepływającego prądu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]