Podobne
- Strona startowa
- Rodziewiczowna Maria Miedzy ustami a brzegiem puchar
- Zientarowa Maria Drobne ustroje (SCAN dal 1028)
- Erich Maria Remarque Trzej Towarzysze
- Duenas Maria Krawcowa z Madrytu
- Nurowska Maria Wiek samotnosci
- Maria Siemionowa 01.Wilczarz
- Jon Trace Tom Shaman 01 Spisek Wenecki
- Grisham John Malowany Dom (2)
- Silverberg Robert Oblicza Wod
- Lesio
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak już mówiłem, Hoffer był solidnie wstawiony i pozwolił sobie na parę nieprzyjemnych uwag.Sprawa oparła się o pułkowy sąd honorowy.Dorfrichter dalej twierdził, że Hoffer oszukiwał.Przy okazji wyszło na jaw parę nieprzyjemnych faktów o Hofferze: jego długach, sprawie o ojcostwo, romansie z prostytutką.Po rozprawie Hoffer zastrzelił się, a Dorfrichter zaczął drugi rok w Akademii Wojennej jako jedenasty na liście lokat.Po pogrzebie Hoffera poszedłem do kwatery Dorfrichtera i powiedziałem, co sądzę o nim jako oficerze, koledze i człowieku.Szczerze mówiąc chciałem, żeby mnie uderzył albo wyzwał na pojedynek, to bym go mógł rozwalić, lecz on ani myślał dać mi satysfakcji.Poczekał, aż skończę mówić, i odrzekł: „Zapamiętam to sobie”.Kiedy tylko posłyszałem jego nazwisko kojarzone z przesyłkami Charlesa Francisa, chciałem donieść o tym wydarzeniu, ale zaraz pomyślałem sobie, że być może Dorfrichter jest niewinny i w takim wypadku postąpiłbym równie nikczemnie, jak on wobec nieszczęśliwego Hoffera.Ale kiedy natknąłem się tu na pana, postanowiłem dać panu możność wyciągnięcia z tej sprawy takiego wniosku, jaki się panu podoba.- Zaczął drugi rok jako numer jedenasty.Co sprawiło, że spadł na niższą pozycję?- Kilku wykładowców go nie cierpiało.Poza tym nie był fizycznie tak silny, jak reszta.Ćwiczenia w terenie wyczerpywały go mocno.Bardzo kiepsko jeździł konno.Na początku walił się z siodła na każdej jeździe.Sądzę, że chyba nigdy nie opanował strachu przed końmi.Stary Campanini uważał, że Dorfrichter swą nieudolnością kompromituje go jako instruktora jazdy i brał odwet przydzielając mu najbardziej narowiste konie.Postanowił, że albo Dorfrichter nauczy się jeździć, albo pogruchocze wszystkie kości- Znał pan kogoś jeszcze, kto był w złych stosunkach z Dorfrichterem?- Nie.Zresztą, mniejsza z tym.Akademia Wojenna to nie armia.Tam nie ma czasu na koleżeństwo, bo jest tylko nieustanne współzawodnictwo.Nie było lepszego kolegi w całej grupie nad Madera i niewielu było tak lubianych powszechnie jak on.Właśnie miano podawać kolację i gospodyni podeszła do nich zapraszając do stołu.Kunzemu wydało się, że generałowa Wencel darzy specjalnymi względami kapitana Dugonicza.Zatańczyła kotyliona z honorowym gościem, generałem Conradem, ale przedtem, ilekroć tylko błysnęły jej szmaragdy, to zawsze na tle zgniłozielonej bluzy Dugonicza.Kolacja była wyśmienita.Od roku Liii Wencel wyraźnie dzierżyła prym wśród rywalizujących z nią pań domu, przyjęła bowiem na służbę kucharkę nieżyjącego Johanna Straussa.Ta niska i tęgawa niewiasta, Węgierka z pochodzenia, obdarzona iskrą iście wiedeńskiego smaku, była równie utalentowana w swej dziedzinie, jak nieżyjący jej pan w muzycznym kunszcie.Goście zasiedli do kolacji o północy, pochłonąwszy sześć dań, do których podano rozmaite gatunki wina począwszy od miejscowego Gumpoldskirchnera, a skończywszy na wyjątkowo dobrym roczniku Veuve Clicquot.Wstali od stołu o drugiej nad ranem, objedzeni, lekko i przyjemnie podchmieleni albo mocno pijani.Pod koniec kolacji Liii Wencel trąciła kieliszek i oblała szampanem przód sukni.Plama była duża, toteż postanowiła pójść na górę, żeby się przebrać.Weszła do ubieralni i zastała tam swoją pokojówkę pogrążoną w twardym śnie.Dziewczyna miała nakazane czekać na swą panią, aż się skończy przyjęcie, żeby jej pomóc przy rozbieraniu.Lili zbudziła dziewczynę i kazała się jej z miejsca wynosić.Pokojówka odeszła spiesznie, jakby bojąc się, że pani może się jeszcze rozmyślić.Kapitan Dugonicz, chociaż był poinformowany przez panią Wencel o rozkładzie mieszkania, dwa razy otwierał niewłaściwe drzwi, zanim trafił do jej ubieralni.Lili Wencel stała przed wysokim, sięgającym podłogi lustrem w samej halce, z odsłoniętym powabnie biustem o mlecznej bieli, zamknięta od samych piersi po biodra jedwabnym, usztywnionym fiszbinami gorsetem.Dugonicz zamknął za sobą drzwi i nie spuszczając z niej oczu szukał dłonią klucza.Nie znalazł go, więc się obejrzał i dostrzegł, że drzwi w ogóle nie mają zamka.- Czy nie dałoby się ich jakoś zaniknąć? Psuje mi szyki świadomość, że mąż może wejść w każdej chwili.- Nie ma obawy - zaśmiała się.– Wynaleźliśmy tajemną receptę na szczęśliwe małżeństwo.Szanujemy nawzajem nasze prywatne życie.Karl jest zbyt dobrze wychowany, by wtargnąć tutaj bez zaproszenia.- Czy pani go tu czasem zaprasza?- Tak, niekiedy.Muszę pozwolić mu, by dowiódł samemu sobie, że nie poślubił mnie dla majątku.Pomaga mu to zachować szacunek dla własnej osoby.- Niezły z pani psycholog, prawda?- Bynajmniej.Jestem po prostu rozsądna.Nauczyłam się już, że mężczyzna bez szacunku dla siebie może być niebezpieczny.Szacunek ów niczym łańcuch powstrzymuje dzikie zwierzęta od skakania sobie do gardła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]