Podobne
- Strona startowa
- Reichs Kathy Zapach smierci (SCAN dal 927)
- Harry Harrison Planeta Smierci 4 (rtf)
- Harrison Harry Planeta Smierci 4 v 1.1
- Anne McCaffrey Sen jak smierc (2)
- Watson Ian Lowca Smierci
- Harry Harrison Planeta Smierci 4
- Reichs Kathy Dzien smierci (2)
- Ukryta smierc Nora Roberts
- Reichs Kathy Dzien smierci
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Madame, ma pani szybki refleks — zauważył półgłosem Herkules Poirot.Rozdział XXIIIZnów nastąpiła krótka przerwa.Poirot odchrząknął i zaczął mówić dalej:— Rozwikłaliśmy zatem tajemniczą sprawę drugiej strzykawki, stanowiącej własność pani Nadine Boynton.Raymond wziął ją przed wyjazdem z Jerozolimy, Carol zabrała z namiotu Raymonda po śmierci pani Boynton, a następnego rana wrzuciła do potoku.Strzykawkę znalazła panna Pierce, a przyznała się do niej panna King, która, jak sądzę, ma ją obecnie u siebie.— Tak — powiedziała Sara.— A zatem, mademoiselle — podjął detektyw — twierdzenie, że to pani strzykawka, było kłamstwem, którego pani wypierała się tak stanowczo.— To innego rodzaju kłamstwo — odrzekła spokojnie lekarka.— Nie ma charakteru zawodowego.— Słusznie.Doskonale rozumiem pani stanowisko.— Dziękuję.Poirot odchrząknął znów i przełknął ślinę.— Obecnie przypomnimy sobie przebieg wydarzeń — podjął i odczytał swoje dzieło:Boyntonowie i Jefferson Cope wychodzą z obozu (w przybl.) 3.05Doktor Gerard i Sara King wychodzą z obozu (w przybl.) 3.15Lady Westholme i panna Pierce wychodzą z obozu 4.15Doktor Gerard wraca do obozu (w przybl.) 4.35Nadine Boynton wraca do obozu i rozmawia z panią Boynton 4.40Nadine Boynton rozstaje się ze świekrą i wraca pod markizę (w przybl.) 4.50Carol Boynton wraca do obozu 5.10Lady Westholme, panna Pierce i Jefferson Cope wracają do obozu 5.40Raymond Boynton wraca do obozu 5.50Sara King wraca do obozu 6.00Znalezienie zwłok 6.30— Zauważyli państwo bez wątpienia dwudziestominutową lukę między czwartą pięćdziesiąt, kiedy Nadine rozstała się z panią Boynton, a powrotem do obozu Carol, o piątej dziesięć.A więc, jeżeli Carol powiedziała prawdę, zgon nastąpił podczas tych dwudziestu minut? Kto mógł wtedy popełnić zabójstwo? Panna King i Raymond Boynton byli razem.Pan Cope, który, rzecz jasna, nie mógł mieć jakiegokolwiek motywu zbrodni, posiada niezbite alibi.Był w towarzystwie lady Westholme i panny Pierce.Lennox Boynton i jego żona siedzieli pod markizą.Doktor Gerard, chory na malarię, leżał w swoim namiocie.Obóz był wyludniony.Cała służba spała.Moment sprzyjał morderstwu.Kto mógł je popełnić?Poirot zwrócił wzrok ku młodszej pannie Boynton, popatrzył na nią z zastanowieniem.— Była taka osoba! — podjął zdecydowanym tonem.— Ginevra Boynton spędziła całe popołudnie w swoim namiocie.Tak nam przynajmniej mówiono, ale istnieje świadectwo, że wychodziła z namiotu.Sama powiedziała mi coś bardzo ważnego, a mianowicie, że doktor Gerard w gorączce powtarzał jej imię.Natomiast doktor Gerard wspomniał, że we śnie widział twarz Ginevry.Nie był to sen! Rzeczywiście widział Ginevrę, która stała nad jego łóżkiem.Przypisał to chorobliwemu majaczeniu, lecz było tak naprawdę.Ginevra weszła do namiotu doktora! Czy nie po to, by zwrócić strzykawkę?Dziewczyna podniosła głowę uwieńczoną koroną złocistorudych włosów.Ogromne, pozbawione wyrazu oczy zwróciła w stronę detektywa.Przypominała wizerunek świętej w ekstazie.— To niemożliwe! — zaprotestował Francuz.— Sądzi pan doktor, że niemożliwe z psychologicznego punktu widzenia? — zapytał PoirotGerard spuścił wzrok.— Po prostu niemożliwe! — podchwyciła gwałtownie Nadine.Poirot zmierzył ją spojrzeniem.— Jest pani pewna, madame?— Tak… — przygryzła wargi.— Nie mogę słuchać takich zarzutów pod adresem mojej szwagierki.My… wszyscy wiemy, że to niemożliwe!Ginevra poruszyła się.Na jej twarzy pojawił się uśmiech — słodki, niewinny, dziewczęcy uśmiech.— Niemożliwe! — powtórzyła Nadine.Mały Belg pochylił się w lekkim ukłonie.— Madame — powiedział.— Pani jest wyjątkowo inteligentna.— Inteligentna? Co pan chce przez to powiedzieć? — zapytała spokojnie.— Chcę powiedzieć, madame, że przez cały czas ma pani, jak to się mówi, głowę na karku.— Pochlebia mi pan, doprawdy.— Bynajmniej, madame! — sprostował detektyw.— Od początku ocenia pani sytuację chłodno i rozsądnie.Na pozór utrzymywała pani poprawne stosunki ze świekrą.Sądziła pani, że to najstosowniejsza metoda postępowania.Ale w istocie oceniała ją pani inaczej i potępiała.Jakiś czas temu uprzytomniła pani sobie zapewne, że pani mąż może być szczęśliwy tylko w jednym przypadku: jeżeli rozstanie się z domem bez względu na trudności finansowe i kłopoty, które mogłoby to za sobą pociągnąć.Usiłowała pani wpłynąć na niego, podejmując w tym kierunku nie lada ryzyko.Nie powiodło się pani, madame.Bowiem Lennox wcale nie pragnął wolności.Jestem przekonany, nawet pewien, że pani kocha męża.Decyzji zerwania z nim nie podyktowało pani silniejsze uczucie do innego mężczyzny.Była to, jak sądzę, ostatnia iskierka nadziei.Kobieta w pani sytuacji może mieć tylko trzy wyjścia.Może perswadować i prosić, co, jak wspomniałem, zawiodło.Może zagrozić zerwaniem, ale i taka groźba nie potrafiłaby poruszyć pani męża.Byłby zapewne jeszcze bardziej udręczony, lecz nie wiadomo, czy zdołałby się zbuntować.Pozostawało ostatnie, desperackie posunięcie.Mogła pani odejść z innym mężczyzną.Instynkt posiadania i zazdrość to dwa fundamentalne popędy najgłębiej zakorzenione w naturze mężczyzny.Próba sięgnięcia do nich, aż tak głęboko, świadczy, madame, o pani mądrości.Gdyby Lennox pozwolił pani odejść z innym i nie zdobył się na konieczny wysiłek, świadczyłoby to, że nie ma dla niego ratunku, a pani miałaby prawo rozpocząć nowe życie.Przypuśćmy jednak, że nie spełniło zadania nawet to ostatnie, desperackie posunięcie.Przypuśćmy, że nawet zaapelowanie do najbardziej pierwotnych męskich instynktów nie spełniło nadziei, jakie pani w nim pokładała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]