Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Anne McCaffrey Pokolenie wojownikow (2)
- Gordon Noah Lekarze
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet po ty lu latach musząprzeży wać męczarnie. Elsie, nie możesz tak się denerwować upomniała ją DeWinter. W takim stanie niepowinnaś mieć dodatkowy ch stresów. To nie stres.Naprawdę.Czuję się, jakby m coś dla nich robiła, przy wracając im twarze,dzięki temu odzy skają swoją tożsamość.Nie powinny mieć ty lko numerów.Nikt z nas niepowinien nigdy zostać ty lko numerem.Wręczy ła Eve pły tkę. Dobra robota.Będę w kontakcie, doktor DeWinter.Do zobaczenia, Morris. Pod koniec dnia będę u siebie, jeśli by ś mnie potrzebowała.Skierowały się przez labiry nt kory tarzy do wy jścia.Kiedy nikt nie mógł ich podsłuchać,Peabody powiedziała: Aadna z nich para.Zamy ślona Eve zmarszczy ła czoło. Co? Kto? Morris i DeWinter. Co? powtórzy ła Eve. Daj spokój. Naprawdę ładna z nich para.Ale nie widzę między nimi tej chemii, jaka by ła między nim idetekty w Coltraine.Mam na my śli jedy nie to, że fajnie razem wy glądają.Obojemają dośćegzoty czną urodę i są nieco ekscentry czni.Zawsze się zastanawiam, czy McNab i ja dobrze się razem prezentujemy ciągnęła, mającna my śli swojego ukochanego, jednego z asów wy działu informaty ki śledczej. No bo jestemdość niska i.Dziś postanowiłam by ć łaskawa dla siebie, więc powiem: mam rubensowskiekształty. Rubensowskie kształty ? Eve pchnęła drzwi i skierowała się do swojego samochodu. Acóż to za określenie? To sy mpaty czne określenie kogoś korpulentnego.A McNab jest kościsty i chudy jak ty ka. Pasujecie do siebie, a to ważniejsze od tego, czy dobrze razem wy glądacie.Kompletnie zaskoczona, Peabody stanęła jak wry ta. To najprzy jemniejsza rzecz, jaką kiedy kolwiek powiedziałaś o mnie i McNabie.Eve ty lko wzruszy ła ramionami. Przy zwy czaiłam się do was.Prawie.Wsiadaj do samochodu.Peabody, zaróżowiona z zadowolenia, wy konała polecenie. Naprawdę uważasz, że pasujemy do siebie? Obłapiacie się, jak ty lko nadarzy się okazja, więc czemu nie? A teraz, do jasnej cholery,może skupiły by śmy się nad rozwiązaniem sprawy dwunastu morderstw? Rekonstrukcja twarzy naprawdę bardzo nam pomoże.Elsie jest w ty m niesamowita.Och ite blizniaczki.Czy ż to nie cudowne? Powinnaś dotknąć. Widząc grozny bły sk w oczach Eve, Peabody wy ciągnęła swój palmtop. Zacznęposzukiwania pierwszej ofiary ze zrekonstruowaną twarzą. Naprawdę? Wspaniały pomy sł.Nie wiem, dlaczego sama na to nie wpadłam.Delia rozsądnie nie odezwała się ani słowem, póki nie zleciła komputerowi poszukiwań. Dokąd jedziemy ? Porozmawiać ze złotą rączką.Chcę go poznać i czegoś się dowiedzieć o jego pomocniku,który wy woły wał tak negaty wne emocje u pani Shivitz.Potem może złoży my wizy tę Brigham i jej babce.Trzeba będzie odwiedzić wszy stkichpracowników ośrodka, porozmawiać z ty mi, którzy by li zatrudnieni również w poprzednimbudy nku.Nie możemy. Jasna cholera! Jasna cholera, Dallas! Mam ją.Już mam odpowiedz! W sprawie ofiary numer jeden? Tak.Patrz.Zaczekaj.Prześlę to na ekran w desce rozdzielczej.Rzeczy wiście, uznała Eve.Ciemne, niemal migdałowe oczy, pełne usta, hebanowoczarne,lśniące włosy.Nie krótkie, ty lko długie.Pozowane zdjęcie, wy konane przez zawodowego fotografa, doszła do wniosku.Zdjęcie,zrobione w atelier, do oficjalnego dokumentu tożsamości, na który m trzy nastoletnia Linh CarolPenbroke poważnie i nieco buntowniczo patrzy ła prosto w obiekty w.Zaginęła dwunastego września dwa ty siące czterdzieste go piątego roku.W zgłoszeniu podano jej wzrost, pasujący do wzrostu ofiary numer jeden, i wagę czterdzieści cztery kilogramy.Czy li De Winter trafnie to wszy stko ustaliła, pomy ślała Eve.Niewy soka dziewczy nka drobnej budowy ciała, ładna buzia z oznakami przy szłej wy jątkowejurody. Podane są nazwiska obojga rodziców powiedziała Peabody. Miała starsze rodzeństwo,brata i siostrę.Podany jest też adres w pobliżu Park Slope.Zamożni. Sprawdz, czy któreś z rodziców bądz oboje nadal mieszkają pod ty m samy m adresem. Już się robi.Oby dwoje wciąż mieszkają pod ty m samy m adresem.Eve skręciła raz i drugi i skierowała się w stronę Brookly nu. Zamierzasz ich poinformować, co się stało. Uważam, że czekali wy starczająco długo odparła Eve. I sądzę, że zgodzą się napobranie próbek DNA.Jak powiedział Morris, szy bciej będzie można dokonać wery fikacji, kiedyporówna się DNA, wy odrębnione z kości, z DNA rodziców. Taak.Jeszcze nigdy nie informowałam nikogo o śmierci osoby, która zaginęła tak dawnotemu.A ty ? Zdarzy ło mi się parę razy.I nie jest to łatwiejsze. Wcale tak nie uważałam.Oboje rodzice to lekarze.Ona jest położnikiem, on pediatrą.Prowadzą wspólnie prakty kę.Mają gabinet w domu czy tała Peabody. To bardzo rozsądnewedług mnie.Dwoje rodzeństwa.Brat też jest lekarzem.Kardiologiem, też w Brookly nie.Siostrajest muzy kiem, pierwszą skrzy paczką w nowojorskiej orkiestrze sy mfonicznej.Nie widzężadny ch wzmianek o zatargach z prawem.Jeśli chodzi o finanse.Och, lekarze wiodą dostatnieży cie.Mają też domy na Try nidadzie i w Hamptons.Dla obu to pierwsze małżeństwo, są razemod trzy dziestu pięciu lat. Czy li bogaci, odnoszący sukcesy. Jeśli nie liczy ć utraconej córki. Tak. Peabody westchnęła głęboko. Jeśli nie liczy ć utraconej córki.Dom też świadczy ł o ty m, że mieszkają tu ludzie zamożni i odnoszący sukcesy.Stał nanarożnej działce przy ulicy zabudowanej stary mi, eleganckimi willami.Eve przy puszczała, żepaństwo Penbroke kiedy ś postanowili powiększy ć swą nieruchomość i naby li sąsiedni dom, bypomieścić dwie osoby pracujące zawodowo i trójkę dzieci.Przez trzy wy sokie okna od frontu dostrzegła choinkę i pomy ślała, że Zwięto Dziękczy nieniajuż za nimi, za chwilę nadejdzie Boże Narodzenie.Kurde.Musi zrobić zakupy.Razem z Peabody podeszła po schludny ch, kamienny ch stopniach do drzwi frontowy ch inacisnęła guzik dzwonka.Po chwili drzwi się otworzy ły. Frank, nie musiałeś.Och, przepraszam, my ślałam, że to mój sąsiad.Mężczy zna miał na sobie ucięte spodnie od dresu, podkoszulek bez rękawów i by ł imponującozbudowany.Skóra bły szczała mu od warstewki potu.Oczami o kilka tonów ciemniejszy mi odkarnacji spoglądał to na Eve, to na Peabody.Przeciągnął dłonią po krótko ostrzy żony ch włosach. Słucham panie? Samuel Penbroke? spy tała Eve. Tak.Przepraszam, ale właśnie skończy łem ćwiczy ć. Wy tarł policzki ręcznikiem, przewieszony m przez szy ję. Jestem porucznik Dallas, a to detekty w Peabody. Eve pokazała mu odznakę. Z policjinowojorskiej.Czy możemy wejść, doktorze Penbroke?Dostrzegła zmianę na jego twarzy i w oczach.Już nie malowało się na niej grzecznezainteresowanie, ty lko nadzieja połączona z rozpaczą. Linh? Chodzi o Linh? Będzie łatwiej, jeśli wejdziemy do środka.Nadzieja umarła, kiedy niepewnie cofnął się o krok. Nie ży je.Eve weszła do szerokiego holu, w który m unosił się zapach jaskrawoczerwony ch lilii,stojący ch w wazonie.Peabody zamknęła drzwi. Mamy kilka informacji i kilka py tań.Czy możemy wejść, usiąść? Proszę mi ty lko powiedzieć, czy chodzi o Linh. Tak, proszę pana, jesteśmy tu w związku z Linh. Moja żona. Zatrzy mał się gwałtownie, jak człowiek, który musi zaczerpnąć tchu. Jestjeszcze w siłowni.Gdy by mogły panie.Powinna. Wolno podszedł do interkomu. Tien.Tien, mamy gości.Musisz przy jść.Minęła chwila, potem dwie, nim rozległ się dość poiry towany głos kobiety. Sam, nie skończy łam jeszcze medy tować.Dziesięć minut, a potem. Proszę, przy jdz naty chmiast przerwał jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]