Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemyłam twarz zimną wodą i zabulgotałam, potem podskoczyłam jeszcze w miejscu.Wracając do telefonu, poprawiłam turban.Nie chciałam potęgować jego rozdrażnienia, każąc mu czekać, ale jeszcze bardziej nie chciałam charczeć ani się plątać.Lepiej poświęcić minutkę, żeby oprzytomnieć.- No dobra, już jestem.Przepraszam.- W czym problem?- Hm.Pojechałam dziś wieczorem do St.Lambert - zaczęłam.Chciałam powiedzieć mu wystarczająco dużo, ale nie wdawać się w szczegóły kwadrans po czwartej.- Znalazłam miejsce, które St.Jacques zaznaczył X-em.Jest to jakiś opuszczony teren kościelny.- I odszukali mnie o czwartej rano, żebym to usłyszał?- Znalazłam ciało.Jest w daleko posuniętym stanie rozkładu.Sądząc po zapachu, prawdopodobnie zostało z niego niewiele więcej, niż szkielet, Musimy tam pojechać natychmiast, żeby ktoś się na nie nie nadział albo miejscowe psy nie miały kościelnej kolacji.Wzięłam oddech i czekałam.- Czy cię czasem nie pojebało, kobieto?Nie byłam pewna, czy odnosiło się to do tego, co znalazłam, czy do tego, że pojechałam tam sama.Skoro prawdopodobnie miał rację co do drugiej możliwości, odpowiedziałam na pierwszą.- Umiem rozpoznać ciało, kiedy jakieś znajdę.Zamilkł na długo, po czym spytał:- Zakopane czy na powierzchni?- Zakopane, ale bardzo płytko.Kawałek, który widziałam, był odsłonięty, a deszcz tylko pogarszał sprawę.- A nie jest to przypadkiem jakiś pieprzony stary cmentarz?- Ciało jest w plastikowym worku.- Jak Gagnon.I Trottier.Tego nic musiałam mówić.- Cholera.- Usłyszałam trzask zapałki i po chwili długi wydech, co i znaczyło, że zapalił papierosa.- Może podjedziemy tam teraz, razem?- Nie ma mowy.Słyszałam, jak zaciąga się papierosem.- I co to ma znaczyć to “razem"? Przecież ty masz reputację wolnego strzelca, Brennan! Mnie nie tak łatwo zwieść! Twoje olewające podejście do Claudela może być dobre dla niego, ale nie ze mną te numery.Następnym razem, jak ci się zbierze na wycieczki na miejsce zbrodni, wcześniej popytaj czy ktoś z wydziału zabójstw nie ma ochoty się przyłączyć.Pomimo że jesteśmy zajęci, ciągle jeszcze znajdujemy czas w takich przypadkach.Nie spodziewałam się wdzięczności, ale nie byłam przygotowana na tak wybuchową odpowiedź.Zaczynało mnie to złościć, co wzmacniało ból w mojej głowie.Czekałam, ale nie było ciągu dalszego.- No to dzięki za tak szybki odzew.- Nie ma sprawy.- Gdzie cię zlokalizowali? - Gdyby mój mózg funkcjonował normalnie, nigdy nie zadałabym tego pytania.Pożałowałam natychmiast.Po chwili milczenia odparł:- U przyjaciółki.Dobry ruch, Brennan.Nic dziwnego, że był rozdrażniony.- Myślę, że ktoś tam był dzisiejszego wieczora.- Co?- Kiedy przyglądałam się ciału, wydawało mi się, że coś usłyszałam, a potem przyjęłam taki cios w głowę, że straciłam przytomność.Mnóstwo rzeczy latało w powietrzu, bo była potworna burza, więc nie mogę być pewa.- Jesteś ranna?- Nie.Znowu milczenie.Prawie słyszałam, jak myśli.- Wyślę kogoś, żeby zabezpieczyli to miejsce do rana.Potem wyślę tam ekipę.Czy psy też mamy zabrać?- Widziałam tylko jeden worek, ale musi być ich więcej.Poza tym, wygląda, jakby ktoś jeszcze coś tam kopal, więc to chyba dobry pomysł.Czekałam na odpowiedź.Nie doczekałam się.- O której mam być gotowa? - spytałam.- Doktor Brennan nie będzie tam potrzebna.To jest prawdziwe zabójstwo, więc zajmie się nim wydział zabójstw, to nie jest żadna “Sierżant Anderson" dla małolatów.Teraz byłam już wściekła.Krew pulsowała mi w skroniach, a dokładnie między nimi, głęboko w mózgu, czułam żywy ogień.- “Ta teoria jest bardziej dziurawa niż trasa Trans-Canada" - wypaliłam.- “Trzeba by znaleźć coś jeszcze".To są twoje słowa, Ryan.No więc znalazłam.I mogę ciebie tam zawieźć.Poza tym w tym przypadku wchodzi w grę szkielet.Kości.To moja działka, chyba się nie mylę.W słuchawce zaległa tak długa cisza, że już myślałam, iż odłożył słuchawkę.Czekałam.- Podjadę o ósmej.- Będę gotowa.- Brennan?- No?- Może powinnaś sobie sprawić kask.Rozłączył się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]