Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.3 (SCAN dal 802)
- Card Orson Scott Dzieci Umyslu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przypominała jednak w niczym innych jego postanowień; przynajmniej tego Elryka, którego dotąd znał.Kapitan Valharik słysząc, jaki los go czeka, wrzasnął przerażony.Wbił wzrok w księcia Yyrkoona, jakby niedoszły cesarz kosztował już jedno z przeznaczonych mu dań.Yyrkoonowi drżały ręce.- I to będzie początek - podkreślił Elryk.- Uczta rozpocznie się o północy.Do tego czasu Yyrkoon ma przebywać pod strażą w swej wieży.Żołnierze wyprowadzili z sali księcia Yyrkoona i Valharika.Dyvim Tvar i Cymoril zbliżyli się i stanęli obok Elryka.Cesarz zagłębił się w tron i patrzył przed siebie z goryczą.- To mądre okrucieństwo - odezwał się Dyvim Tvar.- Obydwaj na nie zasłużyli - dodała Cymoril.- Tak - mruknął Elryk.- Tak postąpiłby mój ojciec.Tak postąpiłby także Yyrkoon, gdyby nasze role się odwróciły.Jestem jedynie wierny tradycji.Nie mogę już udawać, że należę wyłącznie do siebie, bo to nieprawda.Do śmierci będę już więźniem Rubinowego Tronu; będę służył Rubinowemu Tronowi tak jak Valharik.- Czy nie mogłeś rozkazać, by zabito ich niezwłocznie? - zapytała Cymoril.- Nie błagam wcale o litość dla mojego brata, nie wstawiam się za nim dlatego, że jest moim bratem.Nienawidzę go bardziej niż ktokolwiek inny.Ten plan może jednak przynieść ci zgubę.- Cóż, a jeśli nawet? Niechaj mnie to zgubi.Niech stanę się bezmyślnym przedłużeniem mych przodków, marionetką w rękach duchów i wspomnień, która tańczy na sznurkach, sięgających wstecz przez dziesięć tysięcy lat.- Może, gdybyś się przespał.- zaczął Dyvim Tvar.- Nie zasnę jeszcze przez wiele nocy - przerwał mu Elryk.- Twój brat nie umrze jednak, Cymoril.Gdy odbędzie już swą karę, wygnam go.Odejdzie samotnie do Młodych Królestw i nie będzie mu wolno zabrać jego magicznych ksiąg.W krajach barbarzyńców będzie musiał radzić sobie sam.Sądzę, że nie jest to zbyt surowa kara.- Jest zbyt łagodna - zaprotestowała Cymoril.- Każ go zabić, dobrze ci radzę, panie! Wyślij zaraz żołnierzy.Nie zostawiaj mu czasu na to, by mógł zastanowić się, jak pokrzyżować ci plany.- Tego się nie boję - odparł, podnosząc się z trudem.Był bardzo zmęczony.- Chciałbym zostać sam.Nim rozpocznie się uczta, muszę przemyśleć kilka spraw.- Wrócę do swej wieży i przygotuję się na wieczór - skłoniła się Cymoril.Ucałowała lekko blade czoło Elryka, a on spojrzał na nią z ogromną miłością.Pogładził czule jej włosy i policzek.- Pamiętaj, że kocham cię, Elryku - szepnęła.- Dopilnuję, byś bezpiecznie dotarła do domu, pani - zwrócił się do niej Dyvim Tvar.- Musisz też wybrać nowego dowódcę swej straży.Czy mogę ci w tym pomóc?- Byłabym ci wdzięczna, Dyvim Tvar.Zostawili Elryka, który patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem.Ręka, którą od czasu do czasu podnosił do swej białej twarzy, drżała lekko, w dziwnych purpurowych oczach malowała się udręka.W jakiś czas potem wstał i wolno, ze spuszczoną głową poszedł do swych apartamentów, odprowadzany przez strażników.Przystanął przed wejściem na schody prowadzące do biblioteki.Instynktownie szukał pociechy i zapomnienia w wiedzy.W tej chwili jednak poczuł nieoczekiwaną nienawiść do wszystkich tych zwojów i ksiąg.Winił je za swe śmieszne niepokoje o „moralność” i „sprawiedliwość”; za uczucie winy i rozpaczy, jakie przepełniały go tylko dlatego, że postanowił postępować jak prawdziwy władca Melniboné.Przeszedł więc nie zatrzymując się obok drzwi do biblioteki i poszedł do swych komnat.Ale nawet tutaj nie czuł się dobrze.Te pokoje były skromne, surowo umeblowane.Nie było tu luksusu, bogatej gamy barw i mieszaniny dziwacznych wzorów, tak lubianych przez wszystkich Melnibonéan, poza jego ojcem.Teraz kazałby zmienić te meble najszybciej, jak to możliwe.Poddałby się woli duchów, które tu rządziły.Przez jakiś czas krążył po pokojach, próbując pozbyć się litości, która kazała mu oszczędzić Valharika i Yyrkoona.Należało zabić ich od razu lub zesłać obu na wygnanie i skończyć wreszcie z tą sprawą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]