Podobne
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Joanna Chmielewska Florencja, corka Diabla
- Chmielewska Joanna Florencja, corka Diabla
- Fagyas Maria Porucznik diabla (4)
- Fagyas Maria Porucznik diabla (2)
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- Makuszynski Kornel Dusze z papieru (SCAN dal 1022)
- Makuszynski Kornel Dziewiec kochanek kawalera Dorn
- Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki (SCAN dal 1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otwarło się okienko, a jakiś głos zapytał:- Kto tak wcześnie chce wejść do stolicy?- Pielgrzym… - odrzekł Janek.- Skąd wędrujesz?- Ze wschodu.- Dokąd dążysz?- Na zachód… do tej bramy, której strzegą trzy psy…- Czy wejdziesz, jeśli w miejcie jest morowe powietrze?- Wejdę!…- Czy wejdziesz, jeśli ci bramę otworzy śmierć?- Wejdę!…- A czy wiesz, jaki jest dzisiaj dzień?- Dzisiaj jest dzień, w którym mija rok i niedziel sześć.- Wejdź, w imię Boże! - ozwał się głos uroczyście.- Witają mnie tu Bożym imieniem? - zdumiał się Janek.W tej chwili otwarła się brama szeroko, ciężko rozwijając dwoje skrzydeł.Janek wszedł pod ciemne sklepienie i szedł ku światłu, co się w nie wlewało jak w gardziel.Słyszał stuk swojego serca, które wiedziało, że oto ten człowiek idzie na męki, na niewolę i pohańbienie.Wtem ze światła ktoś począł iść ku niemu.Janek przysłonił oczy ręką i zadrżał: szedł ku niemu ów czarny, co mu sprzedaj oczy.Twarz miał tak samo bladą, jak i wtedy, tylko w spojrzeniu nie miał srogości.- Przyszedłeś w ostatniej godzinie! - rzekł.- Czy gotowy jesteś na wszystko?- Tak, panie…- Tedy idź za mną.Wywiódł go na obszerny majdan, na którym stała bogata lektyka, a przy niej ośmiu ludzi potężnych i silnych.- Wejdź! - rozkazał.- Jakże to, panie?… - zdumiał się Janek,- Czy winien mi jesteś posłuszeństwo?- Tak.- Czyń więc, co mówię!Janek wszedł do lektyki i ciężko usiadł, czekając, aż czarny pan usiądzie przy nim.Tamten jednak dał znak olbrzymom, którzy ją ponieśli jak piórko, sam zaś zdjąwszy nakrycie głowy szedł obok pełen zadumy.Droga była daleka, poduszki miękkie, a lektyka kołysała się łagodnie.Na Janka spłynęła jakaś błogość i dobra senność.Bronił się jej długo, wreszcie usnął.Zwyciężyło go nieludzkie znużenie i ten kęs drogi ostatni, kiedy opuściwszy pasterzów, żegnających go na kolanach, przedzierał się przez wody i lasy, przez wzgórza i doliny, mało już do człowieka podobny.Księgę wielką napisano o tej jego podróży ostatniej, księgę pełną dziwów i przygód okropnych, o których długo potem śpiewano pieśni.Szedł ze śmiertelnym uporem jak bohater, wiedząc, że go na końcu drogi nie odpoczynek czeka, lecz męczarnie, za które kupił szczęście ukochanego człowieka.Janek nie wiedział ani kiedy, ani dokąd go przyniesiono.Obudził się, kiedy mu ktoś rękę położył na ramieniu.Stał przy nim ów w czarnym stroju i podawał mu złoty kielich, mówiąc miękko:- Wypij to!- Czy to trucizna? - zapytał Janek bez drżenia w głosie.- Nie! Jest to kordiał, który ci siły powróci.Czekają cię takie rzeczy, że musisz być silny.- Wiem, panie! - szepnął Janek.- Może wiesz, a może nie wiesz - uśmiechnął się tamten.Janek wypił chciwie napój, który miał gorącość ognia, a czując, że go skrzepił niezmiernie, rzekł głośno:- Pójdźmy, panie.- Dokąd?- Wszak mnie będziesz męczył… Taka jest ugoda…- Taka jest ugoda! - szepnął czarny pan jak echo.- Czy jesteś gotów?- Jestem gotów!- Za chwilę uderzą w dzwony, wtedy cię wyprowadzę na sąd.- Kto mnie będzie sądził?- Wielka Rada!- Czy mam czekać tutaj?- Tak!- Wszak to nie jest więzienie! - wykrzyknął Janek zdumiony, wodząc spojrzeniem po sali stokroć bogatszej niż ta, którą widział u pogańskiego monarchy.- Czasem tak właśnie wyglądają więzienia - rzekł smutno czarny człowiek.-.Usiądź tu i czekaj.Jednego ci tylko nie wolno! Nie zbliżaj się do okna i nie patrz poza nie.Ja teraz odchodzę…- Panie! - rzekł cicho Janek.- Uczyń mi przed śmiercią łaskę niezmierną, abym mógł umrzeć spokojnie.Powiedz mi, co się dzieje z ojcem moim.Czarny człowiek spojrzał na niego dobrym spojrzeniem.- Dowiesz się o tym, kiedy odezwie się głos dzwonów.Kiedy Janek pozostał sam, zaczął rozmyślać, Dziwił się, że siedzi w złotej sali i że go krzepią kordiałem.Pomyślał, że to z tej przyczyny, aby mu przyszłość straszniejszą się wydała i aby miał siły na męczarnie.Czekał teraz z utęsknieniem głosu dzwonów, choćby to miały być dzwony pogrzebowe.Jeśli się dowie, że Witalis jest szczęśliwy, cóż mu reszta!Zerwał się, kiedy je usłyszał.Głos wielki i nabrzmiały czystym dźwiękiem przewalał się uroczyście; tym głosem oznajmia niebo dobrą nowinę ziemi.Janka wielkie wzruszenie chwyciło za gardło.Złocone drzwi otwarły się szeroko i weszło dwunastu rycerzów w zbrojach świetnych i połyskliwych.Wśród nich stąpał powoli czarny pan ze złotym na szyi łańcuchem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]