Podobne
- Strona startowa
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- kazimierz przerwa tetmajer piewca uczuc schylkowych
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Koniec epopei Waterloo
- Przerwa Tetmajer Kazimierz Na skalnym Podhalu
- Sejda Kazimierz CK Dezerterzy
- BRANDYS Kazimierz Matka krolow
- Ludlum Robert Krucjata Bourne'a
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec.BLACK
- Madej P Ćwiczenia laboratoryjne z Podstaw Elektroniki
- Ranke Heinemann Utu Nie i Amen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie o bezpieczeństwie myślałem zniecierpliwił się Nocoń. Ale o wielkiej gromadziepartyjnych, nawet i bezpartyjnych, którzy czują potrzebę walki jeszcze i po zwycięstwie, gdywszyscy inni chcą już tylko zażywać owoców pokoju.Ci zapalczywi mogą się stać nieznośniw codziennym życiu, gdyż reguły bitewnego starcia chcą stosować nadal.Kileń pierwszy, wkażdym razie jako jeden z pierwszych, zrozumiał, że musimy zdobyć się na ufność w stosun-ku do ludzi.I wobec tych, co byli przeciwko nam, i wobec tych, którzy byli nam obojętni iktórzy nadal są tylko obojętni.Sam Partum pięknie mówił w swej mowie oskarżycielskiej, żeobywatele są już lojalni na nasz rachunek ale żądał kary dla Kilenia, iż z takiej postawywysnuł praktyczne konsekwencje.Przed pięciu laty w sprawie inżyniera Suchowilka wybrali-śmy złą ewentualność, gdyż nie mieliśmy zaufania do własnych obywateli.Na procesie Kile-nia wygłoszona została mowa obrończa z urzędu.Nie była to prawdziwa mowa obrończa, panmecenas targował się tylko o wysokość kary, ale nie śmiał zakwestionować całego aktu97oskarżenia.Dzisiaj dopiero, teraz, wygłaszamy prawdziwą mowę obrończą Kilenia.Należałopowiedzieć nie to, że Kileń popełnił mniejsze zło, niż zarzucał prokurator, ale to, że myśmypopełnili zło większe, niż nawet sam Kileń podejrzewał.Nie wolno nam było stosować pro-wokacji wobec własnego, lojalnego obywatela.Własnemu obywatelowi należało ufać. Jeżeli w tej chwili dobrze was rozumiem, to do naszego spisku należało dopuścić inży-niera Suchowilka i razem z nim prowadzić grę przeciw tamtym facetom z Rittersee? Czy tak?Więc nie chodzi wam o tę, jak nazywacie, prowokację, ale o sposób jej prowadzenia? do-pytywał Partum.Cisza.Wszyscy pomyśleli równocześnie: czy wolno Noconiowi w tym sporze zająć stanowiskowyłącznie taktyczne, czy może ograniczyć się do analizowania wyłącznie konspiracyjnejtechniki? Nocoń spróbował odpowiedzi: Tak mówiąc dokonujecie pewnego istotnego nadużycia.Element prowokacji istniał je-dynie wobec inżyniera Suchowilka.W stosunku do agentów z Rittersee nie występowała żad-na prowokacja.Oni walczyli z nami, my walczyliśmy z nimi.Chcieliśmy skonstruować pu-łapkę nic więcej.Prowokacją jest stwarzanie sytuacji fałszywej, niejako samobójczej dlaprowokowanego.Nic takiego nie dotyczyło naszych wrogów.Z tamtymi walka była zwyczaj-na, wobec Suchowilka postępowaliśmy tak, jak postępować nie było wolno.Kileń wcześniejniż my, powtarzam to i powtarzam, zorientował się, iż należy przesunąć nóżkę cyrkla, by po-większyć krąg ludzi, do których już mogliśmy mieć zaufanie.I za to został skazany. Został skazany za nieposłuszeństwo rozkazom. Formalnie tak, ale w rzeczywistości stoi on w kręgu spraw, które wynikły z braku zaufa-nia do naszych własnych obywateli, do naszych własnych towarzyszy.Trzymano w więzie-niach ludzi fałszywie oskarżonych i teraz musimy odrabiać błędy najstraszliwsze ze strasz-nych. I z kolei popełniać błędy następne; osłabiać samych siebie.Pozwalać, by nas duszono. Sami przydajemy siły palcom dusicieli.Sami dajemy im argumenty. To Nocoń. Właśnie! Sami przydajemy siły palcom dusicieli.Sami dajemy im argumenty. To Da-mazyn.Te same słowa zabrzmiały inaczej.Diametralnie inaczej.Znaczyły one coś zupełnie inne-go, gdy je wymówił Nocoń.I coś zupełnie innego, gdy je wypowiedział Damazyn.Znowu się zderzyli.Znowu zamilkli.Już naprawdę powiedzieli sobie wszystko.Partum wmilczeniu poruszał przecząco głową.Szper patrzył sztywno przed siebie.Jeszcze Nocońchciał jakby coś dodać, ale nie powiedział już nic więcej.Jeszcze gadać? Jeszcze argumentować? Poczuli przerazliwe zmęczenie.Tyle z siebie wy-rzucili i nikt drugiego nie przekonał.Swą wielką kłótnię zaczynali ciągle od nowa.Od tegosamego punktu nie posunęli się o krok naprzód.Spór o porucznika Kilenia.Aaska czy reha-bilitacja? Kileń czy Wagner? Nie rozstrzygnęli niczego, ale każdy z nich czuł, że ma rację isłuszność.Byli zmęczeni.Wstać.Zgasić ostatniego papierosa.Wyjść stąd.Znalezć się na cichej, ciemnej ulicy.Pu-stej już zupełnie.Do domu.Do domu.Położyć się.Zamknąć oczy.A potem do rana nie mócusnąć.Czy Kileń wie, że dziś, akurat w tej chwili, rozpatruje się jego sprawę? Czy śpi na szero-kim tapczanie, którego wygodę teraz ocenia najlepiej? Czy może i on odlicza swe bezsennegodziny? Może lepiej sypiał w więzieniu?Major Wrzos już wiedział, że nic dziś nie załatwią.Godziny zupełnie zmarnowane.Złybył.Jutro będą telefonować i pytać różni.Ci wszyscy, którzy z odmiennymi uczuciami isprzecznymi interesami czekają na rehabilitację Kilenia.Poczekają.Kileń też będzie musiałczekać.Wrzos powoli zagarnia do teczki rozrzucone dokumenty.Potrzebne i niepotrzebne,98wszystkie.Nie wie, jak zakończyć tę naradę.Posiedzenie egzekutywy rozpływa się w ciszynocnej, w zmęczeniu, w niezadowoleniu, w niedopełnieniu.Pierwszy, bez słowa, wyszedł Damazyn trzasnął drzwiami.Partum okrakiem tkwił nakrześle jakby jeszcze czekał na dalszy ciąg sporu.Aaszewska grzebała w torebce.Szperpodszedł do okna i głęboko wdychał ciepłe powietrze.Jakieś dalekie radio grało północnągodzinę. Dwudziesty dziewiąty maj tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty szósty rok głośno powie-dział Nocoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]