Podobne
- Strona startowa
- Wallance James Bill Gates i jego imperium Micr
- Lenin Imperializm jako najwyzsze stadium kapitalizmu
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 2 Marcin Sergiusz Przybylek
- Imperializm jako najwyzsze stadium kapitalizmu Lenin
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium (2)
- Williams Tad Smoczy tron
- Mara Dyer 03
- Łoziński Władysław Oko proroka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedwczesneswawole wynikają u nich zapewne z nadmiernej pożądliwości i ujemnie odbijają się narozwoju całego szczepu (.).Rysy ich są nieregularne i pospolite, ale oczy piękne i duże.Wchwilach roznamiętnienia ożywia się ich wyraz.Nieprzymuszony uśmiech Tahitanek inieustanna chęć przypodobania się zastępują im piękność, tak że oczarowani przez niemarynarze nasi w sposób jak najbardziej lekkomyślny oddawali kochankom nawet koszule iodzież, aby je sobie zjednać.Naturalna prostota miejscowej odzieży, która nie ukrywa pięknieukształtowanych piersi i ramion, również przyczyniła się do tego, że ludzie nasi nie mogli sięoprzeć płomieniom namiętności.Widok różnych nimf, które w uwodzicielskich pozach,całkiem nago, tak jak je stworzyła natura, pływały wokół naszego okrętu, wystarczył, abyodebrać marynarzom niewielką resztkę rozsądku, jaką ci ludzie mogą przeciwstawić miłosnejpokusie.Z dokładniejszej analizy tekstu wynika, że choć pan Forster młodszy z pewną wyniosłościąpisze o nieokiełznanych instynktach marynarzy, wyrażając się o nich konsekwentnie per nasiludzie , to jednak sam nie wykazał chyba więcej od nich powściągliwości.132Tamże.335Wspaniały klimat i obfitość rozrywek prędko pozwoliły załogom zapomnieć o niedawnejgrozie żeglugi za kołem polarnym, świeże zaś pożywienie przepędziło szkorbut.I znowupowtórzyło się to samo: gdy tylko ludzie trochę wy dobrzeli, Cook kazał im wyruszyć wdrogę.Nie zatrzymało go nawet to, że w pewnej chwili Resolution uderzył w skałępodwodną.Szkody naprawiono, a kapitan ani myślał zrażać się taką przeszkodą.Teraz kurs wiódł w stronę wysp Tonga, które Cook przemianował na Friendly Islands, idokonał ceremonii objęcia ich we władanie przez Koronę angielską.W pazdziernikuskierowano się w stronę Nowej Zelandii.Kiedy się popatrzy na mapę, widać, że Cookzataczał ogromne koła, pragnąc dokładnie poznać cały rejon.Ale wielkiego lądu nie było.Kapitan wiedział już, że jeżeli ów ląd w ogóle gdzieś istnieje, to może to być tylko napołudnie od Nowej Zelandii.Jednak w listopadzie spotkała ich na wodach nowozelandzkichniemiła przygoda.Podczas silnego sztormu Adventure odłączyła się i znikła.Wielodnioweposzukiwania nie naprowadziły Cooka na żaden, najmniejszy nawet ślad. Adventureodnalazła się dopiero.w Anglii.Jej załoga przeżyła wielką tragedię.Gdy po sztormiekapitan Furneaux zbliżył się do nowozelandzkiego brzegu, by naprawić szkody, wysłał na lądmały oddziałek, który został zaatakowany przez krajowców.Marynarze z Adventure niemieli ze sobą dostatecznego zapasu amunicji i zostali wymordowani, a następnie zjedzeniprzez ludożerców.Silna ekspedycja wysłana przez kapitana na ląd w poszukiwaniuzaginionych znalazła już tylko resztki odzieży i ekwipunku.Wstrząśnięty i przerażonykapitan, nie wiedząc, co się stało z Resolution , po pewnym czasie nakazał powrót do domu.Historia ta powinna nam raz jeszcze uprzytomnić, że dwieście lat temu wyprawy odkrywcze inaukowe były grą o własne życie: można było utonąć, umrzeć na szkorbut lub malarię albozostać zjedzonym.Tymczasem Cook popłynął znowu na południe.30 stycznia 1774 roku zanotował w swoim dzienniku: O godzinie czwartej ranozauważyliśmy, że chmury na południowym nieboskłonie mają niezwykle biały poblask.Oznaczało to, że zbliżamy się do pola lodowego.Wkrótce potem dojrzano je z bocianiego gniazda.Można było rozróżnić dziewięćdziesiąt górlodowych, które piętrzyły się nad sobą, gubiąc się w chmurach.Sądzę, że tak wielkich górlodowych nie zaobserwowano nigdy na morzach grenlandzkich (.).Na południe za polem lodowym musi leżeć ląd.Ale nie może on być schronieniem dlaptaków lub innych stworzeń, gdyż jest prawdopodobnie całkowicie pokryty lodem.Ja, którymiałem ambicję dotrzeć na południe nie tylko dalej niż ktokolwiek przede mną, ale w ogóletak daleko, jak to jest dla człowieka możliwe, nie martwiłem się z powodu tej przeszkody.Wyszła nam ona poniekąd na dobre albo co najmniej zmniejszyła niebezpieczeństwa iuciążliwości, z którymi związana jest żegluga w okolicach antarktycznych.To, że wróciłem i wziąłem kurs na północ, nie wymaga dalszego uzasadnienia.Znajdowaliśmy się na 71 10 szerokości południowej.A więc jeszcze dalej niż poprzednio.Nikt inny w epoce żaglowców nie mógłby osiągnąćwięcej, nikt też inny przed Cookiem tyle nie osiągnął.336A jednak coś gnębiło kapitana.Tego samego dnia zanotował w dzienniku następujące słowa: Mimo wszystko sądzę, że na południu znajduje się ląd, ale jeśli tak jest, to może on służyćtylko ptakom i zwierzętom (.).Jeśli kto wykaże tyle wytrwałości i woli w wyjaśnianiu tejsprawy, że dalej dotrze niż ja, nie będę mu zazdrościł, ale śmiem twierdzić, że świat niebędzie miał z tego pożytku.Dziennik Cooka - cóż to za wspaniała lektura! Ja, który miałem ambicję dotrzeć tak daleko,jak to dla człowieka możliwe (.).Ambicje miał ogromne, charakter i zasady niezłomne,osiągnięcia większe niż którykolwiek z badaczy i nawigatorów w jego stuleciu, a także wpoprzednim i następnym.Ale jak mało o nim wiemy, nic prawie.Dla współtowarzyszywypraw był milczącym, pogrążonym w swych rozmyślaniach, niedostępnym kapitanem; dlarodziny i przyjaciół w kraju - pojęciem raczej niż żywym człowiekiem.Dlatego zostały nampo nim jedynie opisy jego czynów, które nie sięgnęły jednak w głąb człowieka, do jego myśli,trosk i niepokojów.Jaki był naprawdę, gdy nie wydawał rozkazów z wysokości mostkakapitańskiego? Nie wiemy, pozostały nam tylko owe nieliczne miejsca w dzienniku, wktórych, jakby mimochodem, wspomina o sobie.Jest tych miejsc mało.Teraz Resolution mogłaby już wracać, zwłaszcza że kapitan uległ ostremu atakowiworeczka żółciowego i bardzo cierpiał, a był taki moment, w którym całej załodze wydawałosię, że to już koniec.Ale kiedy doszedł do siebie, skierował się w stronę WyspyWielkanocnej.Miał po temu dwa powody.Po pierwsze: chciał się przyjrzeć tej niezwykłejwyspie, o której krążyły najdziwniejsze wiadomości, a także spenetrować przylegające do niejwody.Po drugie: trzeba było zatrzymać się przy jakimś skrawku lądu, doprowadzić statek doporządku, zaopatrzyć się w żywność.Ale i potem Resolution nie wyruszyła jeszcze dodomu, krążyła przez cały rok po Pacyfiku.Dokonano odkrycia dalszych, nieznanych dotąd wysp: Savage Island, Norfolk Island i NowejKaledonii.Ponownie odwiedzono Tahiti i Nową Zelandię.Wydawać się mogło, że kapitanzaciął się w sobie i postanowił nigdy nie opuszczać tych wód.Dopiero w ostatnich tygodniach1774 roku wzięto kurs na Ziemię Ognistą i Cape Horn.Nie oznaczało to jednak wcale, żeudadzą się teraz najkrótszą drogą do domu.Wręcz przeciwnie: przez dwa nastęne miesiąceżeglowano po południowym Atlantyku, wykonując mapy znajdujących się tam wysp,następnie zaś zawinięto do Cape Town.Dopiero 30 lipca 1775 roku Resolution wpłynęła doSpithead w Anglii.Podróż trwała trzy lata i osiemnaście dni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]