Podobne
- Strona startowa
- Wolski Marcin Krowy tluste.Krowy chude
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone
- Wallance James Bill Gates i jego imperium Micr
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone (2)
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone (4)
- Sztuka wyznaczania i osiagania Marcin Kijak full
- Grisham John Wspolnik (SCAN dal 812)
- Stanislaw Lem Pokoj na Ziemi (4)
- Card Orson Scott Dzieci Umyslu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fizy cy zastąpili religijny ch guru, a ci zniknęli w mrokach przeszłości.Poprawka przenieśli się do talizmanów.Tak czy owak, naprawdę wolę poczekać.Patrzę na swoje ogorzałe, poznaczone ży łami ręce trzy mające wiosło i wy konujące ry tmiczneruchy.Uśmiecham się do siebie.Jakoś idzie to wiosłowanie, niezgrabnie, bo niezgrabnie, ale idzie.Chlupie woda, uderza o burty łodzi, mlaszcze.To bardzo przy jemny dzwięk.Miękki, dającyoparcie w naturze.Przy pominający o ty m, że homo sapiens wy łonił się z łąk, lasów, rzek i jezior,nie z nieboty czny ch megapolii i gwiazd.Od wody ciągnie chłodem.Czuję to w kolanach, na ły dkach i udach.Gęsia skórka.Podmuchyznad brzegu przy noszą zapach dzikich kwiatów, ziół i błota.Koły sanie.Uginam nogi, żebyutrzy mać równowagę.Plusk, plusk, woda uderza o drewno, jakby pod czarną powierzchnią czaiłsię rzeczny potwór i obłapiał deski lepkimi zielony mi łapami.Plask, plask.Za nami suną inne łodzie.Stojący na nich Weeni, po cztery, pięć osób, są ubrani podobnie donas: w brunatne łachy obwieszone sznurami, rzadziej drewniany mi łańcuchami, i sandały.ZwiadTroy a by ł trafny.Mówią w sposób twardy, jakby szczekający.Nie podoba mi się to brzmienie.Podobno mowę kształtuje środowisko.Czy żby tutejszy klimat by ł surowy ? Pamiętaj szepczę do Cloe że gdy będziemy chcieli porozmawiać z tuby lcami, ty lkomy ślimy.Frin przetłumaczy nasze intencje na tutejszy języ k, ustami, strunami głosowy mii języ kiem też poruszy.Ty lko wez przedtem wdech, jak przy normalnej mowie.Cloe patrzy na mnie z taką miną, jakby się zastanawiała, czy przed chwilą próbowałem jąobrazić, czy żartowałem.Doskonale zna technikę mówienia w talizmanach. Moją matką jest Angela Sky mówi cicho. Jestem nie gorszą Taldini niż ty.Uśmiechamy się do siebie.Wspomnienie Angie koi nasze serca.Sły szy my nieprawdopodobnie niski odgłos.Trąba.Musi mieć kilkanaście metrów długości i conajmniej metr szerokości u wy lotu.Od jej gromu marszczy się czarna woda, trzeszczy drewnołodzi, a drżenie przenosi się z desek na stopy, kolana i krocze. Ale mają tu trąby szepcze Cloe. Koniec z szeptaniem my ślę do niej, zawierając w przekazie emocjonalną intencjęmówienia, a moje usta i języ k układają się w nieznany mi sposób i arty kułują zdanie w tutejszy mjęzy ku.Brzmię, jakby m trochę charczał, a trochę bekał. Od tej pory mówimy jak wszyscy.Moja córka ledwie powstrzy muje śmiech. Jak sobie życzysz, tatku sły szę w głowie, a w uszy uderzają głoski twarde i chrapliwe.Mimo to w ustach kobiety języ k ten brzmi dość ładnie.To faceci szczekają.Kobiety raczejśpiewają.Nakazuję frinowi, by uniemożliwił nam od tej pory werbalną komunikację imperialny m.Zby tduże ry zy ko.Przekazuję men do Cloe.Ta mruga.Wpły wamy między wrota, który ch szczy ty różowieją w świetle wschodu, podczas gdy dółtonie w cieniach rzucany ch przez rosnące na brzegu świerki i sosny.Wierzeje są większe, niżwy dawało mi się na początku.Ich brzegi zostały okute inny m, ciemny m, twardszy m rodzajemdrewna.Spajają je okrągłe, czarne, drewniane ćwieki o jasnożółty ch słojach.Podobnie jakw przy padku społeczności Weenów ze Zwiata Arki oraz wielu inny ch talizmanów, metal jest tualbo nieznany, albo należy do rzadkości.Za wrotami rzeka rozlewa się szerzej i zwalnia.Chociaż nam się spieszy, nie martwię się, żewszy stko odby wa się tak leniwie.Standardowo w talizmanach czas jest przy spieszony stukrotnie,więc nawet gdy by nasza akcja zajęła tutaj sto dni, w realium upły nie zaledwie jedna dukila.Widzę miasto, jakich jeszcze nie oglądałem w tego rodzaju światach.Budowle są wy sokie,proste, kanciaste, osadzone bezpośrednio przy brzegu rzeki, od której głównego nurtu, biegnącegołagodny m łukiem w lewo, a potem w prawo, oddziela się kilka mniejszy ch odnóg.Z budy nkówwy stają drewniane żerdzie, a z ty ch zwisają długie szare proporce powiewające na wietrzedmący m przez kory to rzeki.Widnieje na nich biały wizerunek Imperatorki.Co za niespodzianka.Całe miasto jest okolone murem tej samej wy sokości co wrota.W oddali widzę pły nącą podprąd dziwaczną łódz o niskich burtach, ale niewiary godnie wy sokich nadbudówkach.Stoi na niejmężczy zna w powłóczy sty ch brązowy ch szatach zwisający ch do burt i trzy ma bardzo długiei nieporęczne wiosło.Aódz musi mieć z pięć metrów zanurzenia, inaczej by się przewróciła.Człowiek inkantuje pieśń.Jej tony są wzniosłe, układają się w zgrabną melodię kojarzącą się zestarogruzińskimi pieśniami biesiadny mi śpiewany mi na kilka głosów.Mury miasta odbijają głosmężczy zny i mam wrażenie, jakby od pieśni przy by wało wokół barw.Po chwili zza zakrętu rzekiwy łania się jeszcze wy ższa łódz, także pły nąca pod prąd.Znajdują się na niej trzy stojące niemalpionowo trąby o paszczach otwierający ch się tuż nad lustrem czarnej wody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]