Podobne
- Strona startowa
- Sztuka wyznaczania i osiagania Marcin Kijak full
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 2 Marcin Sergiusz Przybylek
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Baka Józef Uwagi o mierci niechybnej i inne wiersze (2)
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Szklarski Alfred 6 Tomek wsrod lowcow glow
- Sapkowski Andrzej narrenturm XQWZ57GOZN73DR2QO7HI
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tym razem zagrało to na naszą korzyść.Dla wspólnego dobra.XIAni broń w ręku Colemana, ani zadowolenie amerykańskiego podpułkownika nie zdawały się robić specjalnego wrażenia na Lebiediewie.Choć bardzo osłabiony, z opadającymi powiekami, zachowywał lodowaty spokój.- Zostaw nas samych, Joanno - rzucił Amerykanin.Skinęła głową i zniknęła w kuchni.- Nie doceniłeś nas, „towarzyszu" - na ustach Colemana pojawił się uśmieszek.- Umówiliśmy się co do reguł gry - mruknął Piotr.- To wy je złamaliście.- To były twoje warunki.A teraz zagramy według naszych.- Obawiam się, że nie.- Odmówisz?- Tak.Na twarzy podpułkownika pojawiło się zakłopotanie.- Powiem ci szczerze, jesteś fajny facet, Lebiediew, czy, jeśli wolisz, Worobiow.I jeśli chodzi o mnie, to dałbym ci wolną rękę.Ale ja też mam swoich szefów, którzy uważają.że cholernie dużo wiesz.I nie chcą, żeby twoja wiedza zmarnowała się, gdybyś znów przypadkiem trafił w jakiś kocioł.- To moja sprawa.Skrzypnęły drzwi.Do mieszkania wszedł lekko zdyszany Larry O'Connor.Z jego stosunkowo młodą twarzą kontrastowały kompletnie siwe włosy.Na widok skutego Rosjanina zagwizdał cichutko.- Brawo, Bob! Już myślałem, że się tutaj nie dostanę.Na mieście prawdziwe szaleństwo - patrole polskie, rosyjskie, masa tajniaków.- Nas nie namierzą.Mikę porozlewał na ulicach wystarczająco dużo różnych śmierdzących substancji, żeby nie mogli użyć psów.- Jednakże w ciągu nocy nie możemy ewakuować tej mansardy.Co z jego raną?- Da się wytrzymać, generale - Lebiediew włączył się do rozmowy.- I proszę nie udawać zdziwionego, że was znam.Na szkoleniach uczyliśmy się na pamięć całej kadry dowódczej CIA.Teraz jednak chciałbym się trochę przespać.- Stracił mnóstwo krwi - dorzucił Coleman.- Zaraz będziesz mógł zasnąć.Odpowiedz tylko na jedno nasze pytanie.- Nie odpowiem.- Jednak ci je zadam.Co łączy te trzy udaremnione zamachy? Dlaczego wasi mordercy wybrali sobie za cel likwidację Reagana, Brzezińskiego i Wojtyły? Jaki zamach chce pan udaremnić tu, w Gdańsku?Ranny nie odpowiadał.Ostentacyjnie obrócił się na drugi bok.Oficerowie wyszli do kuchni.- Niech się teraz rzeczywiście prześpi - rzekł szeptem O'Connor.- Pozostawimy go pod pani opieką, Joanno.Swoją drogą, spisałaś się, dziewczyno, na medal.- Oczywiście zostawię ludzi na schodach i na ulicy -dodał Coleman.- A gdyby „pacjent" próbował jakichś sztuczek, wiesz, co robić.- Naturalnie - powiedziała cicho.- Czy on jest bardzo niebezpieczny?- Jest fachowcem.I proszę pamiętać.naszym sojusznikiem!- Dość ostro potraktowaliście go, jak na sojusznika: kajdanki, nadzór.- Czasami sojusz wymaga silniejszych więzów - uśmiechnął się generał.- Bierzemy wzory z Układu Warszawskiego.- A.co z nim zrobicie?Coleman pogłaskał ja po ramieniu gestem tak poufałym, że Larry aż się skrzywił i zadał sobie w duchu pytanie: co właściwie łączy jego podwładnego z tą małą?- Im mniej wiesz, Joanno, tym lepiej - rzekł Robert.-Jedno ci gwarantuję, twoje stypendium i wyjazd na Zachód są już pewne.A jemu.Nic się nie stanie, oczywiście, jeśli będzie rozsądny.Piotr obudził się po paru godzinach.Joanna dotknęła dłonią jego spoconego czoła.Ranny miał gorączkę, ale niezbyt wysoką.- Możesz mi podać wody? - szepnął.Przytknęła kubek do spierzchniętych ust.Ich spojrzenia spotkały się.Oczy dziewczyny lśniły w ciemnościach, jak soczewki kota.Lubił koty.- Przykro mi, że tak wyszło.Bardzo cię polubiłam -szepnęła Jabłońska.- I gdybyś sam tu nie przyszedł, to nigdy.- Rozumiem - powiedział i uścisnął jej drobną dłoń.-Rozumiem, że musisz dla nich pracować.Powiedz tylko, dlaczego? Kupili cię, szantażowali?- Dużo by opowiadać.Powiedzmy, że płacę za błędy.Ty jesteś Rosjaninem, prawda Ted?- Wolę, abyś mówiła mi: Piotrze.Kim ja jestem? Chyba sam już nie wiem.Genetycznie, w jednej czwartej Polakiem.Psychicznie, w połowie.- W takim razie może mnie zrozumiesz.Ja.nie robiłam tego dla pieniędzy.Coleman pomógł mi kiedyś, a teraz obiecał.- Wiem, złote życie w wolnym świecie.I dlatego ochoczo i ideowo współpracujesz z Centralną Agencją Wywiadowczą.Zjerzyła się.- Jestem obywatelką zniewolonego narodu - syknęła - Zniewolonego przez twój, Piotrze, kraj.I jeśli z kimś można współdziałać dla dobra Polski, to lepiej z tymi, co żyją od nas trochę dalej.- Nie przekonuje mnie to.- Nie próbowałam nawet cię przekonać.Uniósł się lekko na łokciu.- A jeśli powiem ci, że za dwanaście lat ten kraj będzie wolny?Zaśmiała się.- Piękne proroctwo, ale nierealne.Oczywiście, kiedyś będziemy wolni, ale nie stanie się to za naszego życia.- Będziecie wolni za dwanaście lat - powtórzył z naciskiem.- My, Rosjanie, też.Najwyraźniej nie żartował.Dziewczyna przestała się uśmiechać.- Skąd ta pewność? Jesteś kosmitą czy podróżnikiem w czasie?- Powiedzmy, zaglądałem do „Księgi Przyszłych Spraw i Rzeczy".- Ale jaka będzie cena tej wolności? Wojna światowa? Konflikt termonuklearny?- Nie, nie będzie żadnej wielkiej wojny - rzekł impulsywnie.Wszystko samo się rozleci, rozlezie, rozsypie.W słowach Lebiediewa było tyle niezachwianej pewności, że Joanna odczuła elektryzujący, niemal seksualny dreszcz.Czyżby miała to być prawda?- Tylko jeśli tak ma się stać, muszę się stąd wydostać - zakończył Piotr.- To niemożliwe - poderwała się na równe nogi.- Nawet gdybym miała klucz do kajdanek, a nie mam, nie zajdziesz daleko.Amerykanie pilnują domu, a w mieście cała esbecja i agenci KGB są w stanie pogotowia.- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział opadając ciężko na posłanie.- Za niecałą dobę ma zginąć pewien człowiek.Jeśli go zabiją, wszystko w tym kraju potoczy się inaczej.Szlag może trafić twoje i moje marzenia.- Podaj mi jego nazwisko, spróbuję go ostrzec.Pokręcił energicznie głową.- Niemożliwe i to z dwóch przyczyn.Nie znam personaliów najemnego mordercy.Wiem tylko, gdzie ma nastąpić zamach.Również jeśli ofiara zostanie ostrzeżona, zamach być może się nie powiedzie, ale mogą być następne, których planów już nie znam.Nie upilnujemy człowieka.- A Coleman?- Powiedzmy, że go uratuje i wywiezie z Polski.Ale to też wszystko zepsuje.Ten człowiek, aby działał dobrze, nie może wiedzieć, co go czeka.Jego siłą będzie intuicja.Gdyby znał scenariusz, jaki pisze dla niego historia, zacząłby grać jak kiepski aktor.Gorzej, jeśliby wiedza dotycząca przyszłości dotarła do innych ludzi, jego szansę też mogłyby spaść do zera.Nie daliby mu odegrać jego roli.- Mogłabym się zobowiązać, że zrobię wszystko tak, jak ty to zamierzałeś zrobić.Zaufaj mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]