Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Wojciech Markert Generał brygady Stanisław Sosabowski
- Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (4)
- brzozowski stanisław legenda młodej polski
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (2)
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Auel Jean M Rzeka powrotu
- Vincenzi Penny Niebywały skandal
- The Career Survival Guide Dealing with Office Politics Brian OÂConnell
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powodzenia.Powodzenia.Koniec.Teraz odezwał się Poryw — Morse’em.Pirx wsłuchiwał się w popiskiwanie sygnałów.„Poryw Aresterra do wszystkich idących z pomocą Albatrosowi cztery.Wszedłem w sektor Albatrosa za 18 minut będę przy nim stop mam przegrzany reaktor chłodzenie uszkodzone stop po akcji ratunkowej będę potrzebował pomocy lekarskiej stop zaczynam hamować pełnym ciągiem wstecznym.Koniec.”— Wariat — odezwał się ktoś, a wtedy wszyscy stojący dotąd jak posągi poszukali oczami tego, kto to powiedział.Rozległ się krótki, gniewny pomruk.— Poryw będzie pierwszy — zauważył Mindell i spojrzał na dowódcę.— Sam będzie potrzebował pomocy.Za czterdzieści minut…Urwał.Głośnik chrypiał i chrypiał, nagle przez trzaski dało się słyszeć:— Poryw Aresterra do wszystkich idących z pomocą Albatrosowi cztery.Jestem na optycznej Albatrosa.Albatros dryfuje w przybliżeniu elipsą T 348.Rufa żarzy się wiśniowo.Świateł sygnałowych brak.Albatros nie odpowiada na wezwania.Stopuję i rozpoczynam akcję ratunkową.Koniec.W drugim pokoju odezwały się brzęczyki.Mindell i jeszcze jeden mężczyzna wyszli.Pirx miał wszystkie mięśnie jak z drzewa.Boże! Jak chciał tam być! Mindell wrócił.— Co tam? — spytał Pierwszy.— Pasażerowie pytają, kiedy będą mogli tańczyć — odpowiedział Mindell.Pirx nie słyszał tego nawet.Patrzał w głośnik.— Już niedługo — odparł spokojnie nawigator.— Przełączcie mi optyczną.Dochodzimy.Za parę minut powinniśmy ich zobaczyć.Panie Mindell, daj pan drugie ostrzeżenie — będziemy hamowali na overdrive.— Tak jest — odpowiedział Mindell i wyszedł.Głośnik zabuczał i rozległ się głos:— Luna Główna do Tytana Aresterra, Kobol—da siedem zero dwa! Uwaga! Uwaga! Uwaga! Balistyczny osiem dostrzegł w centrum sektora 65 błysk o jasności minus cztery.Poryw ani Albatros nie odpowiadają na wezwania.Istnieje możliwość eksplozji reaktora na Albatrosie.Ze względu na bezpieczeństwo pasażerów Tytan Aresterra wezwany jest do zastopowania i natychmiastowego zgłoszenia się.Balistyczny osiem i Kobold siedem zero dwa działają dalej według własnego uznania.Powtarzam.Tytan Aresterra wezwany jest…Wszyscy patrzyli na Pierwszego.— Panie Mindell — powiedział.— Zastopujemy na miliparseku?Mindell patrzał na tarczę swego ręcznego zegarka.— Nie, panie nawigatorze.Dochodzimy na optyczną.Potrzebowałbym sześciu g.— To zmienimy kurs.— I tak będziemy mieli co najmniej trzy — powiedział Mindell.— Trudno.Pierwszy wstał, podszedł do mikrofonu i odezwał się:— Tytan Aresterra do Luny Głównej.Nie mogę zastopować, mam zbyt wielką szybkość.Zmieniam kurs manewrem mijania na połowie ciągu i wychodzę kursem dwieście dwa z sektora 65 do sektora 66.Proszę otworzyć mi drogę.Odbiór.— Pan odbierze potwierdzenie — zwrócił się do mężczyzny, który siedział przedtem obok niego.Mindell wołał coś do interkomu.Brzęczyki odzywały się nieustannie.Światełka skakały na tablicach ściennych.Zrobiło się naraz jakby ciemniej — to tylko krew odpływała z oczu.Pirx rozstawił szeroko nogi.Szli na hamownicach, wyrabiając zakręt.Tytan wibrował delikatnie, słychać było przeciągły wysoki śpiew silników.— Siadać! — krzyknął Pierwszy.— Nie potrzebuję tu bohaterów! Mamy trzy!Wszyscy posiadali na podłodze, a raczej zwalili się na nią.Była pokryta grubą warstwą pianoplastyku.— No! Co tam się natłucze, nałamie! — mruknął mężczyzna siedzący obok Pirxa.Nawigator usłyszał to.— Towarzystwo Ubezpieczeń zapłaci — odpowiedział ze swego fotela.Mieli chyba ponad trzy — Pirsowi trudno było podnieść rękę do twarzy.Pasażerowie leżeli pewno wszyscy w kajutach — ale co się musiało dziać w kuchniach, w jadalniach, no! Wyobraził sobie palmiarnię.Przecież tego żadne drzewo nie wytrzyma! A na dole! Pełne wagony zbitej porcelany! Nieźle tam musiało teraz wyglądać!Głośnik odezwał się.— Balistyczny osiem do wszystkich.Jestem na optycznej Albatrosa.Jest w chmurze.Rufa żarzy się.Kończę hamowanie i wysyłam w przestrzeń ekipy do poszukiwania załogi Albatrosa.Poryw nie odpowiada na wezwania.Koniec.Przyspieszenie malało.Ktoś pokazał się w drugich drzwiach i krzyknął.Można już było wstać.Wszyscy ruszyli w te drzwi.Pirx wszedł ostatni.Była to główna sterownia.Ekran osiem na szesnaście metrów zajmował całą przednią ścianę — zaklęsły — niczym w jakimś kino—teatrze olbrzymów.Wszystkie światła sterowni były wygaszone.W przestrzeni, na czarnym gwiazdowym tle, poniżej głównej osi Tytana, w lewym kwadrancie tlała cienka kreseczka, zakończona żarzącym się, wiśniowym węgielkiem, jak ognik papierosa.Stanowiła jądro bladego, przypłaszczonego z lekka pęcherza z cieńczejącymi, rozchodzącymi się na wszystkie strony kolczastymi wypustkami; poprzez tę kulistą chmurę przecierało się coraz wyraźniej światło silniejszych gwiazd.Naraz wszyscy targnęli się do przodu — jakby chcieli wejść w ekran.Całkiem nisko, w prawym dolnym rogu błysnął między stałymi gwiazdami biały punkcik — i zaczął szybko migać.To był Poryw.„W reaktorze Albatrosa zaszła nie kontrolowana reakcja łańcuchowa stop mam straty w ludziach stop oparzeni stop proszę lekarzy stop nadajnik uszkodzony wybuchem stop przeciek reaktora stop gotowy do odrzucenia reaktora jeśli nie opanuję przecieku stop” — odczytywał Pirx z miarowo rozbłyskującego punktu.Albatrosa nie było już widać.Pośród gwiazd wisiał ciężki, bursztynowo–biało–bury kłąb, wypuczony z wierzchu grzywiastymi naroślami.Był coraz niżej i przesuwał się w dolny lewy róg ekranu — Tytan górował nad nim, wychodząc nowym kursem z sektora katastrofy.W głąb mrocznej sterowni padła długa smuga światła z drzwi kabiny radiowej.Słychać było głos Balistycznego:— Balistyczny osiem do Luny Głównej.Zastopowałem w centralnej części sektora 65.Poryw na miliparseku pode mną sygnalizuje optycznie straty w ludziach oraz przeciek reaktora, gotowy do odrzucenia reaktora, wzywa pomocy lekarskiej, której mu udzielę.Poszukiwanie załogi Albatrosa utrudnione skażeniami próżni chmurą radioaktywną o temperaturze powierzchni ponad 1200.Jestem na optycznej Tytana Aresterra, który mija mnie pełnym ciągiem wychodząc w sektor 66.Oczekuję przybycia Kobolda siedem zero dwa w celu podjęcia wspólnych działań ratowniczych.Koniec.— Wszyscy na stanowiska! — rozległ się silny głos.Jednocześnie tylne światła sterowni zapłonęły.Zapanował ruch, ludzie szli pod ścianami w trzy strony, Mindell wydawał rozkazy stojąc przy pulpicie rozrządczym, brzęczyki odzywały się po kilka naraz, w końcu sala opustoszała i oprócz dowódcy, Mindella i Pirxa został w niej tylko młody telegrafista, który stał w kącie naprzeciw ekranu i patrzał w rozwiewający się powoli, coraz większy i ciemniejszy bąbel dymu.— A, to pan — powiedział Pierwszy Tytana, jakby dopiero teraz zobaczył Pirxa, i podał mu rękę.— Czy Kobold zgłasza się? — spytał ponad jego głową kogoś w drzwiach radiowej.— Tak, panie nawigatorze, idzie wstecznym.— Dobrze.Stali przez chwilę, patrząc w ekran.Ostatni strzęp brudnej chmury znikł.Ekran był znowu pełen czystej, gwiazdowej ciemności.— Czy ktoś wyszedł? — spytał Pirx, jak gdyby dowódca Tytana mógł wiedzieć więcej od niego.Ale on był Pierwszym — a Pierwszy powinien wiedzieć wszystko.— Musiały im się zaciąć blendy — odparł tamten.Był więcej niż o głowę niższy od Pirxa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]