Podobne
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Tolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotem
- Zajdel Janusz A Prawo do powrotu
- Aldan Lino Ksiezyc dwudziestu rak
- Biale kwiaty Norw
- Makuszynski Kornel Awantury arabskie
- Nawiedzony dom
- Harry Harrison Stalowy Szczur Spiewa Blesa
- Weis M., T. Hickman Smoki jesiennego zmierzchu 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast jednego dużego, wielorodzinnego domostwa, jak to, w którym mieszkali zimą, w tym miejscu było wiele małych budowli, jedna obok drugiej, ale cel był ten sam.To było osiedle, społeczność mniej lub bardziej spokrewnionych rodzin.- Nie, to przypomina Obóz Wilka, gdzie było Letnie Spotkanie - orzekła Ayla, stając przed wejściem do jednej z małych ziemianek, wciąż trochę ociągając się przed odsunięciem ciężkiej zasłony i wejściem bez zaproszenia do obcego domu, mimo ogólnie przyjętych obyczajów, które rozwinęły się z konieczności, by umożliwić przeżycie w godzinie potrzeby.- Niektórzy młodsi ludzie na Letnim Spotkaniu mówili, że te duże ziemianki są staromodne - powiedział Jondalar.- Woleli pomysł indywidualnych ziemianek na jedną albo dwie rodziny.- Chcieli mieszkać sami? Tylko jedna ziemianka na jedną czy dwie rodziny? Na zimowy obóz? - spytała Ayla.- Nie.Nikt nie chciał mieszkać sam przez całą zimę.Nigdy nie widzisz tych małych ziemianek osobno; zawsze jest ich co najmniej pięć albo sześć razem.To właśnie o to chodzi.Ludzie, z którymi rozmawiałem, uważali, że łatwiej jest zbudować małą ziemiankę dla nowej rodziny niż tak tłoczyć się w dużej, aż trzeba zbudować drugą.Ale chcieli budować blisko swoich rodzin i zostać w swoim obozie, razem pracować i razem jeść żywność, którą wspólnie zebrali i składowali na zimę.Odsunął ciężką zasłonę zwisającą z połączonych kłów, stanowiących wejście, pochylił głowę i wszedł.Ayla stała przy wejściu, trzymając zasłonę, żeby dać mu trochę światła.- Jak myślisz, Aylo? Czy to wygląda jak ziemianka Mamutoi?- Być może.Trudno powiedzieć.Pamiętasz Obóz Sungaea, w którym zatrzymaliśmy się po drodze na Letnie Spotkanie? Nie różnił się tak bardzo od Obozu Mamutoi.Ich obyczaje były troszkę inne, ale pod wieloma względami byli podobni do Łowców Mamutów.Mamut powiedział, że ich ceremonia pogrzebowa też jest bardzo podobna.Myślał, że kiedyś byli spokrewnieni z Mamutoi.Zauważyłam jednak, że wzory na ich ozdobach były inne.- Przerwała, próbując uświadomić sobie jeszcze jakieś różnice.- I niektóre z ich ubrań - jak ta piękna narzuta na ramiona, zrobiona z wełny mamuciej i innych wełen na tej dziewczynce, która umarła.Ale obozy Mamutoi też mają różne wzory.Nezzie zawsze wiedziała, z jakiego obozu ktoś pochodzi, tylko po małych różnicach w stylu i kształcie ozdób na tunikach, chociaż ja nie umiałam się ich dopatrzyć.Przy świetle wpadającym przez otwór wejściowy widać było wyraźnie podtrzymującą konstrukcję.Ziemianka była wsparta nie drewnem, chociaż kilka pali brzozowych podpierało ją w strategicznych punktach; zbudowana była z kości mamucich.Duże, solidne kości tych potężnych bestii były najobfitszym i najłatwiej dostępnym materiałem budowlanym na bezdrzewnych w zasadzie stepach.Większość kości mamucich, użytych jako materiał budowlany, nie pochodziła ze zwierząt zabitych umyślnie w tym celu, lecz ze zwierząt umarłych z przyczyn naturalnych.Zbierano je w miejscach, w których mamuty padły na stepie, lub znacznie częściej korzystano ze szczątków niesionych przez powódź i gromadzących się w sterty na zakrętach rzek czy takich przeszkodach jak powalone drzewa.Stałe zimowe schronienia budowano często na rzecznych tarasach niedaleko od takich stert, ponieważ kości i kły mamuta są bardzo ciężkie.Na ogół potrzeba kilku osób do podniesienia jednej kości i nikt nie chciał ich nosić zbyt daleko; waga wszystkich mamucich kości użytych do budowy jednej małej ziemianki wynosiła tysiąc do półtora tysiąca kilogramów, a czasem więcej.Wzniesienie takiego schronienia nie było zajęciem dla jednej rodziny, lecz musiało być wspólnym wysiłkiem grupy, kierowanej przez kogoś z wiedzą i doświadczeniem, i zorganizowane przez kogoś z umiejętnością przekonania innych, by przy tym pomogli.Miejsce nazywane obozem stanowiło wioskę i ludzie, którzy w niej żyli, nie byli nomadami wędrującymi za migrującymi zwierzętami, lecz prowadzili zasadniczo osiadły tryb życia myśliwych i zbieraczy.Można było opuścić obóz na krótki czas w lecie, kiedy mieszkańcy szli polować czy zbierać żywność, którą przynosili z powrotem i trzymali w pobliskich dołach składowych, czy też wybierali się z wizytą do krewnych i przyjaciół z innej wioski, żeby wymienić plotki i dobra, tutaj jednak było ich stałe miejsce.- Nie sądzę, żeby to było Ognisko Mamuta, czy jak to ognisko jest tu nazywane - powiedział Jondalar i pozwolił opaść zasłonie.Podniosła się z niej chmura kurzu.Ayla wyprostowała małą figurkę kobiety, której stopy były celowo ledwie zaznaczone, przez co nogi kończyły się spiczasto i można je było wepchnąć w ziemię, żeby stała na straży przed wejściem, a potem poszła za Jondalarem do następnego domostwa.- To chyba jest ziemianka przywódcy albo Mamuta, a może obu - powiedział Jondalar.Ayla zauważyła, że ziemianka była trochę większa, a figurka kobieca przed wejściem bardziej dopracowana, i przytaknęła.- Chyba Mamuta, jeśli to są Mamutoi lub ludzie do nich podobni.Ogniska domowe przywódcy i przywódczyni Obozu Lwa były mniejsze niż Mamuta, ale jego ogniska używali goście i wszyscy inni też się tam gromadzili.Stali oboje u wejścia i przytrzymywali zasłonę, czekając, aż oczy przyzwyczają się do półmroku.Wewnątrz żarzyły się dwa małe światełka.Wilk zawarczał, a nos Ayli wyczuł woń, która ją zaniepokoiła.- Nie wchodź tam, Jondalarze! Wilk! Zostań! - rozkazała, czyniąc jednocześnie znak ręką.- Co to jest, Aylo?- Nie czujesz? Tam jest zwierzę potrafiące wydawać silną woń, chyba borsuk.Jeśli go przestraszymy, narobi straszliwego smrodu, którego trudno potem się pozbyć.Nie moglibyśmy skorzystać z tej ziemianki, a i mieszkający tu ludzie mieliby kłopoty.Może gdy odsuniesz zasłonę na bok, Jondalarze, sam wyjdzie.One ryją tunele i nie lubią światła, chociaż czasem polują w dzień.Wilk wydał niski warkot z głębi gardła i było oczywiste, że spina się, aby skoczyć za tym fascynującym stworzeniem.Jak większość członków rodziny łasicowatych, borsuk potrafił spryskać napastnika niesłychanie silnym i gryzącym płynem z gruczołów przyodbytniczych.Ayla absolutnie nie chciała mieć w pobliżu cuchnącego mocnym piżmowym odorem wilka, ale nie była pewna, jak długo potrafi go powstrzymać.Jeśli borsuk nie wyjdzie za chwilę sam, będzie musiała użyć bardziej drastycznego sposobu na pozbycie się go z ziemianki.Borsuk nie widział zbyt dobrze swoimi małymi i niepozornymi oczkami, ale z natężoną uwagą wpatrywał się w jasne wejście.Kiedy zdawało się pewne, że zwierzę samo nie wyjdzie, sięgnęła po procę owiniętą wokół głowy i po kamienie z woreczka wiszącego u pasa.Włożyła kamień w wypukłą kieszonkę procy, wzięła na cel dwa odbijające światło punkciki, szybkim ruchem mistrza zakręciła procę, żeby nadać jej pęd, i rzuciła kamień.Usłyszała głuchy odgłos i dwa małe światełka zgasły.- Chyba go trafiłaś, Aylo! - powiedział Jondalar, ale odczekali jeszcze chwilę, żeby się przekonać, czy nic się nie rusza w ziemiance.Po wejściu stanęli jak wryci.Dość duże zwierzę, długości około siedemdziesięciu pięciu centymetrów od nosa do czubka ogona, leżało rozciągnięte na ziemi z krwawą raną na łbie, ale bez wątpienia długo już przebywało w ziemiance, niszcząc wszystko, co znalazło.Wszystko było zrujnowane! Klepisko rozdrapane i pełne wykopanych dołków, w niektórych zaś leżały odchody zwierzęcia.Plecione maty, które pokrywały ziemię, były podarte na strzępy, jak również najrozmaitsze plecione pojemniki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]