Podobne
- Strona startowa
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Namiętnoć po zmierzchu
- Margaret Weis, Tracy Hickman o4ye
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- TIJ2
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- TCP IP
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypominał sobie, jak Sturm stał znieruchomiały przed szubienicą i wpatrywał się rozwartymi oczami w znak, i pamiętał, że rycerz poruszał wargami, jakby modlił się lub poprzysięgał coś w milczeniu.Przypominał sobie pobrużdżoną ze smutku twarz krasnoluda, który w swym długim życiu widział wiele tragedii.Flint stał pośrodku zniszczonej osady i znalazłszy Tasslehoffa pochlipującego w kącie, poklepywał kendera łagodnie po plecach.Przypominał sobie, jak Goldmoon rozpaczliwie poszukiwała ocalałych.Czołgała się wśród zwęglonych gruzów i wykrzykiwała imiona, nasłuchując choćby słabych odpowiedzi na jej wołanie tak długo, aż zachrypła i Riverwind w końcu przekonał ją, że to nie ma sensu.Jeśli ktoś przeżył, dawno już stąd uciekł.Przypominał sobie, jak stał samotnie na środku miasteczka, spoglądając na kupki prochu z grotami strzał i rozpoznał w nich ciała smokowców.Przypominał sobie dotyk chłodnej dłoni na ramieniu i szepczący głos maga.– Tanisie, musimy już odejść.Nie możemy zrobić nic więcej, a musimy dotrzeć do Xak Tsaroth.Wtedy zemścimy się.Tak więc opuścili Que-Shu.Wędrowali do późna w nocy, jako że żadne z nich nie chciało zatrzymywać się i każde pragnęło doprowadzić się do stanu wyczerpania, aby skoro wreszcie usną, nie nawiedziły ich żadne złe sny.Lecz sny i tak ich nawiedziły.Rozdział XIIIChłodny poranek.Mosty z pnączy - Ciemna wodaTanis poczuł szponiaste ręce zaciskające się na jego gardle.Walczył i wyrywał się, a potem obudził i dostrzegł Riverwinda, który nachylał się nad nim w ciemności i potrząsał nim bezceremonialnie.– Co.? – Tanis usiadł.– Coś ci się śniło – odrzekł ponuro mieszkaniec równin.– Musiałem cię zbudzić.Twoje krzyki ściągnęłyby nam na głowę wojsko.– Tak, dzięki – wymamrotał Tanis.– Przepraszam.– Usiadł, próbując otrząsnąć się z koszmaru.– Która godzina?– Jeszcze kilka godzin do świtu – powiedział znużonym głosem Riverwind.Wrócił na poprzednie miejsce i oparł się plecami o sękate drzewo.Goldmoon spała na ziemi obok niego.Mruczała cicho i kręciła głową, wydając stłumione, płaczliwe odgłosy, niczym zranione zwierzę.Riverwind pogładził ją po srebrnozłotych włosach i uspokoiła się.– Powinieneś był mnie zbudzić wcześniej – rzekł Tanis.Wstał, rozcierając barki i kark.– To moja warta.– Czy ty myślisz, że ja mogę spać? – zapytał Riverwind z goryczą.– Musisz – odparł Tanis.– Będziesz opóźniać nasz marsz, jeśli tego nie uczynisz.– Mężczyźni z mego plemienia potrafią podróżować wiele dni bez snu – powiedział Riverwind.Wpatrywał się gdzieś w pustkę tępym, szklanym wzrokiem.Tanis chciał się sprzeczać, a potem westchnął i ucichł.Wiedział, że nigdy nie będzie w stanie zrozumieć cierpienia, jakiego doznawał mieszkaniec równin.Całkowita utrata rodziny, przyjaciół, całego życia – musiała być przeżyciem tak zastraszającym, że umysł wzbraniał się nawet przed wyobrażeniem sobie tego.Tanis zostawił barbarzyńcę i podszedł do Flinta, który rzeźbił kawałek drewna.– Mógłbyś się nieco przespać – powiedział krasnoludowi Tanis.– Ja postoję na warcie jakiś czas.Flint pokiwał głową.– Słyszałem, jak krzyczałeś.– Schował sztylet i włożył kawałek drewna do sakwy.– Broniłeś Que-Shu?Tanis zmarszczył czoło na to wspomnienie.Dygocząc z nocnego chłodu, owinął się peleryną i naciągnął kaptur.– Masz jakieś pojęcie, gdzie się znajdujemy? – zapytał Flinta.– Mieszkaniec równin twierdzi, że idziemy traktem zwanym Stepową Drogą na wschód – odrzekł krasnolud.Położył się wygodnie na ziemi, podciągając koc pod brodę.– To jakiś stary szlak.Istniał jeszcze przed kataklizmem.– Podejrzewam, że za dużo wymagalibyśmy od szczęścia, oczekując, iż trakt zaprowadzi nas do Xak Tsaroth?– Według Riverwinda, tak – wymamrotał sennie krasnolud.– Mówi, że przeszedł tylko niewielką jego część.Ale przynajmniej przejdziemy nim przez góry.– Ziewnął serdecznie i odwrócił się na bok, podkładając płaszcz pod głowę.Tanis odetchnął głęboko.Noc upływała spokojnie.Nie napotkali żadnych goblinów ani smokowców w czasie szaleńczej ucieczki z Que-Shu.Tak, jak powiedział Raistlin, najwyraźniej smokowcy napadli na Que-Shu, szukając laski, a nie podczas przygotowań do jakiejś bitwy.Zaatakowali, a następnie wycofali się.Tanis przypuszczał, że nadal obowiązuje ich termin, który podała Pani Lasu – mają znaleźć się w Xak Tsaroth w ciągu dwóch dni.A jeden dzień już upłynął.Drżąc, półelf podszedł ponownie do Riverwinda.– Czy masz jakieś pojęcie o tym, jak daleko musimy iść i w jakim kierunku? – Tanis przykucnął obok mieszkańca równin.– Tak – Riverwind pokiwał głową, przecierając piekące oczy.– Musimy iść na północny wschód, w stronę Nowego Morza.Tam, jak powiadają, znajduje się miasto.Sam nigdy tam nie byłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]