Podobne
- Strona startowa
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Follet Ken Wejsc miedzy lwy
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Follett Ken Igla
- Suworow Wiktor Kontrola (3)
- Tolkien J.R.R Hobbit
- Baka Józef Uwagi o Âśmierci niechybnej i inne wiersze (2)
- April Gentry Critical Companion to Herman Melville, A Literary Reference to His Life And Work (2006)
- Feist Raymond E Srebrzysty Ciern (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żartują, czy na pewno zwie się Sokole Oko, a nie przypadkiem Kurze Oko, ale akurat wtedy czarny karzeł wraca od mycia Roślin, więc wszyscy spuszczają oczy i milkną.Karzeł czuje, że coś się stało, ale nie wie, co.Pewnie sam by się nie połapał, gdyby stary pułkownik Matterson, rozglądając się po sali, nie dojrzał masła, natychmiast nie wskazał go palcem i nie rozpoczął wykładu, perorując tak pewnie swoim głębokim głosem, jakby to, co mówił, miało ręce i nogi.- Mas-ło.to partia re-pu-bli-kań-ska.Karzeł patrzy tam, gdzie wskazuje pułkownik, i dostrzega krążek masła, który wolno sunie w dół po ścianie niczym żółty ślimak.Mały sanitariusz mruga oczami, ale nic nie mówi - nawet nie ogląda się za siebie, bo i tak wie, czyja to sprawka.McMurphy szepcze coś i szturcha siedzących przy nim Okresowych; po chwili kiwają głowami, więc kładzie na stole trzy dolary i opiera się wygodnie.Wszyscy odwracają się na krzesłach i obserwują zjeżdżające w dół masło, które przyspiesza, na moment staje, a dalej znów spływa równo, pozostawiając na ścianie błyszczący pas.Nikt się nie odzywa.Patrzą na masło, na zegar, znów na masło.Teraz wskazówki się ruszają.Masło dotyka podłogi pół minuty przed siódmą trzydzieści i McMurphy odzyskuje pieniądze, które wcześniej przegrał.Karzeł otrząsa się z letargu, odwraca głowę od tłustej pręgi i pozwala nam opuścić stołówkę.McMurphy chowa do kieszeni wygraną, obejmuje ramieniem czarnego i na pół wypycha, na pół wynosi go na korytarz, a później do świetlicy.- Kawał dnia już za nami, stary, a ledwie wyszedłem na zero.Trzeba się pospieszyć, żeby nadrobić stracony czas.Otwórz szafę i dawaj karty, bratku, a już ja się postaram przekrzyczeć ten piekielny głośnik.Przez prawie cały ranek śpieszy się rzeczywiście i gra szybciej niż wczoraj: nadal w oko, ale teraz już na weksle, nie na papierosy.Przesuwa stolik karciany ze dwa czy trzy razy, byle dalej od głośnika.Widać, że muzyka działa mu na nerwy.Wreszcie podchodzi do dyżurki i stuka w szybę, a gdy Wielka Oddziałowa odwraca się z fotelem i otwiera drzwi, pyta ją, czy nie można by na pewien czas wyłączyć tego piekielnego jazgotu.Na swoim fotelu i za swoją szybą oddziałowa jest zupełnie spokojna - zresztą żaden dzikus nie lata teraz nago po oddziale, żeby ją wytrącić z równowagi.Metalowe usta zastygły jej w pewnym siebie uśmiechu.Mruży oczy, potrząsa głową i odpowiada McMurphy’emu uprzejmie, że nie można.- A trochę ściszyć? Przecież chyba cały Oregon nie musi słuchać trzy razy na godzinę, od świtu do nocy, jak Lawrence Welk gra Herbatkę we dwoje! Gdyby siostra ściszyła to pudło, żeby nie trzeba się było wydzierać, ile kto stawia, moglibyśmy zagrać partyjkę pokera.- Już panu mówiłam, panie McMurphy, że gry na pieniądze są wbrew regulaminowi oddziału.- Dobra, więc niech siostra ściszy głośnik choć na tyle, żeby można było grać na zapałki czy guziki od rozporków.ale proszę natychmiast ściszyć to diabelstwo!- Panie McMurphy.- zaczyna oddziałowa tonem nauczycielki i robi krótką pauzę, żeby podkreślić swój chłód i opanowanie; wie, że wszyscy Okresowi chłoną każde słowo rozmowy.- Czy chciałby pan znać moje zdanie? Uważam, że pańskie żądania są szalenie egoistyczne.Przecież nie jest pan tu sam.Na naszym oddziale są ludzie starzy, którzy wcale nie słyszeliby muzyki, gdybym ją ściszyła, ludzie, którzy nie są już w stanie czytać, układać łamigłówek ani wygrywać w karty papierosów od kolegów.Dla Mattersona, Kittlinga i pozostałych starców ta muzyka jest jedyną radością.A pan chciałby ich jej pozbawić.Wszystkie sugestie i propozycje są zawsze mile widziane, ale zanim pan z nimi wystąpi, powinien pan najpierw pomyśleć o innych pacjentach.McMurphy się odwraca, patrzy na Chroników siedzących po swojej stronie świetlicy i widzi, że to, co usłyszał, nie jest do końca pozbawione racji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]