Podobne
- Strona startowa
- Ken Kesey Lot nad kukulczym gniazdem (2)
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- McClure Ken Dawca
- Sawicka Wioletta (tom 2) Bedzie dobrze kotku
- Orson Scott Card Kalejdos
- Lee Maureen Wędrówka Marty
- Ziemianski Andrzej Achaja tom 1
- Grisham John Wspolnik (2)
- R 12 01
- Chmielewska Joanna Zlota mucha.BLACK
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ulubioną rozrywką podwładnych Simonsa było opowiadanie o jego wyczynach.Chociaż zbudowany był jak byk, jego przezwisko nie wzięło się z tego, tylko zgodniez legendą pochodziło od pewnej żołnierskiej gry zwanej zagroda byka.Wykopywanogłęboki na sześć stóp dół, do którego wchodził jeden człowiek.Istotą zabawy było usta-lenie, ilu ludzi potrzeba, żeby wyciągnąć tego człowieka z dołu.Simons uważał, że togłupia zabawa, ale pewnego razu namówiono go, żeby wziął w niej udział.%7łeby go wy-ciągnąć, potrzeba było piętnastu ludzi.Kilku z nich spędziło noc w szpitalu z połama-nymi palcami, rozkwaszonymi nosami i głębokimi ranami od ugryzień.Od tego wła-śnie czasu Simonsa nazywano Bykiem.Perot dowiedział się pózniej, że ta historyjka była mocno naciągana.Simons uczest-niczył w zabawie niejeden raz, zwykle wystarczało czterech ludzi, żeby go wyciągnąć.I nikt nigdy nie miał połamanych kości.Simons po prostu należał do takich, o którychopowiadano legendy.Zasłużył na lojalność swoich podwładnych nie dzięki pokazombrawury, ale dzięki rzetelnym wojskowym umiejętnościom.Z nieskończoną cierpliwo-ścią planował drobiazgowo każdą akcję.Był ostrożny, jedno z jego stałych powiedzeńbrzmiało: Nie musimy aż tak ryzykować.Chlubił się też tym, że nie stracił w akcji anijednego człowieka.Podczas wojny w Wietnamie Simons dowodził operacją Biała Gwiazda.Dotarł doLaosu ze stu siedmioma ludzmi i zorganizował dwanaście batalionów spośród człon-ków plemienia Mao do walki z Wietnamczykami.Jeden z batalionów przeszedł na stro-nę wroga, biorąc do niewoli część Zielonych Beretów Simonsa.Simons wylądował he-likopterem w obrębie umocnień, gdzie zajmował pozycję zdradziecki batalion.Na wi-dok Simonsa laotański pułkownik wystąpił naprzód, stanął na baczność i zasalutował.Simons kazał mu natychmiast uwolnić jeńców, zapowiadając, że w przeciwnym raziewezwie bombowce i zniszczy cały batalion.Pułkownik uwolnił jeńców.Simons zabrałich ze sobą, a potem i tak wezwał bombowce.Po trzech latach Simons wrócił z Laosuze wszystkimi stu siedmioma ludzmi.Perot nigdy nie sprawdzał wiarygodności tej le-gendy.Podobała mu się właśnie w takiej wersji.Po raz drugi Perot spotkał Simonsa po wojnie wietnamskiej.Perot praktycznieprzejął na własność pewien hotel w San Francisco i wydał trzydniowy bankiet dla po-wracających jeńców wojennych oraz uczestników akcji w Son Tay.Kosztowało go toćwierć miliona dolarów, ale przyjęcie było wystrzałowe.Przyszli: Nancy Reagan, ClintEastwood i John Wayne.Perot nigdy nie zapomniał spotkania Johna Wayne a z BullemSimonsem.Wayne ze łzami w oczach uścisnął rękę Simonsa i powiedział: Pan jest tymczłowiekiem, którego gram w filmach.48Przed rozpoczęciem przeglądu defilady Perot poprosił Simonsa, aby porozmawiał zeswoimi komandosami i ostrzegł ich przed reakcją demonstrantów. W San Francisco aż za często odbywają się antywojenne demonstracje powie-dział Perot. Pan nie wybrał tych komandosów dla ich pięknych oczu.Jeśli któryś sięzdenerwuje, może złamać jakiemuś biedakowi kark i pózniej będzie tego żałował.Simons popatrzył na Perota.Po raz pierwszy Perot doświadczył wówczas na sobie spojrzenia Simonsa.Poczuł się jak największy głupiec na świecie.%7łałował, że w ogó-le otworzył usta.Pragnął się zapaść pod ziemię. Już z nimi rozmawiałem oznajmił Simons. Nie będzie żadnych kłopotów.Tego weekendu i pózniej Perot poznał Simonsa lepiej i odkrył inne cechy jego cha-rakteru.Simons potrafił być czarujący, kiedy zechciał.Oczarował Margot, żonę Perota,a dzieci przepadały za nim.W rozmowach ze swoimi ludzmi posługiwał się żołnierskągwarą pełną niecenzuralnych wyrażeń, ale zabierając głos na bankietach czy konferen-cjach prasowych, przemawiał zdumiewająco płynnie.Na studiach wybrał jako głów-ny przedmiot dziennikarstwo.Niekiedy przejawiał prostackie upodobania, pochłaniałtony westernów i lubił muzykę dyskotekową, według określenia jego synów, ale czyty-wał również dużo książek niebeletrystycznych i miał wszechstronne zainteresowania.Wypowiadał się na temat sztuki i historii równie łatwo, jak na temat wojny i rodzajówbroni.Perot i Simons, dwie silne, władcze osobowości, unikali konfliktów w ten sposób, żetrzymali się od siebie z daleka.Nigdy się nie zaprzyjaznili.Perot, w przeciwieństwie doMargot, nigdy nie mówił Simonsowi po imieniu: Art.Podobnie jak większość ludzi Pe-rot nigdy nie wiedział, co Simons myśli, dopóki sam mu tego nie powiedział.Perot pa-miętał pierwsze spotkanie z Simonsem w Fort Bragg.Przed wejściem na mównicę za-pytał Lucille, żonę Simonsa: Jaki jest naprawdę pułkownik Simons? Lucille odpowie-działa: Och, to taki duży pluszowy niedzwiadek.Perot powtórzył to w swoim prze-mówieniu.Uczestnicy akcji w Son Tay zrywali boki ze śmiechu.Simons nawet się nieuśmiechnął.Perot nie wiedział, czy ten nieprzenikniony człowiek zgodzi się uwolnić dwóch pra-cowników EDS z irańskiego więzienia.Czy Simons był wdzięczny za przyjęcie w SanFrancisco? Być może.Po tym przyjęciu Perot sfinansował wyprawę Simonsa do Laosuw poszukiwaniu zaginionych w akcji żołnierzy amerykańskich, którzy nie wrócili ra-zem z jeńcami wojennymi.Po powrocie z Laosu Simons w obecności grupy urzędni-ków EDS wyraził się następująco: Perot jest człowiekiem, któremu trudno odmówić.Wjeżdżając na lotnisko w Denver, Perot zastanawiał się, czy teraz, po sześciu latach,Simons nadal uważa go za człowieka, któremu trudno odmówić.Ale to była ostateczność.Perot zamierzał najpierw użyć wszelkich legalnych sposo-bów.49Wszedł do budynku, kupił bilet na następny lot do Dallas, a potem znalazł telefon.Zadzwonił do EDS i poprosił T.J.Marqueza, jednego z najwyższych rangą pracowni-ków.Nazywano go T.J., a nie Tom, ponieważ w EDS było wielu innych Tomów. Chcę, żebyś znalazł mój paszport polecił mu Perot i załatwił mi wizę irań-ską. Ross, uważam to za najgorszy pomysł z możliwych oświadczył T.J.T.J.zawsze gotów był się sprzeczać do upadłego, gdyby mu pozwolono. Nie zamierzam z tobą dyskutować uciął Perot. To ja namówiłem Paula i Bil-la, żeby tam pojechali, więc teraz muszę ich wyciągnąć.Odwiesił słuchawkę i ruszył do sali odlotów.Tak czy owak, miał zepsute święta.T.J.czuł się lekko urażony.Jako stary przyjaciel Perota i wicedyrektor EDS nie byłprzyzwyczajony, żeby traktowano go jak chłopca na posyłki.Perot miał tę wadę, że kie-dy go poniosło, nadeptywał ludziom na odciski nie zważając, że zadaje im ból.Był czło-wiekiem wyjątkowym, ale nie był świętym.2.Ruthie Chiapparone również miała zepsute święta.Zamieszkała w domu swoich rodziców, jednopiętrowym budynku liczącym sobieosiemdziesiąt pięć lat, na południowo-wschodnich obrzeżach Chicago
[ Pobierz całość w formacie PDF ]