Podobne
- Strona startowa
- Ken Kesey Lot nad kukulczym gniazdem (2)
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Follet Ken Wejsc miedzy lwy
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- Frank Herbert Dzieci diuny
- Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka (2)
- King Stephen Christine (SCAN dal 1119)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak.Będzie nas reprezentował doktor Dunbar.Dunbar uśmiechnął się i skinął głową.Jednocześnie z uwagą obserwował reakcję ludzi z Médic Ecosse.Również się uśmiechali, ale niezbyt pewnie.– A więc tę sprawę mamy załatwioną – oświadczył Bannon.– Wciąż pozostaje otwarta najważniejsza kwestia.Czy możemy się spodziewać osiągnięcia całkowitego porozumienia?Nikt nie zgłosił sprzeciwu, ale zebrani wiedzieli, że wszystko zależy teraz od Rossa.A jego nie było już w sali.– Może zjedlibyśmy lunch? – zaproponował nagle Giordano.– Nasza kuchnia jest bardzo dobra.Na pewno nikt nie będzie narzekał.– Nigdy nie myślałem, że Bannon to facet z jajami i stać go będzie na takie rozegranie partii – stwierdził mężczyzna idący przed Dunbarem.– To kryminał, żeby tak potraktować Rossa – odrzekł jego rozmówca.– Myśli pan, że uda im się postawić na swoim?– Chyba wiele zależy od tego, co zrobi Ross.Bez niego.będziemy mieli po prostu jeszcze jeden zwykły szpital.– Raczej pięciogwiazdkowy hotel.– Uważa pan, że odejdzie?– Kto wie? Ciekawe, o ile zmniejszą mu fundusz na badania i czy są gotowi pójść na jakieś ustępstwa.Może duma nie pozwoli mu przerwać pracy.Ale przyjęliby go wszędzie na świecie z otwartymi rękami.Z jego reputacją.Jeśli chce pan znać moje zdanie, Urząd do spraw Szkocji przegra tę partię.– A zatem nie będzie żadnych zmian.– Przede wszystkim, dziwię się, po co w ogóle Ross tu przyjechał – zaczął się głośno zastanawiać pierwszy z mężczyzn.– Jeśli najbardziej interesuje go praca naukowa, powinien poszukać sobie miejsca w jakiejś znanej akademii medycznej.– Słuszna uwaga – zgodził się jego rozmówca.– A może to sprawa tutejszego jedzenia? – padło żartobliwe stwierdzenie.Weszli do jadalni i przyjrzeli się temu, co im zaoferowano.Stoły uginały się pod ciężarem wykwintnych potraw.Lunch dobiegi końca o drugiej.Rozpoczęcie następnej rundy rokowań zaplanowano na drugą trzydzieści, toteż w przerwie przedstawiciele obu stron dyskutowali ze sobą.Dunbar krążył po jadalni z filiżanką kawy, podsłuchując grupki rozmawiających mężczyzn.Sprytnie i z humorem odpowiadał na pytania dotyczące jego przyszłej roli.Twierdził, że jest zbyt wcześnie, żeby o tym mówić.Nie osiągnięto przecież jeszcze porozumienia.Zebranie miało się zaraz rozpocząć, gdy zauważył Giordana zatopionego w rozmowie z Rossem.Widząc zbliżającego się ministra, dyrektor odszedł na bok, a jego miejsce zajął Bannon.Dunbar zastanawiał się, czy nie zamierza zmienić swego nieprzejednanego stanowiska.Usadowił się w pobliżu dwóch głównych protagonistów.– Chyba pan rozumie, Ross, że nie ma w tym nic osobistego – Bannon uśmiechnął się wymuszenie.Ross posłał mu spojrzenie świadczące dobitnie o tym, co myśli o politykach.– Oczywiście – odpowiedział ponuro.– Doceniam znaczenie pańskich badań, doktorze.Wiem również, czym one są dla pana.Zapewne potrzebuje pan trochę czasu, by wszystko rozważyć.Ale pomyślałem, że może już podjął pan jakąś decyzję.– Owszem, panie Bannon – odparł Ross.– Podjąłem.3Mijał trzeci tydzień, a Kate i Sandy wciąż odbywali podróże do Glasgow, tam i z powrotem.Przedłużające się napięcie zaczęło dawać się im we znaki.Czuli się też winni, że nieustannie zwalniają się z pracy.– Będę musiała zrezygnować z tej posady – powiedziała Kate, gdy w kolejny piątek jechali odwiedzić Amandę.– To nie w porządku wobec szkoły.– Jestem pewien, że rozumieją twoją sytuację – odparł Sandy.– Ja też jestem tego pewna, ale przeze mnie mają zbyt dużo obowiązków.Nie wypada mi wykorzystywać ich w nieskończoność, a oni są zbyt uprzejmi, by mi cokolwiek powiedzieć.Będę musiała coś zdecydować.– Może masz rację – przyznał Sandy.Był w lepszej sytuacji.Wprawdzie dwaj koledzy musieli zastępować go podczas dnia, ale on brał więcej dyżurów nocnych, żeby im to wynagrodzić.Zarówno Charlie, jak i Andrew niedawno założyli rodziny i taki układ całkiem im odpowiadał.Kate była mniej zadowolona.Sandy spędzał z nią ostatnio niewiele wieczorów.– Myślałam, że do tej pory Amanda dawno będzie w domu – odezwała się Kate.– Na początku mówili, że to zajmie najwyżej dwa tygodnie i potem będziemy przyjeżdżać tylko na dializy.Przypuszczam, że coś jest nie tak.A nawet jestem o tym przekonana, tyle że nic nam nie mówią.Sandy zerknął kątem oka na żonę siedzącą obok w samochodzie.Zagryzła wargi i nerwowo wyłamywała sobie palce.Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w drogę wijącą się za szybą.– Grayson na pewno coś by nam powiedział – próbował ją przekonać Sandy.– On niczego nie ukrywa.A skoro Turner powiedział, żebyśmy dziś przyjechali, z pewnością czegoś się dowiemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]