Podobne
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Tolkien J.R.R Rudy Dzil i Jego Pies
- Dav
- Vincenzi Penny Niebywały skandal
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- Michail Bulhakow Mistrz i Malgorzata v 1.1
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydostawszy się za wysoki żywopłot otaczający od wschodniej strony zagrodę, skręcili na północ ipodążali odtąd ku północno-wschodowi.Za radą Beorna zdecydowali się nie jechać do głównej drogi leśnej,leżącej na południe od jego włości.Gdyby z gór zeszli przez przełęcz, ścieżka prowadziłaby ich brzegiemgórskiego potoku, który wpadał do rzeki o kilka mil na południe od Samotnej Skały.Był tam bród dośćgłęboki, przez który mogliby się przeprawić, gdyby mieli jeszcze swoje kuce, a dalej dróżka wiodąca na skrajlasów, do wylotu starego, leśnego gościńca.Beorn jednak przestrzegał, że drogą tą obecnie częstochadzają gobliny, a gościniec, z dawna nie używany, jak słyszał, zarósł dalej na wschód lasem i kończył sięwśród nieprzebytych moczarów, na których zatarły się już ślady dawnych ścieżek.Poza tym gościniec powschodniej stronie wyprowadzał z puszczy w miejscu daleko na południe odsuniętym od Samotnej Góry,musieliby więc stamtąd odbyć jeszcze długi i trudny marsz.Na północ od Samotnej Skały puszczaprzybliżała się do Wielkiej Rzeki, a chociaż i góry także ku niej się tam podsuwały, Beorn radził wędrowcomobrać tę drogę, bo po kilku dniach jazdy mieli tam znalezć początek mało znanej ścieżki przecinającejMroczną Puszczę i wychodzącej niemal wprost pod Samotną Górę.- Gobliny - mówił Beorn - nie ośmielą się przeprawić za Wielką Rzekę nawet o sto mil na północ od mojejskały ani podejść bliżej do mego domu - dobrze jest nocą strzeżony! - ale na waszym miejscu jechałbymostro.Jeśli bowiem podejmą zamierzoną napaśc, wkrótce przeprawią się przez rzekę na południu i obsadzącały skraj lasów, by wam odciąć drogę, a pamiętajcie, że wargowie szybciej biegną niż kucyki.Mimo tobezpieczniej dla was będzie jechać na północ, bo chociaż w ten sposób zbliżacie się do ich siedzib, alerobicie to, czego gobliny najmniej się spodziewają, i będą miały dalszą drogę, by was doścignąć.Ruszajcieteraz, jak zdołacie najżywiej!Dlatego to jechali w milczeniu i wypuszczali kuce do galopu wszędzie tam, gdzie gładki, porosły trawągrunt na to pozwalał; czarny wał gór mieli po lewej ręce, a przed sobą w dali linię rzeki wyznaczoną przezdrzewa, które zbliżały się z każdą minutą.Kiedy ruszali, słońce dopiero zaczynało zniżać się ku zachodowi ido wieczora złociło cały kraj wokół nich.Nie chciało się wierzyć, żeby pościg goblinów naprawdę groził, toteżgdy już kilka mil dzieliło wędrowców do Beornowego domu, nawiazały się znów pogawędki, rozbrzmiałypieśni i wszyscy zapomnieli niemal o ciemnej ścieżce, która czekała ich w dalszej podróży.Wieczoremjednak, gdy zapadł zmierzch, a szczyty gór rozżarzyły się blaskiem zachodzącego słońca, rozbili obóz,wystawili straże i większość krasnoludów spała niespokojnie, bo w snach prześladowało ich wycieżerujacych wilków i wrzaski goblinów.Lecz nazajutrz dzień wstał znów piękny i pogodny; białe, jak gdyby już jesienne opary zalegały ziemię ibyło dość chłodno, wkrótce jednak słońce wzeszło w czerwieni na wschodzie, mgły zniknęły, a kompaniaruszyła w dalszą drogę, gdy cienie jeszcze były bardzo długie.Jechali tak przez dwa dni, nie widząc wciążnic prócz trawy, kwiatów, ptaków i pojedynczych drzew, a od czasu do czasu napotykali stadka rudych sarnpasących się lub odpoczywających o południu w cieniu.Hobbitowi zdarzyło się parę razy dostrzec rogijelenia sterczące z wysokiej trawy i z początku myślał, że to suche gałęzie.Trzeciego dnia szczególniegorliwie popędzali kuce - Beorn zapowiedział, że czwartego ranka dotrą do leśnej ścieżki - i niezatrzymawszy się o zmroku, jechali dalej nocą przy księżycu.Gdy zmierzchało, hobbitowi wydało się, żewidzi daleko, to z prawej, to z lewej strony, cień wielkiego niedzwiedzia przemykającego chyłkiem w tymsamym co oni kierunku.Kiedy jednak ośmielił się wspomnieć o tym Gandalfowi, czarodziej rzekł szybko:- Sza! nie zwracaj na to uwagi.Nazajutrz zerwali się do drogi przed świtem, chociaż popasali nocą bardzo krótko.Kiedy się rozjaśnło,zaraz ujrzeli przed sobą las, jak gdyby biegnący na ich spotkanie, a może raczej piętrzący na ich powitanieczarny, ponury mur w poprzek drogi.Teren zaczął się wznosić stopniowo, a hobbit miał wrażenie, żejednocześnie ogarnia ich coraz głębsza cisza.Ptaki pomilkły, sarny zniknęły, nawet królików nie było nigdziewidać.Po południu dotarli na próg Mrocznej Puszczy i popasali niemal w cieniu drzew rosnących na jejskraju.Pnie miały grube i sękate, konary pokrzywione, liście ciemne i długie.Bluszcz oplatał je i słał sięwokół po ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]