Podobne
- Strona startowa
- Wiktor Krawczenko Wybrałem wolnoć. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariusza
- Gomulicki Wiktor Wspomnienia Niebieskiego Mundurka
- Wiktor Suworow Akwarium
- Suworow Wiktor Alfabet Suworowa
- Suworow Wiktor Kontrola (SCAN dal 880)
- Suworow Wiktor Kontrola (2)
- Stanislaw Lem Pokoj na Ziemi (4)
- Alex Joe Powiem wam jak zginal
- Eco Umberto Imie Rozy (2)
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki Robespierre.Przegrał, bo urzekła go sława i honory.Zewnętrzne, nieistotne atrybuty władzy.Jedynie nieliczni pragną władzy dla niej samej.Znają jej prawdziwy smak.Bez domieszek.Nastia jest przekonana, że na świecie żyje tylko jeden człowiek, który poznał smak władzy do końca.Ten człowiek chodzi w butach z cholewami, w żołnierskim płaszczu i zielonej czapce z daszkiem.Nie musi rozcieńczać smaku władzy orderami i tytułami.Upija się nią w czystej postaci.Nastia odwróciła się na drugi bok.Wtuliła policzek w poduszkę ze świadomością, że jest szczęśliwa.VIWszystkie ścieżki w podmoskiewskim lesie pachniały wiosną.Wykopany dół przesycony był świeżymi sokami.Zanosiło się na piękną wiosenną egzekucję.Lubię przebiśniegi, których już nigdy nie będę zbierał w lasach pod Moskwą.A Nastia, jeszcze zanim rozpoczęła się egzekucja, zebrała ich cały bukiet.Lokomotywa NACZSPECREMBUDU ciągnęła tym razem pięć zakratowanych wagonów.W każdym z nich były trzy przedziały dla ochrony, jeden stanowił karcer, a pozostałych sześć zajmowali wrogowie ludu.W każdym przedziale po dwunastu.Czyli w jednym wagonie - siedemdziesięciu dwóch.W pięciu - trzystu sześćdziesięciu.Tu i ówdzie wtłoczono więcej niż po dwanaście osób.W karcerach zamknięto najgorszy element.Słowem, wrogów ludu było razem czterystu pięćdziesięciu czterech.Z Taganki więzienną budą przywieziono jeszcze ośmiu reedukowanych.Po egzekucji mieli pozbierać buty i poukładać zwłoki w dole.Ma się rozumieć, jak skończą robotę, trzeba będzie ich też rozwalić.A więc wszystkich razem - czterystu sześćdziesięciu dwóch.Nasze plany pięcioletnie nabierają rozmachu.Wszędzie wprowadza się ulepszenia.A już szczególnie jeśli chodzi o rozstrzeliwanie.Jeszcze trzy miesiące temu skazanych konwojowano pieszo.A teraz, proszę.Motoryzacja.Chołowanowowi przydzielono autobus ZIM, z Zakładów im.Mołotowa.Bardzo przyzwoity, lśni i pachnie świeżą farbą.Dół pomalowany na granatowo, góra na niebiesko.Dbają w fabryce o estetykę wyrobów.Autobus ma wejście z tyłu.Można go podstawić bezpośrednio pod drzwi wagonu i rozładowywać przedział po przedziale.Autobus pełen wrogów ludu podjeżdża na miejsce egzekucji.Konwojenci nie muszą się męczyć.Pozostaje im tylko ustawić więźniów.- Wiązać mocniej! Tak krępować ręce drutem, żeby wyli z bólu!Stoi Chołowanow na wzgórku.Zęby wyszczerzył w uśmiechu.Przypomina psa z konwoju.Nogę oparł na pniaku.Całujcie but, skurwysyny!Całują.A Chołowanow ze wzgardą kopie ich w twarz: a masz, psia twoja mać.Przyszła pora na zwolenników Jeżowa.Pokornie idą na rozstrzelanie.Z wybitymi zębami, z pokrwawionymi twarzami, ze zmiażdżonymi palcami.Wyskakują z autobusu, mrużą oczy.Spieszno im do rozwałki.Boją się, by nie zmieniono wyroku.Aż nie wierzą, że udało im się dożyć śmierci.Wiosna buszuje po lesie, a oni przez te trzy miesiące już zapomnieli, że w ogóle istnieje taka pora roku.Zapomnieli, co to dzień i promienie słońca.Zapomnieli, jak się nazywają.Pamiętają tylko o jednym: że po życiu przychodzi śmierć.Śmierć, która przynosi spokój i ukojenie.Śmierć-wybawicielka.Ożywieni nadzieją, poszturchując się i popychając, spieszą teraz na jej spotkanie.Do dołu.VIIWszyscy są zmęczeni.Wyczerpani.Rozstrzeliwanie to ciężka robota.Ktoś w szarym mundurze, na stronie, kończy właśnie redagować gazetkę ścienną “Stalinowski Strzelec”: Zmęczeni, ale zadowoleni.Marzy, żeby zostać pisarzem.Budzi się w nim talent literacki, który w przyszłości wybuchnie z siłą wulkanu.Towarzysz Stalin naradzi się z towarzyszami i mianuje go wybitnym pisarzem.Klasykiem realizmu socjalistycznego.A tymczasem - męka tworzenia.Trzeba opisać egzekucję do gazetki ściennej.Tak, żeby swoi wiedzieli, o czym mowa, a niewtajemniczeni - nie: Pododdział towarzysza Szyrmanowa otrzymał od dowództwa odpowiedzialne zadanie.A praca naprawdę nie jest lekka.Na pozór wydaje się, że to nic wielkiego położyć trupem czterysta osób.Ale spróbujcie sami.Ilu to wymaga dodatkowych czynności!Na końcu rozstrzeliwuje się reedukowanych.Z nimi zawsze najwięcej zamieszania.Chcą żyć.Krzyczą, szarpią się, wyrywają.Że niby nie spodziewali się takiego losu.Ale już z nimi spokój.I w tym momencie na szyję Nasti zarzucono od tylu pętlę z cienkiego drutu.Zaciśnięto mocno.Wiadomo: przeszkolona, zna różne sztuczki.Nastia z trudem chwyta powietrze.Bezskutecznie próbuje rozluźnić pętlę.Olbrzymia łapa Chołowanowa spada jej na głowę.Szyrmanow chwyta Nastię za włosy, a Chołowanow puszcza w ruch pięści.Wali jak w bęben.Ból nie przychodzi od razu.Chołowanow bije, a usłużny Szyrmanow zaciąga garotę, żeby się dziewczyna nie szarpała.Cisnęli na mokry piach to, co jeszcze przed chwilą było Anastazją Strzelecką.Chołowanow zadarł jej głowę szarpnięciem za włosy.- Przypomnij sobie, ilu ludzi załatwiłaś.Jeden skurwiel jest wystarczającym powodem, żeby dostać czapę.A ty ilu rozwaliłaś? I eszelon kryminalistów wypuściłaś na wolność.Co z tego, że w interesie władzy radzieckiej.Kto powiedział, że władza odpłaca wdzięcznością? W dodatku za dużo wiesz.Możesz stać się niebezpieczna.Aż nadto powodów, żeby się od ciebie uwolnić.Podaruję ci lekką śmierć.A teraz.Teraz całuj but.EPILOGOtworzyła oczy.Przed nią - nieskończona biel.Pomalowany na biało sufit.Zapach szpitala.Jest jej dobrze.Tak dobrze, że trzeba o tym opowiedzieć wszystkim.Wszystkim.Ale zamiast słów wyrywa się Nasti westchnienie.Przed oczami Nasti przesuwają się strzępy wspomnień: sekcja spadochroniarska, skoki, dacza.Stalina, NACZSPECREMBUD, klasztor zagubiony w lesie, samolot wodza narodu, Most Aleksandrowski, egzekucje, egzekucje, znów NACZSPECREMBUD i znów egzekucje i wreszcie jej własna egzekucja.Dziwne.Gdzie jest? Nie może poruszyć głową.Patrzy w sufit.Głowę ma w bandażach.Jeśli trochę podniesie oczy, widzi ścianę.Nieokreślonego koloru.To jakaś miła, uspokajająca barwa.Na prawo też ściana w tym samym kolorze.Na lewo - kwiaty.Dużo kwiatów.Gladiole.Gdzie wczesną wiosną w Moskwie można dostać gladiole? W kremlowskich oranżeriach.Jeśli Nastia opuści oczy, widzi białe prześcieradło.Czuje jego zapach i smak.Prześcieradło szeleści pod palcami i pachnie morzem.I jeszcze gorącym żelazkiem.Ale bardziej morzem.Jeszcze dalej widać koc z wielbłądziej wełny.Wymyślny wzór, jaskrawe kolory.Za kocem - szczyt łóżka.Zmęczyło już Nastię patrzenie.Lepiej zamknąć oczy.Chce jej się pić.Bardzo powoli i cicho powiedziała: pić.Może tylko poruszyła wargami.Ale zrozumieli, o co jej chodzi.Ust dotknęła rurka.Woda.Woda o przedziwnym smaku.Jak na stalinowskiej daczy.Oczy ma zamknięte, ale nie śpi.Znowu widzi korzenie sosen w białym piasku dołu wykopanego na setki ciał.Pamięta zapach tego dołu.Zapach świeżych zwłok.Nie ma tu tego zapachu.Są inne.Skąd? Nastia węszy.Gdzie jest? Otworzyła oczy.Sufit.Już znany.Teraz podnieść oczy do góry.Tam powinna być ściana.Jest.Na prawo - też ściana.Zgadza się.Na lewo - kwiaty.Opuszczamy oczy - prześcieradło, koc, szczyt łóżka.Obok - twarz siostry miłosierdzia.I szklanka z rurką.Komuniści nazywają siostry miłosierdzia nazywają średnim personelem medycznym.Fuj, jak to wstrętnie brzmi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]