Podobne
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Paweł Szlachetko Adwokat spraw ostatnich. Kontrakt
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- Silva Daniel Ostatni szpieg Hitlera
- Saylor Steven Ostatnie sprawy Gordianusa
- King Stephen Mroczna wieza I Roland
- Oramus Marek Senni zwyciezcy (SCAN dal 969)
- Bova Ben Zbrodnia
- 1736
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dokąd idziesz, z boską pomocą? - zapytała.- Na pustynię.- Gdzie? Mów głośniej!- Na pustynię.Stara wykrzywiła usta; jej oczy zrobiły się dzikie.- Do klasztoru? - zawołała z niespodziewanym gniewem.- Dlaczego? Co masz tam do roboty? Nie szkoda ci młodości?Milczał.Stara potrząsnęła łysą głową i zasyczała jak wąż.- Pewnie chcesz odnaleźć Boga - dodała z przekąsem.- Tak - odrzekł młodzieniec słabym głosem.Kobieta kopnęła psa, który plątał się jej pod nogami i zbliżyła się do młodzieńca.- Och, ty biedaku - zawołała - nie wiesz, że Bóg nie mieszka w klasztorach, ale w ludzkich domach! Tam gdzie jest mąż i żona jest i Bóg; gdziekolwiek są dzieci i drobne obowiązki, gotowanie, spory i pojednania tam też jest Bóg.Nie słuchaj tych eunuchów.Są jak zgniłe winogrona! Bóg, o którym ci mówię, Bóg z ludzkiego domostwa, nie z klasztoru, to jest prawdziwy Bóg.To jego powinieneś podziwiać.Drugiego zostaw tym leniwym, bezpłodnym idiotom na pustyni.Im więcej mówiła, tym bardziej się zapalała.Skrzeczała długo: była to chwila jej zemsty.Potem uspokoiła się.- Wybacz mi, mój chłopcze - rzekła dotykając ramienia młodzieńca - ale kiedyś miałam syna, był wspaniały, podobny do ciebie.Pewnego ranka stracił zmysły i odszedł do klasztoru na pustyni, do uzdrowicieli - niech spadną na nich wszystkie plagi i niech nikogo już nie uleczą! Straciłam go i teraz wkładam i wyciągam chleb z pieca, ale kogo mam karmić? Moje dzieci? Wnuki? Jestem uschniętym drzewem bez owoców.Umilkła na chwilę, żeby otrzeć oczy, a potem mówiła dalej:- Od lat wznoszę ręce do Boga.“Dlaczego go urodziłam?" - wołałam.- “Miałam jednego syna, dlaczego mi go zabrałeś?" Wołałam tak i wołałam, ale kto mógłby się spodziewać, że mnie usłyszy! Jeden tylko raz widziałam, jak otwarły się niebiosa.To było o północy, na szczycie góry proroka Eliasza.Usłyszałam grzmiący głos: “Możesz sobie krzyczeć, aż zachrypniesz".Potem niebo zamknęło się; wtedy po raz ostatni wezwałam Boga.Syn Marii wstał, wyciągnął rękę, żeby pożegnać się z kobietą, ale ta cofnęła dłoń.Jeszcze raz syknęła jak wąż:- To o pustynię chodzi, co! Też masz apetyt na piasek, tak? Gdzie masz oczy chłopcze? Nie widzisz winnic, kobiet, słońca? Mówię ci, idź do Magdali - tam jest twoje miejsce! Nie czytałeś nigdy Pisma? Bóg mówi: “Nie chcę postu i modłów, chcę mięsa!" Innymi słowy chce, byś płodził mu dzieci!- Do widzenia - powiedział młody mężczyzna - niech Bóg zapłaci ci za chleb, którym mnie nakarmiłaś.- Niech Bóg tobie wynagrodzi - powiedziała łagodnie stara - niech cię wynagrodzi za dobro, które mi uczyniłeś.Minęły lata od czasu, kiedy człowiek zatrzymał się w tej ruderze, a jeśli ktokolwiek tędy przechodził, zawsze był stary.Przeszedł przez winnice, przeskoczył przez płot i znalazł się ponownie na głównej drodze.- Nie znoszę widoku ludzi - rzekł do siebie.- Nie chcę ich oglądać; nawet chleb, który dają, to trucizna.Tylko jedna droga prowadzi do Boga: ta, którą dziś wybrałem.Przechodzi między ludźmi nie dotykając ich i kończy się na pustyni.Ach, kiedy tam wreszcie dotrę!Słowa nie zdążyły jeszcze przebrzmieć, gdy za jego plecami rozległ się śmiech.Odwrócił się przestraszony.Bezusty śmiech wstrząsnął powietrzem; syczący, złośliwy, wrogi śmiech.- Adonai! Adonai! - wyrwało się z jego ściśniętego gardła.Ze zjeżonymi włosami wpatrywał się w przepełnione śmiechem powietrze; potem rzucił się jak szalony przed siebie i natychmiast usłyszał odgłos stóp biegnących za nim.- Zaraz mnie złapie, zaraz mnie złapie - szeptał i biegł.Kobiety nadal żęły zboże.Mężczyźni zabierali snopki do młócenia; inni, w oddali, przesiewali ziarno.Ciepły wiatr porywał plewy i rozsiewał je po ziemi jak złoty pył, pozostawiając ciężkie ziarna na stosach.Przechodnie brali garść pszenicy, całowali ją i życzyli właścicielowi podobnych zbiorów za rok.Daleko stąd, usadowiona między dwoma wzgórzami, imponująca, nowoczesna, pełna posągów, teatrów i umalowanych kobiet, znajdowała się bałwochwalcza Tyberiada.Jej widok przepełniał syna Marii strachem.Kiedyś, gdy był jeszcze dzieckiem, poszedł tam ze swym wujem rabinem, którego wezwano, by wypędził złe duchy z pewnej dobrze urodzonej Rzymianki.Była najwyraźniej opętana przez diabła z łaźni, bo wychodziła zupełnie naga na ulice i zaczepiała przechodniów.Wraz z rabinem weszli do pałacu akurat w chwili, gdy napadł ją jej demon.Ścigana przez niewolników biegła w kierunku bramy wiodącej na ulicę.Rabin wyciągnął laskę i zatrzymał ją; gdy ujrzała chłopca, rzuciła się na niego.Syn Marii krzyknął i zemdlał; od tego momentu drżał zawsze na wspomnienie tego bezwstydnego miejsca.- To miasto przeklęte przez Boga - mówił mu rabin.- Gdy będziesz tamtędy przechodził, idź szybko, spuść wzrok na ziemię i myśl o śmierci, albo patrz w niebo i myśl o Bogu.Jeśli chcesz mego błogosławieństwa, wybierz inną drogę, gdy podróżujesz do Kafarnaum.Miasto śmiało się teraz w słońcu jak zuchwała dziewka; ludzie wylewali się przez bramy pieszo i konno, na wieżach łopotały flagi z dwugłowym orłem i błyszczały brązowe herby.Kiedyś syn Marii widział ścierwo kobyły na trzęsawisku opodal Nazaretu.Było wzdęte, a naciągnięta skóra wyglądała jak bęben
[ Pobierz całość w formacie PDF ]