Podobne
- Strona startowa
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Tolkien J.R.R Rudy Dzil i Jego Pies
- Tolkien J.R.R Niedokonczone opowiesci t.2 (SC
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- 1 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci t I
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Pratchett Terry Zbrojni
- Alistair Maclean Tabor (6)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu pan Baggins stracił cierpliwość. Przeklęty gadzie, przeklęty Smaugu! pisnął głośno. Przestań się ba-wić w ciuciubabkę! Zaświeć no, a potem możesz mnie zjeść, jeżeli uda ci się mniezłapać.Słabe echo obiegło niewidoczne w mroku kąty pieczary, ale nikt hobbitowi nieodpowiedział.Bilbo wstał, nie miał jednak pojęcia, w którą stronę się zwrócić. Do licha, co też ten Smaug knuje powiedział. Najwidoczniej nie przyj-muje dziś po południu (czy w nocy, bo nie wiem, która godzina).Jeżeli Oin i Glo-in nie zgubili hubki i krzesiwa, moglibyśmy sobie tu poświecić i rozejrzeć się, pókiszczęście sprzyja.Krasnoludy, rzecz prosta, bardzo się przelękły, kiedy Bilbo spadł z łoskotemz progu tunelu na dno jamy, i przycupnęły tam, gdzie ich zostawił, w pobliżu wyj-ścia. Pss! pss! syknęły usłyszawszy głos hobbita.Trochę mu to dopomogło zo-rientować się, gdzie są towarzysze, ale przez dość długi czas nie mógł się od nichdoprosić czegoś więcej.Wreszcie, kiedy już zaczął tupać i wniebogłosy wrzesz-czeć o światło, Thorin dał się przekonać i wysłał Oina z Gloinem po zostawione172w górnym końcu tunelu pakunki.Chwilę pózniej migotliwe światełko zapowiedziało powrót wysłanników.Oinniósł w ręku małą pochodnię z sosnowej trzaski, a Gloin dzwigał pod pachą całypęk łuczywa.Bilbo spiesznie podbiegł do wylotu i chwycił pochodnię; nie mógłjednak nakłonić krasnoludów, żeby zapalili więcej świateł i weszli za nim do pie-czary.Thorin przezornie wytłumaczył, że pan Baggins jest nadal z urzędu wy-znaczonym rzeczoznawcą włamywaczem i wywiadowcą.Jeśli chce ryzykowaći palić światło, to jego sprawa.Oni wszakże wolą poczekać w tunelu na powrótpana Bagginsa.Siedli więc wszyscy trzynastu w pobliżu wyjścia i przyglądali sięjego poczynaniom.Widzieli drobną, ciemną sylwetkę hobbita sunącą naprzód z małą pochodniąwzniesioną w górę.Póki był blisko, dostrzegali od czasu do czasu błysk i słysze-li dzwięk metalu, gdy potykał się o jakiś złoty przedmiot.Zwiatełko w jego rękumalało, w miarę jak się oddalał w głąb rozległej pieczary, potem zaczęło migaćcoraz wyżej w powietrzu.Bilbo wspinał się na ogromny kopiec skarbów.Wkrót-ce osiągnął szczyt, ale szedł dalej.Zauważyli, że w pewnym momencie zatrzymałsię i schylił, ale nie wiedzieli dlaczego.To był Arcyklejnot, Serce Góry.Bilbo poznał go, pamietając opis Thorina; niemogło być drugiego takiego klejnotu nawet w tym cudownym skarbcu ani na ca-łym szerokim świecie.Kiedy hobbit jeszcze piął się na kopiec, błysnął przed nimten biały ognik i pociągnął go ku sobie z daleka.Potem rósł stopniowo, aż zmie-nił się w kuleczkę bladego blasku.Gdy Bilbo się zbliżył, kuleczka rozbłysła migotli-wymi, różnobarwnymi skrami, odbijając i rozszczepiając kołyszący się płomień łu-czywa.Wreszcie spojrzał na nią wprost z góry i na chwilę dech mu zaparło z wra-żenia.Olbrzymi brylant świecił własnym, wewnętrznym blaskiem, zarazem jed-nak, oszlifowany i ukształtowany przez krasnoludy, które go wydobyły niegdyśz serca Góry, łowił z zewnątrz każdy promień światła i przeobrażał go w dziesięćtysięcy iskier białego blasku grającego wszystkimi kolorami tęczy.Ręka hobbita sięgnęła po klejnot, jakby przyciągnięta czarodziejską siłą.Cięż-ki, ogromny brylant nie mieścił się w małej garści, ale Bilbo, zamknąwszy oczy,podniósł go i wsunął do najgłębszej kieszeni. Teraz jestem naprawdę włamywaczem pomyślał. Chyba jednak będęmusiał krasnoludom o tym powiedzieć.ale pózniej.Mówili przecież, że pozwo-lą mi wybrać, co zechcę.A ja bym na pewno wybrał to, niechby zatrzymali sobiecałą resztę.Mimo to nie miał spokojnego sumienia: wiedział w głębi duszy, że Thorin, choćmówił o swobodzie wyboru, nie zamierzał ofiarować mu tego cudownego klejno-tu; przeczuwał też, że za ten swój uczynek odpokutuje w przyszłości.173Ruszył znów naprzód.Zsunął się z kopca po drugiej stronie i światło jego po-chodni znikło z pola widzenia czatujących krasnoludów.Wkrótce jednak znów imbłysnęło w oddali.Bilbo posuwał się teraz dnem pieczary.Szedł naprzód, aż dotarł do wielkich drzwi w przeciwległej ścianie; powiewświeżego powietrza orzezwił go, lecz omal nie zgasił łuczywa.Bilbo nieśmiałowyjrzał przez drzwi: zamajaczył mu długi ciąg korytarzy i u ich końca pierwszestopnie szerokich schodów wznoszących się w mroku ku górze.Ani szmeru, aniśladu Smauga.Hobbit miał już zawrócić, kiedy musnął go jakiś czarny przedmioti coś w locie otarło się o jego twarz.Bilbo pisnął i wzdrygnął się gwałtownie, stra-cił równowagę i przewrócił się na wznak.Pochodnia wypadła mu z ręki i zgasła. Przypuszczam.mam nadzieję, że to był po prostu nietoperz myślał, bar-dzo zgnębiony. Ale co teraz zrobię? Gdzie jest wschód, południe, północ i za-chód? Thorin! Balin! Oin! Gloin! Fili! Kili! krzyczał Bilbo, ile sił w płucach, alew wielkiej, czarnej pustce głos jego brzmiał słabo i niknął. Auczywo mi zga-sło! Niech ktoś przyjdzie na pomoc! Odwaga opuściła hobbita w tej chwili zu-pełnie.Krasnoludy słyszały słaby krzyk, ale rozróżnić zdołały tylko to jedno sło-wo: pomoc! Co, u licha, mogło mu się zdarzyć? rzekł Thorin. Na pewno nie spotkałsmoka, bo już dawno przestałby krzyczeć.Czekali jeszcze minutę, dwie, lecz żaden odgłos nie zdradzał obecności Smau-ga, nie było słychać nic prócz dochodzącego z daleka wołania Bilba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]