Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- 1588433196
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale poza tym oboje kilkakrotnie wyjeżdżali na kosztowne wycieczki, a straconych w ten sposób pieniędzy nie było chyba w stanie odzyskać żadne towarzystwo ubezpieczeniowe.Trudy nie pracowała, nie miała ani renty, ani emerytury, jak sama wolała określać swój status.Natomiast Lance nie odważył się wspomnieć o dochodach z przemytu narkotyków.Żadne z nich nie miało też zamiaru, nawet przed swoim adwokatem, ujawniać faktu, że potajemnie wpłacili na konto banku na Florydzie trzysta tysięcy dolarów.- Kiedy, według pana, towarzystwo może wystąpić o zwrot odszkodowania? - spytała na koniec Trudy.- W ciągu tygodnia - odparł stanowczo.Stało się to jednak o wiele szybciej.Jeszcze w czasie trwania konferencji prasowej, kiedy tylko została ujawniona informacja o ujęciu Patricka, prawnicy towarzystwa Northern Case Mutual w kancelarii tego samego sądu okręgowego w Biloxi złożyli pozew przeciwko Trudy Lanigan o zwrot odszkodowania w wysokości dwóch i pół miliona dolarów, powiększonego o należne odsetki oraz honoraria adwokatów.Jednocześnie został sformułowany wniosek o natychmiastowe podjęcie przez komornika działań uniemożliwiających pozwanej jakiekolwiek rozporządzanie posiadanym majątkiem.Prawnicy natychmiast przedłożyli tenże wniosek dyżurującemu sędziemu - któremu wcześniej całą sprawę przedstawiono telefonicznie - i po krótkiej, zwołanej w trybie pilnym naradzie sędzia zgodził się na proponowane środki zabezpieczające, po czym wydał stosowne dyspozycje.Nie było w tym niczego dziwnego, gdyż jako uważny obserwator bieżących wydarzeń doskonale znał sprawę Patricka Lanigana.Co więcej, jego żona została bardzo niegrzecznie potraktowana przez Trudy już kilka dni po zakupie czerwonego rolls-royce’a.W tym samym czasie, gdy Trudy i Lance naradzali się ze swoim adwokatem, kopię decyzji sędziego z Biloxi dostarczono do kancelarii sądu okręgowego w Mobile.Dwie godziny później, kiedy ta sama para raczyła się drinkami na tarasie domu nad zatoką Mobile Bay, do drzwi zadzwonił goniec, aby doręczyć Trudy kopię pozwu wystosowanego przez towarzystwo Northern Case Mutual, wezwanie do stawienia się przed okręgowym sądem cywilnym w Biloxi oraz poświadczoną kopię decyzji w sprawie komorniczego nadzoru nad jej majątkiem.Na pierwszym miejscu długiej listy rzeczy zabronionych znalazł się zakaz wystawiania czeków bez pisemnej zgody sądu.ROZDZIAŁ 7Mecenas Ethan Rapley wziął kąpiel, ogolił się, zapuścił krople do przemęczonych oczu, wypił bardzo mocną kawę i wykopał z dna szafy w miarę czysty ciemnogranatowy sweter, w którym postanowił pojechać do miasta.Nie był w biurze od szesnastu dni, ale nie tęsknił za pracą, a już z pewnością nie tęsknił za widokiem współpracowników.Jeśli go potrzebowali, przesyłali mu materiały faksem, on zaś odsyłał je tą samą drogą.Robił sprawozdania, streszczenia i plany niezbędne dla przetrwania firmy, szykował także różne dokumenty dla ludzi, którymi gardził.Z rzadka zmuszony był wkładać krawat oraz marynarkę i jechać na spotkanie z jakimś klientem czy też na nudną naradę z udziałem swoich wspólników.Nie cierpiał pracy w biurze; nienawidził ludzi, nawet jeśli wcale ich nie znał; z niechęcią patrzył na każdy papierek, jaki trafiał mu do rąk.Tak samo pogardzał fotografiami i dyplomami wiszącymi na ścianie jego gabinetu, jak i biurowymi zapachami: cierpkim odorem kawy w recepcji, wonią chemikaliów unoszącą się wokół kserokopiarki, duszącymi aromatami kosmetyków sekretarek.Nienawidził wszystkiego.Niemniej tego dnia podczas całej trasy przejazdu drogą wzdłuż plaży z jego warg nie znikał tajemniczy uśmieszek.Na Vieux Marche Rapley skinął nawet głową na powitanie dwóm starym znajomym.Zamienił parę słów z recepcjonistką, którą kiedyś przyjmował do pracy, choć teraz nie pamiętał jej nazwiska.W sali konferencyjnej było tłoczno.Oprócz adwokatów z różnych miejscowych kancelarii znalazło się w niej również kilku sędziów oraz parę dziwnych typków, stałych bywalców sal sądowych.Minęła już siedemnasta.Głośny gwar rozmów świadczył o luźnej, radosnej atmosferze.Powietrze było ciężkie od dymu cygar.W rogu sali na składanym stoliku urządzono prowizoryczny barek, toteż Rapley nalał sobie porcję whisky.Przywitał się ze stojącym nieopodal Vitrano, usiłując sprawiać wrażenie pogodnego i zadowolonego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]