Podobne
- Strona startowa
- Sztuka wyznaczania i osiagania Marcin Kijak full
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 2 Marcin Sergiusz Przybylek
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Baka Józef Uwagi o mierci niechybnej i inne wiersze (2)
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- King Stephen Miasteczko Salem
- Uniwersum Metro 2033 Wieza Robert J. Szmidt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moskwa miała zginąć pierwsza.Ambitny, nieokiełznany „Trzeci Rzym".Tu ewakuacja była przedsięwzięciem najtrudniejszym, ponieważ w nieuchronność zagłady uwierzyła tylko znikoma mniejszość.Wnioski z proroctw wyciągnęła natomiast miejscowa mafia, obstawiając wszystkie drogi wylotowe i żądając haraczu za wypuszczenie z miasta.Wybuchła panika i dopiero pomoc dywizji tamańskiej sprawiła, że miasto zostało odblokowane i Dzień Trwogi, kiedy to bez żadnego istotnego powodu wybuchły tajne magazyny nuklearne, ulokowane z karygodną beztroską w bezpośredniej bliskości miasta, zastał w nim ledwie jedną trzecią dotychczasowej populacji.Potem był Londyn.Stolicy imperium wyrosłego na potędze morza, jako sprawca zagłady wyznaczony został ocean.A ŻYWIOŁEM ZAGŁADY BĘDZIE WODA!- wołał Steve Rossner z wysokości kolumny Nelsona na Trafalgar Square.Ewakuację przeprowadzono bardzo sprawnie, z angielską skrupulatnością - Czwórka Kierownicza, w skład której weszli młody król William IV, premier, arcybiskup Canterbury (od chwili powrotu na łono Kościoła Rzymskiego - kardynał) oraz Steve Rossner, nie miała większych trudności z kierowaniem zdyscyplinowanymi dziećmi Albionu.Gdy nastała Noc Wielkiej Wody i stumetrowej wysokości wał spiętrzonych wód Morza Północnego poprzez wrota Tamizy runął na angielską metropolię, ta już całkowicie opustoszała.Nie było mieszkańców z wyjątkiem pary reporterów telewizji, którzy ze szczytu kopuły katedry św.Pawła i znad zegara Big Bena na żywo relacjonowali kataklizm, aż do chwili, kiedy podmyte wodą mury pogrążyły się wraz z nimi w oszalałych odmętach.Z mylnym odzewem spotkała się przepowiednia w Sao Paulo.Przestroga:A WASZYM ŻYWIOŁEM BĘDZIE POWIETRZE- została błędnie zinterpretowana jako zapowiedź wielkiej zarazy.Miasto przygotowało się do masowych szczepień, wprowadzono kwarantannę dla przybyszów z zewnątrz.Długo nie przyjmowano ponagleń ewakuacyjnych, jakie z Los Angeles słał ogarnięty coraz bardziej przerażającymi wizjami Cliff.Exodus zarządzono dopiero, gdy zdjęcia satelitarne poczęły informować o nieprawdopodobnych przesunięciach mas powietrza z rejonu centralnego Atlantyku w stronę południowoamerykańskiego kontynentu.Trąba powietrzna „Apokalipsa" miała moc wszystkich cyklonów ostatniej dekady razem wziętych.Spadła na miasto pogrążone w gorączce paniki jak drapieżny ptak.Pierwszym śmiercionośnym oddechem zdmuchnęła miliony bieda-domków, w następnym zdruzgotała wieżowce śródmieścia.Ale zamiast ruszyć dalej w głąb lądu lub przynieść zagładę pobliskiemu Rio de Janeiro, wycofała się w głąb Atlantyku i tam ścichła.- Ale dlaczego, dlaczego miłosierny Bóg gotuje nam taki los? - zawołała w którejś z audycji „Na wszystkie tematy" dawno przygasła gwiazda filmowa.- Potrzebny jest bardziej przekonujący znak dla ludzkości.Gdy nawet transmisja z Golgoty nie wystarczyła, żeby gatunek człowieczy zszedł z drogi wiodącej ku samozagładzie, trzeba mocniejszych środków - odpowiedział jej w wieczornych „Wiadomościach" Robbins.Pierwszy wstrząs.Tłum Kalifornijczyków przypada, zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami, do gruntu.Każdy tuli się do Matki Ziemi, starsi przykrywają swymi ciałami dzieci.Rośnie pulsowanie skorupy, wzmagają się głuche pomruki.Wiadomo, co będzie dalej.Cliff Robbins opisał to w swoich proroctwach:Powiększająca się szczelina uskoku San Andreas i jej odnogi o głębokości dochodzącej do 500 metrów pochłoną Perłę Zachodu, a nawet tak odległa od Pacyfiku Dolina Śmierci stanie się jego zatoką.Ale ludzie na wzgórzach ocaleją, aby zbudować Królestwo Boże.- Nieee! - wrzeszczy Mendez i budzi się.Z bladą twarzą i rozczochranymi włosami wygląda jak upiór.Drżącą ręką nalewa sobie drinka.- Przecież tak może być, tak wcale nie musi być - słyszy znajomy, niski, uspokajający głos.- Nie będzie taśm jako przestrogi, czwórka apostołów nie doleci żywa, scenariusz historii ulegnie zmianie, nie będzie żadnej Apokalipsy.Doradca uspokaja się, wzywa sekretarza.Pyta o kolejne doniesienia z Pacyfiku.W miarę słuchania zmarszczka na jego czole pogłębia się.Dzwoni do Harrisa.To nie jest miła rozmowa.Harris, widać, zaczął się już bać o własną skórę.- Samolot jest dla ciebie załatwiony, „Tomcat-lux", jak chciałeś - informuje wspólnika - ale na więcej z mojej strony nie możesz liczyć.Faktycznie.Prezydent Hensey już urzęduje.Odbył krótką, chłodną rozmowę telefoniczną ze swym doradcą.Żąda dokładnego raportu o wydarzeniach w bazie na Pacyfiku.Mendez próbował parokrotnie swojej siły woli, usiłował wyobrazić sobie prezydenta i wpłynąć na tok jego myślenia, ale ten zdawał się absolutnie uodporniony.- Musisz załatwić wszystko w ciągu doby - podkreśla z naciskiem Harris, a głos jego drży niespokojnie.- Po jutrzejszej naradzie w Białym Domu możemy już nie mieć swoich stanowisk.Pogadam prywatnie z Jimem albo lepiej z Lucy! Ona mnie uwielbia! - myśli Mario i wybiera odpowiedni numer.Niestety sekretarz Henseya powtarza jak automat, że pan prezydent jest zajęty, a First Lady niedysponowana.- Cholera! - syczy Mendez.Tymczasem otrzymuje informację, że samolot bojowy czeka gotowy do startu.Mario nie ma wyboru.Musi lecieć sam na spotkanie swych przeciwników, niosących niesamowite taśmy w prezencie niczego nie podejrzewającemu kontynentowi.Intuicja podpowiada doradcy, że miejscem, w którym przetną się ich drogi musi być „Miasto-Aniołów".Miasto, które za półtora miesiąca stanie się dnem zatoki.- Sądzę, że będziecie musieli zabrać ze sobą pasażera - powiedział komandor Cookingham, gdy pasażerowie śmigłowca przesiedli się do samolotu F-24 „Robin", a Cliff ze Steve'em przenieśli na jego pokład i zainstalowali moduł „operacyjnej niewidzialności".- O kim mówisz, Burt? - zaniepokoił się Greenson.- O sobie! - mruknął siwy komandor.- Nie mam zamiaru pozostawać na „Falconie", gdy rozpęta się tu pełne piekło.Natomiast, kiedy już opublikujecie swoje rewelacje, skontaktuję was z odpowiednimi ludźmi w Pentagonie, którzy umożliwią spotkanie z prezydentem i wyjaśnienie całej afery.Gra to wprawdzie ryzykowna, ale możliwa do wygrania.Mendez jest powszechnie znienawidzony.- A co zrobimy z Bernsteinem? - pyta Betty.- Bierzemy go ze sobą - zdecydował Cliff.- Wolę mieć tego łachudrę na oku!Parę minut po starcie z waszyngtońskiego lotniska dotarł do Mendeza komunikat z „Little Rocka":Przeciwnik po wylądowaniu na lotniskowcu „Falcon" przesiadł się na F-24, który minutę po starcie znikł z pola widzenia radarów Hawkeya E-2C, patrolującego przestrzeń powietrzną nad Marianami.Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na pokładzie znajduje się komandor Cookingham.- Odpowie za to przed sądem wojennym - powiedział Mario Harrisowi.Równocześnie wydał polecenie pełnego nasłuchu radiowego na obszarze między Marianami a Ameryką.Statkom polecono zatrzymanie silników, skierowano w ten rejon anteny samolotów wczesnego ostrzegania.Cała flota Północnego Pacyfiku zmieniła się w jedno wielkie ucho, próbujące ustalić akustycznie miejsce pobytu porwanej maszyny.Rossner przewidział taką sytuację, toteż posuwał się nieregularnymi zakosami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]