Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Clancy Tom Zeby tygrysa
- Feliks W. Kres Krol Bezmiarow v 1.1
- Madeline Hunter 03 Uwodzi w atłasie
- Pratchett Terry Equal Rites
- Rycerze Zlotego Runa Paul Berna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pasjonuje się tym również Zoe, próbując odnaleźć w mitach ślady kontaktów Temian z Temidami.— Zdaje się, że miały jakieś większe kłopoty z przekładem.Jest to jednak mowa zupełnie inna niż nasza.— Na szczęście nie było tak źle, jak wydawało się na początku badań.Co prawda, literami ich alfabetu nie są czyste tony, lecz złożone struktury dźwiękowe, a zależność tej struktury od treści wyrazów i zdań sprawia, że owych liter można doliczyć się co najmniej kilku tysięcy.Ale nam przecież chodzi o semantyczną stronę przekładu, a nie formalne zasady konstruowania języka.Translatory konwernomu zakodowały więc w swej pamięci całe słowa i zdania, ich zaś identyfikacja ze słowami i zdaniami naszej mowy dokonywana była drogą czysto praktycznych prób dogadywania się z Temidami.W sumie ponad tysiąc godzin eksperymentów, w których szczególnie pomocna, zwłaszcza w pierwszej fazie badań, była mowa gestów.— Ale czy rzeczywiście ich i nasz świat pojęć można jakoś utożsamiać? — wtrąciła się do rozmowy Ast.— Przecież nie tylko dzieli nas przepaść wiedzy i poziomu umysłowego, ale przede wszystkim zupełnie inna droga rozwoju.Czy w ogóle można tu szukać jakichkolwiek odpowiedników pojęciowych, nie licząc oczywiście prostych, elementarnych czynności? Wspomniałeś o wierzeniach i mitach.Słyszałam od Nyma, że Daisy doszła już do Trójcy Świętej.Przecież to po prostu tworzenie analogii na siłę, przenoszenie w obcy świat naszych własnych pojęć i wierzeń religijnych.— Nym to złośliwa bestia.Coś musiał usłyszeć, lecz nie zrozumiał, o co chodzi.No, ale siadajcie i jedzcie, bo „tatarski po temidzku" gotowy.Dziękuję ci, Ast — skłonił się przed siostrą.— Więc co z tą mitologią? — ponaglił go Wład.— Jest w niej Trójca czy nie ma?— Jest — Allan przełknął z ukontentowaniem odrobinę pachnącego mięsa.— Ale nie taka, jak myślicie.Daisy na razie nie spieszy się z wnioskami i niechętnie mówi o tym, do czego już doszła.Są to zresztą dopiero początki i z pewnością niełatwe, zważywszy trudności pokrywające się w pewnej mierze z tym, co mówiłaś, Ast.Ale Kora zna sprawę i wcale nie uważa, aby Daisy szła drogą prowadzącą na manowce.A to, co mówią Temidzi, w nieudolnym jeszcze przekładzie na nasz, ludzki język, brzmi w skrócie następująco: światem rządzą trzej bogowie.— Stop! — przerwała Ast.— Czy u Temidów istnieje pojęcie świata i rządzenia?— Rozumiem, o co ci chodzi, i masz tu trochę racji.To moja wina: zbyt swobodnie używam pojęć zdefiniowanych w naszym świecie.Temidzi' nie mają ·władców i nie zn'ają pojęcia „rządzić".Autorytet przywódcy hordy ma czysto użytkową postać.Kłopoty z władzą to jeszcze dla nich daleka przyszłość.Pojęcie świata jest już bardziej adekwatne do naszego: świat to Temidzi, zwierzęta, rośliny, jezioro, skały.Z wyjątkiem nieba: Proximy, gwiazd i planet.Ciekawe, że podobnie jak w naszych starożytnych mitach niebo jest domeną bogów.A bogowie to istoty, które urodziły świat i mogą go zabić.Rodzenie, śmierć, a także problemy pokrewieństwa są dobrze „przekonsultowane" z Te-midami i nie ma tu żadnych nieporozumień.— Powiedzmy.— Dwaj bogowie to „Bracia".Trzeciego nazywają: „Niebrat-brat".Nie bardzo wiadomo jeszcze, o co tu chodzi.„Niebrat-brat" jest dobry, ale słaby i chory.Dwaj pozostali bracia są silni i zdrowi, jeden jest dobry, drugi zły.A teraz niespodzianka, otwierająca pole do spekulacji: bóg „Niebrat-brat" ma to samo brzmienie w jeżyku gwizdów jak Proxima.Bogowie „Bracia" — indentyczne z dwoma słońcami Tolimana — gwiazdami A i B.Można oczywiście powiedzieć, że to trójca najjaśniejszych obiektów na niebie, że Temidzi uwielbiają trójkę, bo są trójpalczaści i występują u nich trzy rodzaje płci.Ale może być też inna przyczyna.Ściślej: inne źródło informacji tworzącej podstawę mitu.— Temianie?— Właśnie.Posłuchajcie jeszcze, jak Temidzi określają istotę pająkowatą na rysunku pod obeliskiem, a także naszego Łazika.Jest to „bóg-niebóg", dobry, jeden-dużo.„Dużo" oznacza u nich „więcej niż sześć palców" i może być to równie dobrze „siedem" jak „tyle ile małych i dużych bogów", to znaczy gwiazd na niebie.Łazik byłby więc chyba kolejnym wcieleniem Temianina.Zresztą zdaje się to potwierdzać fakt, że wszystkie przedmioty i narzędzia, będące tworem wysokiej techniki, opatrują przymiotnikiem podobnym brzmieniowo do ich wyrazu „bóg-niebóg".— Może klucz do tych zagadek znajduje się właśnie w Mieście Temian? — zapytała na wpół twierdząco Ast.— Nie wiem.Dla mnie oni pozostają mgłą.Torus Karlsone,' oazy ciepła, obelisk, zasypane budowle.Zgoda! To są konkretne dowody.Ale tak naprawdę?.Wszystko tonie we mgle.Do mnie, jako biologa, przemawiają ingerencje w przyrodę żywą, jakich ktoś dokonał tu ongiś, a zwłaszcza — jakich dokonuje na naszych oczach! Nazwałem swoistym „cudem" to, że flora i fauna nie poniosła na Temie istotnych uszczerbków w obliczu kataklizmu, który kompletnie przeinaczył jej klimat, zniszczył dawne biotopy i stworzył nowe, całkiem odmienne.„Cudem" w cudzysłowie, bo przecież nie wierzę w irracjonalne podłoże czynników, które ocaliły biosferę.Takim czynnikiem mógł być tylko Rozum.Stwierdziliśmy z Renę, że na dawnej Temie przeważał zielony kolor listowia.Teraz wiemy ponadto, że niebieska barwa liści dzisiejszej flory wiąże się z tym, iż współżyje ona z „beczułkami" — formą drobnoustrojów obecnych w glebie na powierzchni całej planety.Udało mi się stwierdzić,.'e tym bakteriom zawdzięczają mrozoodporność rośliny, które przez całe ery geologiczne żyły w ciepłym klimacie.I oto okazało się, że „beczułki" powstały dwa tysiące lat temu, równocześnie ze zmianą orbity Temy! Mało tego: nie są blisko spokrewnione z żadnymi tutejszymi mikroorganizmami — co przecież musiałoby zachodzić,.gdyby tak niedawno powstały drogą specjalizacji, czyli przemiany jednych gatunków w inne.— Może jednak sama przyroda.— Nikt nie nabierze mnie na to, iż te szokujące zbiegi okoliczności dokonały się normalnie, pod naporem mechanizmów ewolucji.Można wszakże odparować, że również to należy do historii, bo stało się dwa tysiące lat temu.Ale nie sposób.powiedzieć tego o „cudzie", który wydarzył się już po naszym przybyciu na Temę.Pamiętam ten wieczór — podjął po chwili.— Było to tu, w Jedynce.Podobnie jak dziś, Tema podchodziła do periastronu.Świst wichury, plusk deszczu i lekkie wstrząsy podziemne.Wróciłem z Ingrid z obchodu puszczy i zająłem się badaniem zakażonych porostów.I wtedy okazało się, że zaraza ustąpiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]