Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (2)
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Sagan Carl Kontakt (SCAN dal 912)
- Applications Of DSP To Audio And Acoustics (Mark Kahrs)
- buzan tony pamięć na zawołanie
- Personalizm Czy Socjalizm
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszałem, że wielu innych było odmiennego zdania.Pani Northropezasłużenie cieszyła się sławą.Castleford nieoczekiwanie spojrzał mu prosto w oczy.- A więc dlatego to robisz! Masz zlikwidować skutki czyjejś fatalnejniedyskrecji.Tylko najwyrazniej nie wiesz nawet czyjej, co wygląda nabezsens.- Wcale tak nie jest.Twój domysł jest groteskowy.- Z pewnością jest, co nie znaczy, że się mylę.A tych wielu innych, októrych tak zręcznie napomknąłeś, było, jak przypuszczam,utytułowanych, podobnie jak ci, co się jawnie za nią uganiali.Albopochodzili z bardzo wysoko postawionych rodzin.Mówiono, że była podtym względem nieprzejednana i oddawała się tylko najlepiej urodzonym.- Co oznacza, że może chodzić o mnóstwo mężczyzn.- Wręcz stali do niej w kolejce.A wielu z nich miało ją, kiedy ty i jabyliśmy jeszcze chłopcami.Jeśli nie zrobiła ich listy, oznacza to dlaciebie bezsensowną stratę czasu.Być może nie, ale najpierw musiałby zyskać pewność, że taka lista nieistniała.Jonathan miał jednak własne powody, by życzyć sobie jejistnienia.- Jeśli celem twojej wizyty byli protektorzy pani Northrope, to nieprzydam ci się niestety na nic.W tonie Castleforda nie było sarkazmu, którego Jonathan oczekiwał.Brnął więc dalej, chociaż mógł się wycofać.- Pytałem z ciekawości, z powodu kilku moich przypadkowych spotkań,do jakich ostatnio doszło.Naprawdę zaś przyszedłem cię prosić oprzysługę.- Jasne, że o nią chodziło.- W oczach księcia błysnęła ciekawość, ale irezygnacja.- Za cenę solidnej rozpusty jutrzejszej nocy.- Tylko boks i popijawa.Obejdę się bez pospolitych dziwek.Castlefordwestchnął.- To nie ich wulgarność mnie pociąga, Albrighton.Co za szkoda, żeczłowiek musi być księciem, żeby swobodnie folgować swoiminklinacjom.- Nie obawiam się, by mnie akurat pociągała wulgarność, WaszaWysokość.Castleford nagle oprzytomniał, ale ta chwila trzezwości trwała krótko.- O jaką przysługę ci chodzi? Czy będzie dla mnie rozrywką, czybeznadziejną fatygą?- Chcę cię prosić o uzyskanie dla mnie audiencji u Thornridge'a.Woczach Castleforda pojawiło się zaskoczenie, a potem ironia.- A więc w końcu zamierzasz stanąć z nim twarzą w twarz?- Chcę tylko rozmowy.To wszystko.Castleford zdjął nogę z poręczy fotela i zmierzył go długim, bacznymspojrzeniem.Jonathan domyślił się, co miało znaczyć.Książę uznał, że życzliwośćokazywana temu bękartowi nie byłaby całkiem nieużyteczna.- Tylko rozmowa.Oczywiście.- Castleford uśmiechnął się szeroko.-Zabawne.Pomyślę, jak go dopaść, ale pod warunkiem, że ja będę przyniej obecny.Nazajutrz Celia wcześnie wyszła z domu.Następnego dnia spodziewałasię jeszcze większej dostawy roślin, ten więc chciała mieć tylko dlasiebie.Pojechała kabrioletem na wschód, w stronę City.Tam złożyłapanu Mappletonowi wizytę, jakiej zażyczył sobie w liście.Kilka dokumentów dotyczących spadku po matce wymagało jej podpisu.Kiedy dopełniła tej formalności, zapytała o długi.- Z satysfakcją mogę pani powiedzieć, że wszystkie zostały spłacone -zapewnił ją prawnik.- Czy nie wyszły na jaw jakieś inne? Czy w jej notatkach nie mawzmianek o innych, być może znacznych?- Nic mi o tym nie wiadomo.Jak pani wie, nie znalazłem książkirachunkowej.Możliwe jednak, że po prostu robiła obliczenia w pamięci.-Na blade policzki wystąpiły mu różowe plamy.- To dużo roztropniejszametoda.- W jaki sposób dowiedział się pan więc o istnieniu długów?- Odszukali mnie sklepikarze i pożyczkodawcy, którzy przedstawili midokumenty.W niektórych przypadkach pani matka posiadała własnekopie.Nawet jeśli nie prowadziła wykazu wydatków, to miała papiery.- Skąd jednak wiedział pan, że te długi już zostały spłacone?- Tylko głupiec płaci dług, nie zapewniając sobie potwierdzenia tego napiśmie.Alessandra nie była zaś głupia.Celia pożegnała się i wyszła.Gdy opuszczała budynek zbliżył się do niejz uśmiechem wysoki blondyn.Anthony uchylił kapelusza i złożył jej głęboki ukłon.- Co za miły zbieg okoliczności, Celio!Spojrzała na ulicę.Jej kabriolet stał o kilkanaście metrów dalej.- Nie wygląda mi to na zbieg okoliczności, Anthony.Sądzę, że kazałeśmnie komuś śledzić dzisiaj, a może też poprzednio.Nie będę tegotolerować.- Ależ nigdy bym nie był tak bezwzględny.Po prostu odwiedziłemMappletona i dowiedziałem się, że cię dziś oczekuje.Uśmiechnął się.Ten uśmiech wydawał się jej niegdyś ciepły.- Myślałem o tym, żeby się znów wybrać do ciebie na Wells Street, ale potym, co się tam stało ostatnio.Celio, muszę z tobą pomówić.A takżechcę ci coś pokazać.- Zanosi się na deszcz, Anthony.Doprawdy, muszę wracać do.- Chciałem ci pokazać małą umowę ze mną, którą podpisała twoja matka.Nie dałem jej Mappletonowi, nie naciskałem też na jej spłacenie.Doszedłem do wniosku, że oboje powinniśmy najpierw o niej pomówić.Cieszyła się na ten dzień, który miał być tylko dla niej, ale on gozmarnował.Chciała odejść, lecz nie śmiała tego zrobić.A nuż mówiłprawdę?Anthony skinął na swój powóz w taki sposób, jakby ją do niego zapraszał.- Mam własny - odparła - dziękuję.Wolałabym pojechać za tobą, bowtedy żadne z nas nie znalazłoby się w kłopotliwej sytuacji.- Jak sobie życzysz.Powiem stangretowi, żeby jechał powoli, tak żebyśnas nie zgubiła.Powóz zatrzymał się przed rzędem wysokich domów, nieco na północ odGrosvenor Square.Celia zahamowała kabriolet.Jeden z lokajówAnthony'ego zeskoczył i podszedł, żeby odebrać od niej lejce.- Czy mieszkasz tu teraz? - spytała Anthony'ego, zadzierając głowę, żebyprzyjrzeć się fasadzie w jasnym kolorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]