Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Lewandowski uchwycił się psa jak tonący brzytwy.— Dlaczego pies? Co ma do rzeczy pies?— Nasz pies rozpoznaje porządnych ludzi…— Rozumiem — powiedział pan Lewandowski z wyraźną ulgą.— Istnieje tu jakaś tajemnica i nie chcecie jej zdradzić, nie wiedząc, czy jestem porządnym człowiekiem.No, wreszcie.! I tak powiem wam, że jesteście bardzo nietypowi…— Bo co? — zainteresował się Pawełek.— Osoby w waszym wieku albo wcale nie chcą rozmawiać, albo wyjawiają za wiele, wbrew własnym chęciom.Jest dla mnie jasne, że macie wyjątkowe talenty dyplomatyczne.Osobiście uważam się za człowieka przyzwoitego i potrafię dochować sekretu, ale nie musicie mi wierzyć na słowo.Każdy może o sobie powiedzieć, że jest aniołem.Chciałbym bardzo spotkać się z wami w towarzystwie waszego psa!Janeczce nagle przyszła do głowy nowa myśl.— Czy pan tu mieszka? — spytała, starannie kryjąc drgnięcie emocji.— Tak.Na czwartym piętrze.— A jakie ma pan hobby?— Wędkarstwo — odparł bez wahania pan Lewandowski, czując z radością, że coś tu się zmienia.— Uwielbiam łowić ryby.— I nic pan nie zbiera?— Co masz na myśli? Grzyby, na przykład…?— Nie, coś niejadalnego.Pudełka od zapałek, albo co… Pan Lewandowski zarumienił się znienacka.Odrobinę, ale jednak widocznie.Zawahał się.— No proszę — wytknął Pawełek z satysfakcją.— Teraz pan widzi, jak to jest.Pan Lewandowski przełamał opory.— W porządku, znam ten ból od dawna.Owszem, zbieram i powiem co.Uczynię pierwszy krok ku wzajemnej szczerości.Książki zbieram.Kryminały.Pawełek gwizdnął lekko z ogromnym uznaniem.Janeczka zainteresowała się tak, że o mało nie zapomniała o ostrożności.— Jak to? Wszystkie? Jak leci?— Wszystkie, jak leci.W polskim języku.Mam nawet bardzo stare, przedwojenne, które nigdy potem nie były wznawiane.Teraz to są białe kruki.Ukrywam to, bo wiecie… Szlachetniej może byłoby zbierać poezje, albo starodruki …— E tam, poezje…! — prychnął wzgardliwie Pawełek.— Wcale nie! — zaprotestowała równocześnie Janeczka z ogniem.— To jest mania po prostu przecudowna! Jestem pewna, że pan tego nigdy nikomu nie pożycza…?— Od czasu do czasu mogłoby się zdarzyć.Osobom zaprzyjaźnionym i wyjątkowo godnym zaufania…Spojrzenie, jakie rodzeństwo wymieniło pomiędzy sobą, napełniło go wielkimi nadziejami.Coraz bardziej chciał poznać te dzieci bliżej i dokładniej, zainteresowały go zgoła niebotycznie.Takich dzieci jeszcze nie spotkał, w żadnym razie nie mógł napisać swojej pracy doktorskiej bez nich, za wszelką cenę chciał z nimi nawiązać trwały kontakt.— No więc…?— popędził niecierpliwie.— Będzie to spotkanie z psem?— Może być — zgodził się Pawełek łaskawie.— Możemy się umówić…W tym momencie piętro wyżej lekko szczęknęły drzwi.W jednym mgnieniu oka Pawełek znalazł się na półpiętrze i ostrożnie wyjrzał zza poręczy schodów.Winda ruszyła ku górze.Pawełek już był z powrotem, kiwnął głową Janeczce i bez słowa popędził na dół.— Teraz możemy panu tylko powiedzieć, że to jest coś nieprzyjemnego — rzekła Janeczka z determinacją.— Nasz dziadek ma zmartwienie z jedną panią, która tu mieszka, bardzo dawno jej nie widział i boi się, że jest chora, albo co.Mieliśmy się dowiedzieć, ale ciągle nic nie wiemy.A ja już muszę iść…— Czekaj, chwileczkę! Mieliśmy się umówić… Winda przejechała obok nich i zniknęła na dole.— Przyjdziemy do pana z wizytą — zaproponowała pośpiesznie Janeczka.— Z psem?— Z psem.Czy pan ma telefon?— Mam, oczywiście.Proszę, tu jest numer…Omal nie urywając sobie kieszeni, pan Dominik wyszarpnął portfel.Wyciągnął z niego wizytówkę.Piętro wyżej znów szczęknęły drzwi.Janeczka wyrwała mu wizytówkę z ręki i skoczyła na półpiętro.Wróciła równie szybko jak Pawełek.Winda jechała ku górze.— Ale bardzo proszę, nie zwlekajcie z tym! — zawołał pan Lewandowski z niepokojem.— Umówmy się jak najprędzej!— Zadzwonimy dzisiaj wieczorem — obiecała Janeczka i znikła mu z oczu, zbiegając po schodach.Winda przejechała, zatrzymała się na trzecim piętrze i natychmiast zaczęła zjeżdżać w dół.Pan Dominik schował portfel i powoli zaczął wchodzić po schodach…Rodzeństwo spotkało się w bramie.— Ty mów swoje, a ja swoje — zarządziła Janeczka.— Ropuch — oznajmił krótko Pawełek.— Jak to…? Ten sam, co w klubie?— Ten sam.Dobrze, że go tam zauważyłem.Popruł jak z propellerem, poleciał do Kruczej, wsiadł do fiata i zaraz ruszył.Zdążyłem zapisać numer i od razu wróciłem, bo nie wiedziałem, gdzie jesteś’.— Okularnik — podjęła sucho Janeczka.— I żeby tylko…!— Nie mów! I co…?— Razem z nim poszła pani Nachowska.Trzymał ją pod rękę, poszli pięć kroków w stronę Marszałkowskiej, miał tam samochód, wsiedli i pojechali.— O rany! Dobrowolnie wsiadła?— Trochę ją wepchnął.Ale gdyby chciała uciec, mogłaby bardzo łatwo.Mnie się wydaje, że zgodziła się, chociaż wcale nie miała ochoty.Może ze strachu, bo ciągle się boi.— Jakaś draka — zaopiniował Pawełek po krótkim namyśle.— Afera.Musimy tu wrócić.Janeczka kiwnęła głową.— Dobrze w ogóle, że zaczekałam.Gdybyśmy polecieli razem, nic by nie było wiadomo o Okularniku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]