Podobne
- Strona startowa
- McGraw.Hill,.Digital.Animation.Bible.Creating.Professional.Animation.with.3ds.Max.Lightwave.and.Maya.(2004).LiB
- Jason McC. Smith Elemental Design Patterns Addison Wesley Professional(2012)
- Addison Wesley Professional The Rails 4 Way (2014)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(2)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(6)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(3)
- Configuring And Troubleshooting Windows XP Professional
- Glen Cook Biala Roza (2)
- Kres Feliks W Polnocna Granica
- Jacquemard Serge Requiem dla krola zbrodni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na imię jej było Beata.Zdawał się zapominać o obecności Aucji i mówił jak do siebie: Była młoda i piękna, i nigdy mnie nie kochała.Była moją żoną.Dawno już temu, przedwielu laty.Była moją żoną.Nie żoną, skarbem, królową, dzieckiem.Już sam dziś nie wiem była treścią i celem mego życia.Każda myśl moja była myślą o niej, każdy mój uczynek uczynkiem dla niej.Kochałem.O, ja wiem, co to znaczy kochać.Pamiętam siebie z owychlat, pamiętam też, że nie umiałem, nie potrafiłem zdobyć jej serca.Byłem widocznie zbytgruboskórny, obsypywałem ją pieszczotliwymi słowami, drżałem na myśl, że jakaś najdrob-niejsza jej zachcianka nie będzie spełniona.Ale ona nie miała drobnych zachcianek.Pra-gnęła tylko jednego: chciała pokochać.A ja nie umiałem stać się tym, kogo by pokochać mo-204gła.Zawsze, codziennie widziałem w jej oczach tę jakby obawę przede mną, tę bezgranicznąodległość, jaka dzieliła jej myśli, jej świat od mego.Była najprzykładniejszą żoną, zdarzałysię nawet takie chwile, kiedy zaczynałem wierzyć w to, że się zbliżymy do siebie.Złudzeniajednak rozwiewały się szybko.I znowu stawałem bezradny wobec tej milczącej, niezrozu-miałej dla mnie istoty, zapewne tak niezrozumiałej dla mnie, jak ja byłem dla niej.Zachowy-wała się w stosunku do mnie tak jak małe dziecko, które znalazło się w klatce słonia.Wpraw-dzie ma doń zaufanie, lecz boi się każdego swego ruchu, każdego swego słowa, bo nie wie,jak na nie zareaguje to wielkie, ciężkie zwierzę.Umilkł, a po dłuższej chwili Aucja zapytała: Nie żyje?Profesor skinął głową i nagle się ożywił. Chodzmy.Niech pani wstąpi do mnie, pokażę pani jej fotografię.I tak jakby nie spodziewał się najmniejszego protestu ze strony Aucji, zawrócił od razu wstronę domu.Aucja szła obok niego, cała rozdygotana wewnętrznie.Wyznania własne, a terazwyznania profesora wznieciły w niej zamęt myśli i uczuć.Ach, czemuż nie żyła wcześniej,czemuż nie poznała go przed tamtą, przed tamtą głupią i niegodną, która nie umiała ocenićswegoszczęścia.Aucja wiedziała o tym, że Wilczur kiedyś był żonaty i że od wielu latjest już wdowcem.Poznała nawet przelotnie przed trzema laty jego córkę, panią Czyńską,do której uczuła prawdziwą sympatię.Po mieście krążyło tak wiele sprzecznych historyjek oromantycznej przeszłości rodziny Wilczurów, że trudno było prawdę odróżnić od rzeczyzmyślonych.Aucja zresztą nie miała tej ciekawości, która skłania inne kobiety do grzebaniasię w cudzych sprawach.Wolała nawet, jeżeli chodziło o Wilczura, by nadal dla niej pozostałową tajemniczą postacią, na wpół legendarną, na wpół rzeczywistą.Pragnęła go poznawaćdzień po dniu, tak )ak poznaje się karta po karcie historiętragicznych przeżyć uwielbianego bohatera, dzieje jego życia, labirynty jego duszy.Aucja była już kilkakrotnie w willi profesora z okazji różnych spraw zawodowych.Przyj-mował ją jednak zawsze w salonie.Tym razem po raz pierwszy wprowadził ją do gabinetu.Zapalił światło i nic nie mówiąc, wskazał wielki portret nad kominkiem.Z szerokich, srebrnych ram spoglądała na Aucję wielkimi, jakby lekko zdziwionymi oczy-ma piękna kobieta, o jasnych włosach i dziewczęcym owalu twarzy.Wokół niedużych ustukładał się jakby smutek, piękna, wysmukłaręka o długich, rasowych palcach leżała bezwładnie wśród fałd ciemnego jedwabiu sukni.Zazdrość ścisnęła serce Aucji.Ta pani z portretu wydała się jej stokroć od niej piękniejsza,nieosiągalnie wytworna i subtelna. Na imię jej było Beata. usłyszała za sobą cichy głos Wilczura. Pewnego dnia wró-ciłem i zastałem dom.pusty.Odeszła, porzuciła mnie, porzuciła dla innego, dla miłości.Aucja poczuła, że serce jej podchodzi aż pod krtań.Nagłym odruchem odwróciła się,chwyciła rękę Wilczura i gorączkowo, nieprzytomnie, wśród łkania, zaczęła ją całować, jakbytymi pocałunkami chciała mu nagrodzić ową krzywdę, ową zbrodniczą krzywdę, wyrządzonąprzez tamtą. Co pani!.Co pani robi! Panno Aucjo! zawołał z oburzeniem Wilczur, nagle ocknąw-szy się z zamyślenia. Niechże pani da spokój, to do niczego niepodobne.Usadowił ją trzęsącą się od płaczu w fotelu, rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu ka-rafki z wodą.Na stoliku przy kominku stał koniak.Nalał kieliszek i podał Aucji, mówiąc sta-nowczym i łagodnym tonem, tym tonem, którym zwykle skłaniał pacjentów swoich do posłu-szeństwa: Niech to pani zaraz wypije.Posłusznie spełniła jego rozkaz i z wolna się uspokajała, podczas gdy on mówił:205 Trzeba panować nad swoimi nerwami, droga pani.Trzymać się w ryzach.Cóż to z paniza lekarz, jeżeli panią cudze cierpienia tak wyprowadzają z równowagi, że w starym, poczci-wym profesorze widzi pani nagle kardynała, którego trzeba obcałowywać po rękach? A możepani chciała przez to uczcić mój sędziwy wiek?.Odebrać mi resztę złudzeń? No i jak paniteraz wygląda? Proszę zaraz powycierać sobie te nieprzystojne łzy.Podał jej swoją wielką chustkę, a Aucja wycierając oczy powtarzała: Nienawidzę jej.Nienawidzę.Uspokajała się z wolna. No, może jeszcze jeden kieliszek? zapytał Wilczur.Zaprzeczyła ruchem głowy. Dziękuję i bardzo pana przepraszam za ten wybuch histerii.Zachowuję się rzeczywiścieokropnie. Przez kurtuazję nie śmiem przeczyć umyślnie gderliwym tonem powiedział Wilczur.Nie śmiem przeczyć.Zachowuje się pani jak pensjonarka z blednicą na podłożu skrofulicz-nym.Chciał ją rozśmieszyć, lecz słowa jego nie dotarły do świadomości Aucji. Czy pan.czy pan ją wciąż kocha? zapytała i przygryzła wargi, by się znów nie roz-płakać.Brwi Wilczura ściągnęły się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]