Podobne
- Strona startowa
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Nadchodzi Ostatni Dyktator Swia
- Linux Installation and Getting Started
- Norton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za cztery minuty cumowanie - powiedziała.Jeśli nie przeoczyła czegoś wsłupkach liczb i kolorowych liniach.Podczas lotu z zacięciem buszowała wśród programów instruktażowych, aż wkońcu zapoznała się z podstawami obsługi i różnymi trybami pracy.Nie musiałanikogo prosić o pomoc w zarządzaniu pakietami nanoopatrunku, umiała teżmonitorować na bieżąco zdrowie dziecka.To poprawiło jej samopoczucie.WKonfederacji życie w dużej mierze opierało się na codziennym korzystaniu zelektroniki.- Nie denerwuj się, pani - odezwał się Fletcher.- Podróż dobiega końca.Z bożąpomocą raz jeszcze przezwyciężyliśmy niesprzyjające okoliczności.Wracamy na starą,dobrą Ziemię, kolebkę ludzkości.Choć gnębi mnie to, co się ze mną stało, niezwyklecieszę się z powrotu do domu.- Wcale się nie denerwuję - zaprotestowała bez przekonania.- Akurat.- Niech ci będzie, ale to nie ma związku z tym, że tu przylecieliśmy.Udało namsię i jestem naprawdę szczęśliwa.Może to głupio zabrzmi, ale Ziemia w dziwny spokójmnie uspokaja.Jest stara i bardzo silna.Jeśli tutaj ludzie nie są bezpieczni, to jużchyba nigdzie.I to mnie właśnie martwi.Trochę boję się tego, o czym mówił Endron.- Wiesz, że jeśli tylko będzie to w mojej mocy, zawsze ci pomogę.- Niestety, nie możesz nic zrobić.W tym sęk.Endron mówił, że nie przejdziemyprzez kosmodrom na High Yorku.Będą kontrole i rozbudowane testy.Fobos przy tymto pestka.Opowieści Pieriego tylko to potwierdzają.Przykro mi, Fletcher, ale niewierzę, naprawdę nie wierzę, żeby nam się udało.- Nie możemy teraz rezygnować - rzekł spokojnie.- Trzeba zatrzymać tegoczarta Dextera.Jeżeli nie pozostanie mi nic innego, poddam się i ostrzegę władcówZiemi.- Coś ty, Fletcher, nie żartuj! Nie chcę, żeby zrobili ci krzywdę.- Wciąż we mnie wątpisz, lady Louise.Czuję, jak cierpi twoje serce, a towzmaga mój smutek.- Nie wątpię w ciebie, Fletcher.Rzecz w tym, że.Jeśli my się nieprzedostaniemy, Dexter też nic nie wskóra.Nie poświęcaj się nadaremnie.- Nie mam się co mierzyć z Dexterem, pani.Gorzko wspominam nasze ostatniespotkanie.Jest bezlitosny i o wiele sprytniejszy.Jeśli wypatrzy najmniejszą szczelinęw pancerzu portowych oficerów, na pewno ją wykorzysta.- Boże, oby do tego nie doszło.Quinn Dexter wpuszczony na Ziemię.Wolę otym nie myśleć.- Aye.- Zacisnął dłonie na jej palcach dla podkreślenia swej determinacji.Corzadko robił: bał się dotykać ludzi, jakby chciał uniknąć zakażenia.- Toteż musisz miprzyrzec, że jeśli ustanę w drodze, doprowadzisz do końca moje dzieło.Zwiat musi siędowiedzieć o szatańskich zamiarach Quinna Dextera.Spróbuj odszukać tę Banneth, októrej wyrażał się z taką nienawiścią.Uprzedz ją o jego nadejściu.Niech wie, że grozijej straszliwe niebezpieczeństwo.- Postaram się, Fletcher.Zrobię wszystko, co w mojej mocy, obiecuję.- Jejwłasny cel, odnalezienie Joshui, wydawał się taki błahy i samolubny, gdy Fletchergotów był poświęcić swoje nowe życie dla ratowania innych.- Uważaj na siebie, kiedywysiądziemy.- Mam w Bogu ostoję, pani.Jeżeli mnie złapią.- Nie złapią cię!- Oho i kto tu teraz zgrywa bohatera! Dopiero co mówiłaś o potwornościach,jakie mnie czekają.- Wiem.- Wybacz, pani.Widzę, żem znów nietaktowny.- Mną się nie przejmuj, Fletcher.Mnie na pewno nie wsadzą do kapsułyzerowej.- Przyznaję, że ta perspektywa wcale mi się nie uśmiecha.Nie wytrwam długo wtym czarnym więzieniu, przeczucie mi to mówi.- Spokojnie, wyciągnę cię - pocieszyła go.- Jeśli wpakują cię do kapsułyzerowej, wyłączę ją albo znajdę jakiś inny sposób.Zawsze mogę wynająć adwokata.-Gładząc kieszonkę kombinezonu, wyczuła kontury dysku płatniczego BankuJowiszowego.- Mam pieniądze.- Miejmy nadzieję, pani, że wystarczy.Wysiliła się na beztroski uśmiech i w końcu zamknęli temat.A więc to byłobyna tyle.Statek zadrżał, nie umocowane przedmioty lekko się poprzesuwały.Głównymszybem drabinowym niosły się stukania, kiedy zaczepy mocujące platformy dokowejwpięły się w kadłub.- Zmieszne - powiedziała Louise.Obraz na wyświetlaczu bloku procesorowegodiametralnie się zmienił.- Jakieś problemy, pani?- Chyba wszystko w porządku, po prostu się zdziwiłam.Bo jeśli się nie mylę,kapitan umożliwił władzom kosmodromu nieograniczony dostęp do komputerapokładowego.Uruchomione są skomplikowane programy diagnostyczne, któresprawdzają wszystko, co się dzieje na pokładzie.- Czy to zle?- Nie wiem.- Louise nagle struchlała i rozejrzała się z zażenowaniem.Cichoodchrząknęła.- Aączą się z kamerami.Patrzą na nas.- Aha.- Chodz, Fletcher.Musimy się zbierać do wyjścia.- Oczywiście, proszę pani.Bez mrugnięcia okiem wcielił się ponownie w rolę prostego robotnika rolnego.Louise miała nadzieję, że kamery nie wyłowią skrytego uśmiechu, z którym odbiła sięod podłogi.W kabinie Genevieve fruwało mnóstwo czterocalowych świecących klocków,każdy w innym kolorze.Siedziały w nich małe stworki - niczym w celach z barwionegoszkła.Kiedy Louise uruchomiła drzwi, projekcja zamarła i ucichła orkiestralno-rockowa muzyka.- Gen, miałaś być spakowana! Koniec podróży, nie zauważyłaś?Siostra spojrzała na nią poprzez przezroczystą mozaikę klocków mętnym,zmęczonym wzrokiem.- Wiesz, że unieszkodliwiłam ośmiu trogolskich wojowników kontrprogramu.Nigdy nie doszłam tak daleko.- Brawo, a teraz pakuj rzeczy.Jeszcze kiedyś w to zagrasz.Wysiadamy.Genevieve zaperzyła się z buntowniczą miną.- To niesprawiedliwe.Kiedy jesteśmy w nowym miejscu, zaraz się znowuprzenosimy.- Bo jesteśmy w podróży, głuptasku.Za dwa tygodnie będziemy w Tranquillity.Choćby ci wtedy wyrosły z nóg korzenie i liście na uszach, nie będzie mnie toobchodzić.- Nie możemy zostać na statku? Opętani nie wejdą do środka, jeśli będziemyciągle latać.- Nie da się latać w nieskończoność.- Nie rozumiem, czemu.- Gen! Rób, co ci każę! Wyłącz to i się spakuj.Szybko!- Nie jesteś moją matką!Louise przeszyła ją piorunującym spojrzeniem.Genevieve wyraznie osłabła wuporze.Zaczęła pochlipywać.- Jejku, Gen.- Louise migiem przebyła dzielącą je przestrzeń i przytuliładziewczynkę.Na jej polecenie blok procesorowy wyłączył grę.Zwiecące kostkirozpadły się na setki iskierek, które znikły po chwili.- Chcę wrócić do domu - wydukała Genevieve.- Do domu w Cricklade, a nie wTranquillity.- Przepraszam - rzekła Louise czułym głosem.- Za rzadko się tobąopiekowałam podczas lotu, co?- Masz tyle na głowie.- Kiedy ostatni raz spałaś?- W nocy.- Hm.- Louise podłożyła palec pod brodę dziewczynki i uniosła jej buzię, byprzyjrzeć się cieniom pod oczami.- Nie mogę zasnąć w zerowej grawitacji - wyznała Genevieve.- Ciągle myślę, żespadam.Coś mi zatyka gardło.Nie cierpię tego.- Zanocujemy w hotelu na najwyższym poziomie komory biosferycznej.Obiewyśpimy się wreszcie w porządnym łóżku.Podoba ci się taki pomysł?- Całkiem fajny.- Otóż to.Wyobraz sobie, co by na to powiedziała pani Charlsworth.Dwiepanny z możnego domu podróżują bez przewodnika na Ziemię, do zepsutycharkologii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]