Podobne
- Strona startowa
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Forbes Colin Stacja nr 5
- psd Nr 4
- Science Fiction (41) sierpien 2004
- Science Fiction (28) lipiec 2003
- Science Fiction (31) pazdziernik 2003
- Science Fiction wrzesień 2001 (8)
- Science Fiction lipiec 2001 (6)
- Llosa Mario Vargas Pochwala macochy
- Sznaper Adam Akademia cudow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapakowali wszystko to do toreb i sakw, nałożyli wierzchnie odzienia - tylko nekromanta poszedł tak jak stał, ale jego ciało dawno już przestało odczuwać jakiekolwiek wrażenia - i ruszyli ku drzwiom prowadzącym w świat, gdzie nawet wilk nie miał odwagi po zmierzchu dobyć.głosu z gardła na wysokiej grani.Tropy były jeszcze świeże, gdy przybyli w pobliże przełęczy, gdzie koń Rehberta po niefortunnym kroku na kruchym lodzie stanął.Zsiedli z wierzchowców, a zaklinacz - jako jedyny z tropiciela zdolnościami w drużynie - przyjrzał się uważnie śladom.- Sześciu ich było, zda się wilkołacy - powiedział.- Powiedli Katherine do lasu, konia uprzednio zagryzłszy.Świadczyć to może, że daleko jej nie zabrali.Wszelako taszczyć musieliby księżniczkę, a w takim śniegu nawet i leśni szybko by stracili siły.- Tu spojrzał na nekromantę, znającego lepiej wilkowych obyczaje.Ten skinieniem przyznał mu rację.- Jeśli się pospieszymy, może przed świtem znajdziemy ich gniazdo - dokończył tedy Gavein, na nogi stając.- Jednego nie rozumiem wszelako.Dlaczegóż wilkołacy panienkę porwali? Wszak nigdy przedtem rzeczy takich nie czynili.- Tego i ja nie wiem - odparł omniarcha, poprawiając się w siodle.- Nie znam wilkołaków przecie, ani ich zwyczajów.- Byli z twoimi armiami sprzymierzeni - zaklinacz mówiąc to, podszedł do konia Rehbertowego.- Pamiętam, że miałeś ich po swojej stronie pod Zielonym Lasem.- Prawda to, ale było ich niewielu i raczej zawdzięczałem ich udział czarodziejom niźli swojej woli.Zaklinacz nie ustąpił po tej odpowiedzi.Uchwycił uzdę rumaka i twardo ją trzymał nie pozwalając wyrwać się omniarsze.- Co robiłeś tutaj, z dala od swoich siedzib, razem z Katherine? Samotrzeć z damą po nocy, w takiej okolicy.Sam się o problemy prosiłeś.- Nie twoja to rzecz zaklinaczu, co tu robilim.Ważne, że ona zaginęła.Nic więcej się nie liczy.- Zaraz, zaraz - wtrącił się Chmurny.- Wziąłeś nas do pomocy, to traktuj należycie.Za garść złota mamy narażać dla twojej pani życie.Należy się zatem wyjaśnienie.Tak dla mnie, jak i dla całej drużyny.Nie chcę zginąć, nie znając nawet sprawy tej przyczyny.Rehbert zsiadł z konia i powiódł wzrokiem po pozostałych.Zbliżyli się do siebie, ustawiając wierzchowce w półokrąg, którego centrum omniarcha stanowił.Słuch wytężyli.- Zatem dobrze, zdradzę wam, jak wyglądały sprawy - powiedział, stając między nimi.- Razem z Katherine wyruszyłem z misją ku miastu, co leży poza znanymi granicami.Władyka tamtej krainy, Sidney Losta'lot, któren magiem jest potężnym, zapragnął przymierza z mojemi ludami.Przymierze to miało zostać przypieczętowane w zamczysku na pobliskiej grani.Warunkiem było, że sam tu przyjadę, jako i on przybyć miał, a gwarantem pokoju miała być Katherine.Przekonan wszelako jestem, że słudzy Losta'lota ją porwali.- Losta'lot, znam ci ja to miano - powiedział nekromanta, cedząc słowa szeleszczące, jak miał to w zwyczaju.- Panem on jest twierdzy Lea Monde, co na krańcu świata leży.Jeśli twoja pani w oko mu wpadła, trudna będzie to sprawa stamtąd ją wydobyć.- On ci to, ten sam - przytaknął Rehbert.- Wielki wróg Valuzji.- Która i tobie nie jest mika - wtrącił się Chmurny, celnie rozmowę puentując.- Jako że jedyna na północy twojej władzy się sprzeciwiła.Nie licząc samego Lea Monde, aleć to jest jeno kultystów siedziba.- Moc ich jest jednako - przytaknął Rehbert.- A teraz nie wiem, co począć, bowiem przeciw sobie mam potęgi obie.I Valuzję całą, i z Lea Monde odszczepieńców.- Pięciu nas.Wszyscy niezwykli, aleć to za mało, by z taką potęgą wojować - powiedział barbarzyńca, kręcąc nosem.- Czy dla jednej dziewki warto takie ryzyko podejmować?Rehbert chciał odpowiedzieć, ale zaklinacz go uprzedził:- Warto, wierzaj mi.Warto iść na kraj świata i duszę swą zaprzedać.Znałem ja ją dzień jeden, a jestem o tym przekonany.Zapewne i władyka Sidney też wrażeniu temu oprzeć się nie mógł.- Takie tam dyrdymały o zakochanych = prychnął Tranog z pogardą.- A co ty, kurwać, wiesz o kochaniu - razem powiedzieli Rehbert i Gavein, i na siebie spojrzeli ze zdziwieniem, że to samo pamiętają.Południowiec w osłupieniu na nich spoglądał i nic więcej nie wyrzekł.Konia spiął i wyłamał się z szeregu.Chmurny zaś zdał się nie rozumieć całej sprawy, nikt jednako nie pospieszył mu z wyjaśnieniami.Czas było ruszać, póki trop świeży.Niebo zachodziło chmurami, a śnieg zniweczyłby wszelkie szanse na szybkie odnalezienie zguby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]