Podobne
- Strona startowa
- Gabriel Richard A. Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Harrison Harry Stalowy Szczur idzie do wojska
- Kr0lestwo sl0nca ksiega1 01
- 3.Glen Cook Biala Roza
- Masterton Graham Podpalacze Ludzi t.1 (2)
- adobe.photoshop.7.pl.podrćÂcznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Gdzie jest Julianna?– Ciągle z nią rozmawiają.– Richard uśmiechnął się donajstarszego syna i poklepał go po ramieniu.– Jestem z ciebie bardzodumny, z tego co zrobiłeś dla Julii.Wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, żezdążyłeś na czas.Gabriel zacisnął wargi i skrępowany skinął głową.– Za przyłożenie Simonowi Talbotowi dostaniesz medal.Ale zamieszanie w głowie Julii oberwiesz.Nie jesteś dla niej dość dobry.Anitrochę.– Scott odstawił piwo i znowu strzelił kostkami palców.Oczy Gabriela błysnęły chłodno w jego kierunku.– Moje życie osobiste to nie twój interes.– Teraz tak.Co za profesor pieprzy swoje studentki? Nie masz itak dość dup?Rachel ostro wciągnęła powietrze i powoli ruszyła w stronędrzwi, byle dalej od zbliżającego się starcia tytanów.Gabriel zacisnął pięści i zrobił krok w stronę swojego większego,choć młodszego brata.– Jeśli jeszcze raz tak się wyrazisz o Juliannie, to czeka nas coświęcej niż rozmowa.– Dobra, panowie, koniec z tym Kainem i Ablem.W salonie sągliny, a do tego straszycie siostrę.– Aaron stanął między wściekłymimężczyznami i lekko położył rękę na piersi Scotta.– Julia to nie dziewczyna, którą można przelecieć i rzucić.Z takąkobietą człowiek się żeni – powiedział Scott nad ramieniem Aarona.– Myślisz, że o tym nie wiem? – odpowiedział Gabriel z wyraźnąwrogością.– Nie uważasz, że miała już w życiu dość skurwieli?Richard uniósł rękę.– Scott, wystarczy.Scott z zaskoczeniem spojrzał na niego.– Gabriel uratował Julię przed atakiem.– Richard lekko skinąłgłową.Scott patrzył na ojca, jakby ten właśnie mu powiedział, że ziemiajest płaska.I jakby wszyscy, poza nim, już o tym wiedzieli.Do rozmowy wtrąciła się Rachel, chcąc jak najszybciej zmienićtemat.– A nawiasem mówiąc, Gabrielu, nie wiedziałam, że znasz JamieRoberts.Chodziłeś z nią do liceum?– Tak.– Przyjaźniliście się?– Tak, trochę.Wszystkie spojrzenia skierowały się na Gabriela, który odwróciłsię na pięcie i zniknął.Richard odczekał kilka minut, żeby rozwiało się wiszące wpowietrzu napięcie, po czym zwrócił się do drugiego syna.– Na słówko, proszę – jego głos był spokojny, ale stanowczy.Weszli na piętro i zamknęli się w gabinecie Richarda.– Siadaj.– Ojciec wskazał na krzesło przed biurkiem.– Chcęporozmawiać o twoim stosunku do brata.Scott usiadł naprzeciwko ojca, przygotowując się na to, comusiało nadejść.Richard przyprowadzał swoje dzieci do gabinetu tylkona najpoważniejsze rozmowy.Wskazał na reprodukcję Powrotu syna marnotrawnegoRembrandta, dumnie eksponowaną na jednej ze ścian.– Pamiętasz przypowieść, o której mówi ten obraz?Scott powoli skinął głową.Miał kłopoty.Julia usiadła wyprostowana na łóżku, chwytając ustamipowietrze.To tylko koszmarny sen.To tylko koszmarny sen.Uciekłaś mu.Chwilę potrwało, zanim udało jej się zapanować nad oddechem.Ale kiedy zrozumiała, że jest bezpieczna w gościnnym pokojuClarksów, a nie pod Simonem na podłodze swojego pokoju, zdołała sięodprężyć.Przynajmniej trochę.Pochyliła się i włączyła lampę.Światło rozproszyło ciemności,lecz nie poprawiło jej nastroju.Wzięła szklankę wody i pigułkiprzeciwbólowe, które zostawił tu Gabriel, kiedy parę godzin wcześniejułożył ją do łóżka.Owinął się wokół niej, całkowicie ubrany, i trzymałją w ramionach, póki nie zasnęła.Ale teraz go nie było.Potrzebuję go.Bardziej niż tabletek przeciwbólowych, światła czy powietrzaJulia potrzebowała Gabriela, chciała czuć jego ciało blisko siebie,słyszeć, jak głębokim głosem szepcze słowa pociechy.Był jedynymczłowiekiem, który mógł sprawić, żeby zapomniała, co się stało.Musiała go dotknąć, musiała go pocałować, by wymazać ten koszmar zpamięci.Połknęła tabletki, aby uśmierzyć ból w kostce.Skacząc na jednejnodze, dotarła do jego pokoju, żeby ukoić ból w swoim sercu.Cichutkajak myszka, nasłuchiwała ruchu czy kroków w pozostałychpomieszczeniach.Kiedy się upewniła, że nikt jej nie zaskoczy,delikatnie otworzyła drzwi pokoju Gabriela i natychmiast zamknęła jeza sobą.Potrwało chwilę czy dwie, zanim jej oczy przyzwyczaiły się dopółmroku.Nie zaciągnął zasłon w oknach; leżał tam, po tej stronie,która w podwójnym łóżku należała zwykle do niej.Zastanawiała się,czy może powiedzieć, że ma swoją stronę łóżka.Kulejąc, dotarła doniego, odsunęła narzutę i położyła kolano na materacu.– Julianno – zaskoczył ją cichy szept Gabriela.Przycisnęła rękę do ust, żeby nie krzyknąć.– Przestań.Zamarła.Kiedy odzyskała przytomność umysłu, pochyliła głowę.– Przepraszam.Nie powinnam była zawracać ci głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]