Podobne
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Mastering Delphi 6
- Mastering Delphi 6 (2)
- Cialdini Robert Wywieranie wpływu na ludzi
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (2)
- Flagg F. Smazone zielone pomidory
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki (2)
- Joanna Chmielewska (Nie)boszczyk Maz M5HCOKU43TCUX
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynym oknem, którego mógł dosięgnąć, był niewielki podnoszony lufcik tuż przy kominie, a i tak Lloyd musiał wspiąć się na palce, żeby zajrzeć do środka.Zobaczył trzeci pokój, o wiele większy niż dwa pozostałe i wypełniony słońcem.Pod ścianą z lewej stało czarne pianino Bechsteina, przykryte z wierzchu ciemnoczerwoną aksamitną materią.Wierzch instrumentu zastawiony był oprawionymi w ramki czarno-białymi fotografiami, Lloyd jednak nie mógł dojrzeć, kogo one przedstawiały.W pokoju znajdowało się kilka wielkich, pękatych foteli, pokrytych brunatnym materiałem bawełnianym w modernistyczne prostokąty art deco.Obok jednego z foteli stała wysoka chromowana popielniczka, z której wystawał rozgnieciony niedopałek cygara.Gdy jednak Lloyd wykręcił szyję, by rzucić okiem na drugą stronę pokoju, poczuł dreszcz zdumienia i przestrachu.Ze spuszczoną głową klęczał tam na dywanie młody blondyn.Bardzo dobrze umięśniony, z potężną klatką piersiową i wąskimi biodrami oraz, sądząc z tego, co Lloydowi udało się zobaczyć, wyjątkowo przystojny, o ile oczywiście ktoś gustuje w rzeźbionych profilach, prostych nosach i głęboko osadzonych oczach.Atleta.Więcej niż atleta - kulturysta.Typ, który Celia półżartem nazwałaby INURMI: Nadmiernie Umięśniony i Rozwinięty Młody Imbecyl.Lloyd przyglądał się mężczyźnie z podziwem, pilnując się, by nie wykonywać żadnych zbędnych ruchów, które mogłyby zwrócić jego uwagę.Mężczyzna był zupełnie nagi, a jego nadgarstki i kostki zakuto z tyłu w błyszczące pierścienie, które z kolei przyczepione były łańcuchem do przytwierdzonej do podłogi obręczy.Lloyd początkowo zaniepokoił się, że mężczyzna popatrzy w górę i zobaczy go, ale ten niestrudzenie trzymał głowę pochyloną, jak gdyby wpatrywał się w kominek i samym wysiłkiem woli usiłował zmusić godziny do szybszego biegu.„Cóż, u diabła, robi tam ten przykuty do podłogi facet? Może został porwany? Może Otto trzyma go jako zakładnika? A może sam się w ten sposób skrępował.Słyszało się o jeszcze dziwniejszych zboczeniach”.Był niewątpliwie w świetnej kondycji fizycznej, a więc nie mógł być tu przykuty na stałe.Włosy miał równiutkie jak pokład lotniskowca, na pewno więc był ostatnio u fryzjera.Włosy łonowe miał tak samo jasne jak te na głowie, ogromny członek zaś, który zwisał mu aż do połowy uda, nie był obrzezany, napletek jednak został odwinięty tak, by odsłonić żołądź.Lloyd przyglądał mu się, stojąc na palcach, tak długo, jak tylko mógł wytrzymać, aż wreszcie mięśnie łydek poczęły mu dygotać z wysiłku.Wówczas ostrożnie oddalił się od okna i wrócił tą samą drogą na werandę.Zastanawiał się, czy nie zastukać do drzwi raz jeszcze, i nawet ujął dłonią jaszczurkę, lecz opuścił ją z powrotem bez jednego stuknięcia.Jaki z tego pożytek, jeśli jedyny lokator, którego udało mu się spostrzec, nie jest w stanie ruszyć się z miejsca na odległość większą niż pięć centymetrów?Zszedł z podjazdu i wrócił do samochodu.Odczuwał wielką pokusę, by z miejsca zatelefonować do sierżanta Houka.W końcu Otto musiał popełnić jakieś przestępstwo, choćby przez sam fakt trzymania tego młodego człowieka w kajdanach.Jeśli był winny w tej jednej sprawie, wówczas śmiało mógł być winien każdego innego przestępstwa.Czyż Ustawa Lindbergha nie mówiła, że kidnaperów można wysyłać do komory gazowej? Czy też może tylko czytał o tym w książce Josepha Wambaugha Pole cebulowe i wszystko pokręcił?Wrócił do domu, puszczając sobie w samochodzie kasetę z Cyganerią.W końcu zdecydował się nie kontaktować z sierżantem Houkiem, przynajmniej jeszcze nie teraz.Najpierw chciał porozmawiać z Ottonem osobiście, twarzą w twarz i zadać mu kilka starannie obmyślonych pytań na temat Celii.Gdyby skontaktował się z sierżantem Houkiem, na zawsze straciłby tę szansę.Pragnął zapytać Ottona, w jaki, do cholery, sposób taka piękna i inteligentna dziewczyna jak Celia mogła dać się otumanić całej tej nędznej gadaninie o czystości rasowej, dominującym gatunku ludzkim i nieśmiertelności.Potem chciał zadać mu pytanie, jakim prawem zburzył ich wzajemną miłość i szczęście - nieważne, był czy nie był bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć Celii.A wreszcie chciał go zapytać, z jakiego rodzaju stworzeniem właściwie ma do czynienia, boskim czy diabelskim.Z samochodu zadzwonił do restauracji.Minęła dobra chwila, nim Waldo odebrał telefon.Był sam środek pory lunchu i w Bazie Rybnej panowała atmosfera gorączkowej aktywności.Gdy podnosił słuchawkę, głos miał podekscytowany, lecz pogodny.- Wszystko idzie świetnie, panie Denman, niech mi pan wierzy.Na ten lunch poszło już piętnaście homarów i dziesięć dań specjalnych.- To wspaniale.Zajrzę do was później.Tymczasem wyruszam na pustynię.- Jedzie pan na pustynię? Po co?- Niewielkie poszukiwania, to wszystko.Żadnych wiadomości? Nikt nie dzwonił?Waldo odkaszlnął.- Dwoje ludzi było się z panem zobaczyć.Powiedzieli, że ich pan oczekuje.- Nikogo nie oczekiwałem.- Hmm.nic pan nie mówił, że będzie dzisiaj w restauracji, zatem sądziłem, iż pan nie przyjdzie.- Kim oni byli? Czy zostawili nazwiska?- Starszy pan i kobieta.I to jaka! Choć na mój gust nieco zbyt potężna.Starszy pan i kobieta.Lloyd poczuł bolesny chłód niepokoju, chwytający go niczym nerwoból.- Nie zostawili nazwisk? - powtórzył.- Powiedzieli, żebym się o to nie martwił.Że tak czy inaczej pana znajdą.- Ten starszy gość.- zapytał Lloyd - miał może na sobie kapelusz i garnitur?- I owszem, kapelusz i garnitur.A kobieta była cała ubrana w czarną skórę.Wyglądała jak motocyklistka, pan rozumie? A może jak dziwka.Dziwka lub motocyklistka, jedno z dwojga.Chyba że była to autorka przewodników po restauracjach.- Waldo uznał to za bardzo zabawne i wybuchnął śmiechem, który zakończył się napadem kaszlu.Lloyd odłożył słuchawkę.Sytuacja poczęła się rozwijać w zupełnie nowym i bardzo niepokojącym kierunku.On poszukiwał Ottona, a jednocześnie wyglądało na to, że sam jest poszukiwany.Kiedy odwiedził dom na Paseo Delicias, Ottona nie było tam właśnie dlatego, że udał się z wizytą do Bazy Rybnej.Tylko czego chciał Otto?Była na to tylko jedna odpowiedź.Amuletu z jaszczurką.Taką samą jak ta, którą Lloyd widział w domu Ottona na ścianie.Wujcio Tug dzwonił, żeby poinformować, iż amulet nie należał do Celii, a mógł się tego dowiedzieć jedynie stąd, że ktoś przyszedł jaszczurkę odebrać.Ktoś zjawia się po jaszczurkę i Wujcio Tug umiera w płomieniach.Tak samo ktoś przychodzi po libretto Wagnera i Sylvia umiera w płomieniach.Lloyd zaczynał nabierać pewności, że za tymi pożarami kryje się Otto - nie jakiś tam szajbnięty kaznodzieja i rasista, lecz niezwykle niebezpieczny osobnik.Psychopatyczny morderca ze skłonnościami do ślepej przemocy był już wystarczająco przerażający; ale psychopatyczny morderca z idée fixe na punkcie stworzenia lepszego świata był jeszcze straszniejszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]