Podobne
- Strona startowa
- Crosland Susan Niebezpieczne gry
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki
- Grange Jean Christophe Przysięga otchłani
- Oramus Marek Senni zwyciezcy
- Reichs Kathy Dzien smierci (2)
- Reymont Chlopi III (2)
- Eddings Dav
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Russell Elliott Murphy Critical Companion to T. S. Eliot, A Literary Reference to His Life and Work (2007)
- Jan Potocki Rękopis znaleziony w Saragossie (tom. I)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrazu chciała mi ją odebrać; ale gdy ponowiłem zabiegi, poddała się dośćłaskawie, mimo iż nie odpowiadając ani na słowa, ani na uczynki.Znalazłszy się u drzwi,chciałem ucałować jej rękę.Tutaj napotkałem na energiczny opór, ale słowa: Pomyśl, pani,że odjeżdżam , wymówione najtkliwszym głosem, uczyniły ją miękką i bezradną.Ledwiezdołałem uzyskać ów pocałunek, ręka jej znalazła dość siły, aby się wysunąć z mojej: lube57stworzenie schroniło się do swego pokoju pod opiekuńcze skrzydło panny służącej.Tu koń-czą się moje dzieje.Ponieważ przypuszczam, markizo, że będziesz jutro u marszałkowej ***, gdzie z pewno-ścią nie pójdę cię szukać, ponieważ z drugiej strony mniemam, że za pierwszym widzeniembędziemy mieli niejedno do omówienia, zwłaszcza sprawę małej Volanges, o której nie za-pominam, postanowiłem tedy uprzedzić moje przybycie tym listem.Mimo jego potężnychrozmiarów zamknę go dopiero w chwili wysłania na pocztę; w obecnej bowiem sytuacjiwszystko może zależeć od jednej sposobności.%7łegnaj mi zatem, markizo, pośpieszam naczaty.P.S.Dziewiąta wieczór.Nic nowego, żadnego kroku z jej strony: przeciwnie, nawet starania, aby uniknąć wszel-kiego zbliżenia.Natomiast na twarzy smutek silnie przekraczający granice konwenansu.Dru-gi szczegół, który może nie być obojętny, to, iż mam imieniem ciotki zaprosić panią de Vo-langes, aby zechciała jakiś czas spędzić u niej na wsi.Do widzenia, piękna przyjaciółko; do jutra lub pojutrza najdalej.28 sierpnia 17**LIST XLVPrezydentowa de Tourvel do pani de VolangesPan de Valmont wyjechał dziś rano; zdawała się pani tak bardzo pragnąć tego wyjazdu, iżuważam za stosowne uwiadomić ją o nim.Pani de Rosemnde dotkliwie odczuła stratę jegotowarzystwa, trzeba przyznać, w istocie pełnego uroku: całe rano rozmawiała ze mną o panude Valmont nie szczędząc mu pochwał i zachwytów.Zdawało mi się, iż nie byłoby właści-wym z mej strony przeczyć, tym bardziej że trzeba jej przyznać słuszność w wielu rzeczach.Co więcej, czułam niejaki wyrzut, iż stałam się przyczyną tego rozłączenia; nie spodziewamsię, bym zdołała wynagrodzić zacnej staruszce przyjemność, której ją pozbawiłam.Wie pani,iż z natury nie jestem zbyt skłonna do wesołości, a tryb życia, jaki nas tu czeka, również niebardzo jest sposobny, aby ją rozbudzić.Gdyby nie to, żem stosowała się ściśle do twoich wskazówek, obawiałabym się, czym niepostąpiła nieco lekkomyślnie: istotnie, głęboko obeszło mnie zmartwienie czcigodnej przyja-ciółki; wzruszyła mnie do tego stopnia, że gotowa byłam podzielić jej łzy i żałość.%7łyjemy obecnie nadzieją, że pani zechce przyjąć zaproszenie, które pan de Valmontprzedłoży jej imieniem pani de Rosemonde.Spodziewam się, iż nie wątpi pani o przyjemno-ści, z jaką ujrzałabym ją tutaj; doprawdy należy się nam to odszkodowanie.Będę bardzoszczęśliwa zyskując sposobność rychlejszego poznania panny de Volanges, jak również wy-rażenia pani moich pełnych czci etc.Z zamku***, 29 sierpnia 17**LIST XLVIKawaler Danceny do Cecylii VolangesI cóż się stało, Cecylio moja ubóstwiana? Co mogło sprowadzić tak nagłą i okrutną zmia-nę? Co się stało z zaklęciami, iż nic cię odmienić nie zdoła? Wczoraj jeszcze powtarzałaś je z58takim upojeniem! Któż zdołał do dziś wymazać je z twej pamięci? Próżno się zastanawiam,nie mogę w sobie odszukać przyczyny, a straszne jest wprost dla mnie szukać jej w tobie,pani.Ach, wiem, że nie jesteś płocha ani fałszywa; w chwili rozpaczy nawet dusza moja niesplami się obrażającym posądzeniem.Jakaż więc złowroga fatalność mogła cię odmienić?Tak, okrutna, odmieniłaś się! Tkliwa Cecylia, Cecylia, którą ubóstwiam i z której ust tylezaklęć otrzymałem, nie byłaby unikała moich spojrzeń, mego sąsiedztwa; lub gdyby jakiśpowód, którego nie mogę sobie wyobrazić, zmusił ją do tego, raczyłaby przynajmniej o nimuprzedzić.Ach, bo ty nie wiesz, nigdy nie będziesz wiedziała, Cesiu moja, ile przez ciebie wycier-piałem, ile jeszcze cierpię! Czy myślisz, że byłbym zdolny żyć bez twej miłości? A kiedy cięprosiłem o słowo, które by mogło rozprószyć moje obawy, ty, bezlitosna, pod jakimś pozo-rem uchyliłaś się od odpowiedzi.Kiedy, zmuszony opuścić cię, pytałem, o której godziniejutro będę mógł cię oglądać, dopiero z ust pani de Volanges otrzymałem odpowiedz.Takwięc ta zawsze tak upragniona chwila naszego spotkania jutro obudzi we mnie jedynie uczu-cie niepokoju; szczęście oglądania cię, dotąd sercu tak drogie, ustąpi miejsca obawie, iż mogęci być natrętny!Już dzisiaj, czuję, obawa ta krępuje mnie tak, iż nie śmiem ci mówić o swej miłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]