Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Belfort, Jordan Der Wolf der Wall Street Die Geschichte einer Wall Street Ikone
- Grisham John Lawa przysieglych (3)
- § Fowles John Mag
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ocknęła się jednak, posadziła mnie oboksiebie i zaczęła zwykłym we Włoszech zapytaniem: Lei a girato questa mattina? Czy chodziłeś pan na przechadzkę tego poranku?Odpowiedziałem, że byłem na korso, gdzie widziałem wiele pięknych kobiet, między któ-rymi najpiękniejsza była margrabina Lepari. Nie znasz więc signor piękniejszej? zapytała moja sąsiadka. Wybacz pani odpowiedziałem znam w Hiszpanii pewną młodą osobę daleko piękniejszą.79rota rota rzymska jest najwyższym sądem kościelnym.800Zw.Kolegium kolegium kardynalskie, stanowiące radę przyboczną papieża.81Barberini możny ród włoski z pierwszej połowy XVII w.; pałac Barberinich, budowany m.in.przez Ber-niniego, jest jedną z najświetniejszych budowli barokowych w Rzymie.68Odpowiedz ta musiała sprawie przykrość margrabinie, gdyż znowu utonęła w zadumie,spuściła piękne oczy i wzrok pełen smutku utkwiła w ziemi.Dla rozerwania jej zacząłemzwykłą rozmowę o uczuciach miłosnych; natenczas podniosła na mnie omdlewające spojrze-nie i rzekła: Doświadczyłeś kiedy tych uczuć, które tak wybornie umiesz malować? Bez wątpienia zawołałem stokroć nawet żywszych, stokroć bardziej tkliwych, i towłaśnie dla osoby, o której nadzwyczajnej piękności pani wspomniałem.Zaledwie domówiłem tych słów, gdy twarz margrabiny pokryła się śmiertelną bladością;padła na ziemię, jak gdyby bez duszy.Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się widzieć kobiety wpodobnym stanie i sam nie wiedziałem, co począć; szczęściem spostrzegłem dwie służące nadrugim końcu ogrodu, pobiegłem więc i przysłałem je na ratunek ich pani.Następnie wyszedłem z ogrodu, rozmyślając nad tym, co mi się przydarzyło, podziwiającnade wszystko potęgę miłości i to, że jedna iskierka, padając na serce, może w nim spowo-dować nieopisane spustoszenie.%7łal mi było margrabiny, wyrzucałem sobie, że stałem siępowodem jej cierpień, wszelako nie wyobrażałem sobie, abym mógł, tak dla Włoszki jak dlajakiejkolwiek innej kobiety w świecie, zapomnieć o Elwirze.Nazajutrz poszedłem do willi, ale mnie nie przyjęto.Pani Paduli była mocno cierpiąca; na-stępnego dnia w Rzymie głośno mówiono o jej chorobie, lękano się o jej życie, ja zaś znowudręczyłem się myślą, że stałem się przyczyną jej nieszczęścia.Piątego dnia po tym wypadku weszła do mnie młoda dziewczyna osłonięta mantylą82, któ-ra jej całą twarz zakrywała.Nieznajoma rzekła mi tajemniczym głosem. Signor forestiero83 pewna umierająca kobieta pragnie koniecznie cię widzieć, pójdz zamną.Domyśliłem się, że chodzi o panią Paduli, nie śmiałem jednak opierać się życzeniom ko-nającej.Powóz czekał na mnie na końcu ulicy, wsiadłem doń i przybyliśmy do willi.Tylnym wejściem dostaliśmy się do ogrodu, weszliśmy w jakąś ciemną aleję, stamtąd zaśprzez długi korytarz i kilka równie ciemnych pokojów przybyliśmy do komnaty margrabiny.Pani Paduli leżała w łóżku, podała mi śnieżną rękę, powiodła po mnie łzawymi oczyma idrżącym głosem przemówiła kilka słów, których z początku dosłyszeć nawet nie mogłem.Spojrzałem na nią.Jakże jej pięknie było z tą bladością.Wewnętrzne cierpienia konwulsyjniełamały jej rysy, na ustach jednak błąkał się anielski uśmiech.Ta sama kobieta, przed kilkudniami tak zdrowa i wesoła, dziś chyliła się już do grobu.Ja więc byłem owym niegodziw-cem, który podciął ten kwiat w samym rozkwicie, ja miałem wtrącić w przepaść tyle wdzię-ków.Na tę myśl serce ścisnęło mi się lodem, niewypowiedziany żal mnie ogarnął, pomyśla-łem, że może kilkoma wyrazami mogę jej życie ocalić, padłem więc przed nią na kolana iprzycisnąłem jej rękę do moich ust.Jej palce pałały: sądziłem, że to z gorączki.Podniosłem oczy na chorą i ujrzałem, że leżyna wpół naga.Aż do owej chwili nigdy nie widziałem, żeby kobieta miała odsłonięte coś wię-cej niż twarz i ręce.Wzrok mój zmieszał się i kolana zadrżały.Stałem się niewierny Elwirze,sam nie wiedząc, jak do tego doszło. Boże miłości zawołała Włoszka zdziałałeś cud! Ten, którego kocham, przywraca mi życie.Ze stanu całkowitej niewinności wpadłem w odmęt najbardziej wyrafinowanych rozkoszy.Uszczęśliwiony nadzieją powrotu margrabiny do zdrowia, już sam nie wiem, co mówiłem;duma z wszechmocności moich uczuć ogarnęła całą moją istotę, jedne oświadczenia ścigałydrugie, odpowiadałem nie pytany i pytałem nie czekając odpowiedzi.Margrabina widocznieodzyskiwała siły.Tak minęło cztery godziny, na koniec służąca przyszła nam dać znać, żeczas się rozłączyć.82mantyla (hiszp.matilla) koronka, okrywająca głowę i spadająca na ramiona, noszona przez kobiety hisz-pańskie.83signor forestiero (w.dial.) panie cudzoziemcze.69Szedłem do powozu z pewnym trudem, zmuszony oprzeć się na ramieniu dziewczyny, któ-ra rzucała na mnie równie jak jej pani płomienne spojrzenia.Byłem przekonany, że dobradziewczyna tym sposobem wyraża mi swoją wdzięczność za przywrócenie zdrowia jej pani, iuszczęśliwiony moim powodzeniem uściskałem ją z całego serca.W istocie, wdzięcznośćmłodej dziewczyny musiała być bez granic, gdyż oddała mi równie serdeczny uścisk, mó-wiąc: I na mnie przyjdzie kolej.Zaledwie jednak wsiadłem do powozu, gdy myśl, że zdradzam Elwirę, zaczęła mnie nie-wypowiedzianie dręczyć. Elwiro zawołałem moja luba Elwiro, zdradziłem cię!.Nie jestem ciebie godny!.Przeklęta niech będzie chwila, w której dałem się namówić na powrócenie zdrowia margrabi-nie!Tak wypowiedziałem wszystko, co się zwykle mówi w podobnych wypadkach, i przyby-łem do domu z mocnym postanowieniem niepowracania więcej do margrabiny.Gdy gość nasz domawiał tych słów, Cyganie przyszli po rozkazy do naczelnika, który po-prosił swego dawnego przyjaciela, aby raczył odłożyć na jutro dalszy ciąg opowiadania, i samodszedł.70Dzień czterdziesty drugiNazajutrz zebraliśmy się wszyscy w tej samej jaskini i margrabia widząc, że z niecierpli-wością pragniemy poznać dalszy ciąg jego przygód, zaczął w te słowa:DALSZY CIG HISTORIIMARGRABIEGO TORRES ROVELLASMówiłem wam już o wyrzutach, jakie mnie dręczyły na myśl o sprzeniewierzeniu się Elwi-rze.Nie wątpiłem, że służąca margrabiny zjawi się nazajutrz, aby mnie znowu zaprowadzićdo łóżka swojej pani, ale przyrzekłem sobie, że przyjmę ją jak najgorzej.Wszelako, ku wiel-kiemu memu zdziwieniu, Sylwia ani nazajutrz, ani następnych dni wcale się nie pokazała.Nareszcie po tygodniu przyszła wystrojona bardziej, niżeli powabna jej postać tego potrze-bowała.Dawno już spostrzegłem, że służąca piękniejsza jest od pani. Sylwio rzekłem idz sobie ode mnie.Z twojej to przyczyny sprzeniewierzyłem się za-chwycającej kobiecie, którą kocham.Oszukałaś mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]