Podobne
- Strona startowa
- Stalo sie jutro Zbior 11
- Stalo sie jutro Zbior 29
- Sheldon Sidney Niezawodny plan
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro (SCAN dal 8
- horacjusze
- Tolkien J.R.R Wyprawa (3)
- Dan Simmons Hyperion
- Szklarski Alfred 1 Tomek w Krainie Kangurow
- LINUXADM (4)
- Charrette Robert N Wybieraj swych wrogow z rozwaga (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę nie wychodzić z hotelu - rozkazał.- Mam tu znajomego, który chętnie się z panią spotka.Armand Grangier najchętniej od razu wydałby tę kobietę w ręce Bruna Vicente, ale powstrzymywało go od tego jakieś niejasne przeczucie.Raz jeszcze przyjrzał się jednemu z banknotów.Miał już w rękach mnóstwo fałszywych pieniędzy, ale nigdy tak doskonałych jak te.Ktokolwiek wykonał matryce, był geniuszem.Papier wyglądał jak autentyczny, a linie na nim były czyste i wyraźne.Kolory ostre i nie rozmazujące się, mimo że banknot był mokry.Portret Benjamina Franklina był bez najmniejszej skazy.Ta suka mówiła prawdę.Rzeczywiście trudno było odróżnić to, co trzymał w ręku, od prawdziwego banknotu.Grangierowi przyszło do głowy, że mógłby użyć tych pieniędzy w jakiejś transakcji.To mógł być niezły pomysł.Postanowił na razie nie niepokoić Bruna Vicente.Następnego ranka Armand Grangier wezwał do siebie Zuckermana.Wręczył mu jeden ze studolarowych banknotów.- Idź do banku i zamień to na franki.- Jasne, szefie.Grangier obserwował go, gdy szybko wychodził z biura.Niech to będzie karą dla Zuckermana za jego głupotę.Kiedy go aresztują, nie będzie mógł zdradzić pochodzenia sfałszowanego banknotu, oczywiście jeśli chce żyć.Ale gdyby udało mu się zamienić banknot.„Zobaczymy” - pomyślał Grangier.Po kwadransie Zuckerman pojawił się w biurze z powrotem.Odliczył sumę franków odpowiadającą stu dolarom i podał pieniądze szefowi.- Czy coś jeszcze?- Nie było żadnych kłopotów? - Grangier popatrzył na franki.- Kłopotów? Nie.Dlaczego? - Chcę żebyś wrócił do tego banku - rozkazał Grangier.-Zrobisz tak.Adolf Zuckerman wszedł do Banque de France i zbliżył się do stolika, przy którym zasiadał kierownik banku.Tym razem świadomy był zagrażającego niebezpieczeństwa, ale wolał już to od gniewu Grangiera.- Czym mogę służyć? - zapytał kierownik.- Hm.- próbował ukryć zdenerwowanie - widzi pan, zeszłego wieczora grałem w pokera z kilkoma Amerykanami, których spotkałem w barze.- Przerwał na chwilę.Kierownik banku skinął głową ze zrozumieniem.- I przegrał pan pieniądze, a teraz potrzebna jest pożyczka?- Nie - odparł Zuckerman.- Przeciwnie, wygrałem.Problem polega na tym, że ci ludzie nie wyglądali na uczciwych.- Wyjął dwa studolarowe banknoty.- Zapłacili mi tymi pieniędzmi, a ja obawiam się, że mogą być fałszywe.Zuckerman wstrzymał oddech, gdy kierownik banku wziął banknoty w swoje pulchne ręce.Zbadał je dokładnie z obu stron, a potem podniósł i spojrzał pod światło.Zerknął na Zuckermana i uśmiechnął się:- Ma pan szczęście, monsieur.Te banknoty nie są fałszywe.Zuckerman odetchnął z ulgą.„Dzięki Bogu! Szef będzie zadowolony”.Wszystko w porządku, szefie.Kierownik banku powiedział, że są dobre.Było to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.Armand Grangier siedział, głęboko zamyślony, układając w głowie plan.- Idź do baronowej.Tracy siedziała przy empirowym biurku w biurze Armanda Grangiera, spoglądając na swego gospodarza.- Zostaniemy wspólnikami - oznajmił jej Grangier.Tracy powoli wstała.- Ja nie potrzebuję wspólnika i.- Proszę usiąść.Spojrzała w oczy Grangiera i usiadła.- Biarritz należy do mnie.Jeśli spróbuje pani wydać tu choć jeden z tych banknotów, znajdzie się pani w więzieniu szybciej, niż to się pani wydaje.Comprenez-vous? W naszych więzieniach ładnym kobietom przytrafiają się przykre historie.Nie zrobi pani beze mnie ani kroku.- Więc płacę panu za ochronę? - Przyglądała mu się.- Myli się pani.Płaci mi pani za życie.Tracy uwierzyła mu.- Teraz proszę powiedzieć, skąd ma pani tę drukarkę? Tracy zawahała się, a Grangier delektował się jej niepewnością.Stopniowo mu ulegała.- Kupiłam ją od pewnego Amerykanina mieszkającego w Szwajcarii - odparła z niechęcią.- Ten człowiek przez dwadzieścia pięć lat pracował w amerykańskiej mennicy jako grawer, a kiedy opuszczał pracę, wynikły jakieś kłopoty z jego emeryturą, której w rezultacie nigdy mu nie przyznano.Poczuł się oszukany i postanowił wyrównać rachunki, więc ukradł kilka przeznaczonych do likwidacji matryc do studolarówek.Dzięki swoim kontaktom zdobył papier, na którym Departament Skarbu drukuje pieniądze.„Teraz rozumiem - pomyślał z triumfem Grangier - dlatego te banknoty są tak idealne”.Jego podniecenie wzrosło.- Ile pieniędzy dziennie można wydrukować przy pomocy tej prasy?- Tylko jeden banknot na godzinę.Obie strony papieru muszą być poddane obróbce chemicznej i.- Czy nie istnieje większa prasa? - przerwał jej.- Tak, on sam ma taką, która drukuje pięćdziesiąt banknotów w ciągu ośmiu godzin - pięć tysięcy dolarów dziennie - ale chce za nią pół miliona dolarów.- Niech więc pani ją kupi - powiedział Grangier.- Nie mam pięciuset tysięcy dolarów.- Ale ja mam.Ile czasu potrwa sprowadzenie tej prasy tutaj?- Właściwie.przypuszczam, ale nie wiem czy.- mówiła dalej z wyraźną niechęcią.Grangier podniósł słuchawkę telefonu i powiedział:- Louis, potrzebuję pół miliona dolarów we frankach francuskich.Weź to, co jest w sejfie i podejmij resztę z banku.Przynieś je do mojego biura.Vite!Tracy wstała, zdenerwowana.- Pójdę teraz i.- Nigdzie pani nie pójdzie.- Naprawdę powinnam.- Proszę usiąść i nic nie mówić.Muszę pomyśleć.Miał wspólników, którzy powinni być uwzględnieni przy tej transakcji, ale nie zamierzał ich informować.„Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” - powiedział sobie w duchu.Sam kupi dużą prasę i szybko wydrukuje sumę, którą pobrał z konta kasyna.Potem powie Brunowi Vicente, żeby zajął się tą kobietą.Ona nie lubi wspólników.Podobnie jak Armand Grangier.W dwie godziny później pieniądze zostały przyniesione w dużym worku.Grangier rozkazał Tracy:- Teraz wyprowadzi się pani z „Palais”.Mam prywatny dom na wzgórzach, w ustronnym miejscu.Zamieszka tam pani, dopóki nie ustalimy wszystkich szczegółów tej transakcji.- Pchnął telefon w jej stronę.- Teraz proszę zadzwonić do swojego wspólnika w Szwajcarii i powiedzieć mu, że kupuje pani prasę.- Zostawiłam jego numer w hotelu.Zadzwonię stamtąd.Niech pan poda mi swój adres, a ja powiem mu, żeby wysłał tam prasę i.- Non! - krzyknął Grangier.- Nie chcę zostawiać śladów.Odbiorę ją na lotnisku.Pomówimy o tym dziś przy kolacji.Spotkamy się o 20.00.Odprawiał ją.Tracy wstała.- Proszę na nie uważać.- Grangier wskazał worek z pieniędzmi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]