Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Biblia Gdanska
- Trocki Lew Moje Zycie
- Crichton Michael Jurassic Park
- Terry Pratchett 06 Trzy wiedz
- Lynch Jennifer Sekretny dziennik Laury Palmer
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodząca Burza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staliśmy pod ścianami.Tam i z powrotem.Skrzyżował ręce, spuścił głowę, jakby zapomniał o spluwie.Nasłuchiwał, gdzie jest szczur.Wszyscy byliśmy cicho.Stary robił krok.Szczur się poruszał.Szczur ruszał się znowu, a on robił następny krok.Godzina takiej zabawy, a potem jakby sobie przypomniał spluwę.Wycelował w podłogę, uśmiechhął się i strzelił.Zawinął wszystko i wyszedł.Później wczołgałam się pod podłogę.Szczur miał dziurę między oczami.Sprawdzała zamknięte drzwi, w nierównych odstępach osadzone w ścianach korytarza.- Ten drugi, ten, co przyszedł po Johnny'ego, był podobny do tego starucha.Nie stary, ale podobny.I zabijał podobnie.-Korytarz rozszerzył się.Morze miękkich dywanów falowało łagodnie pod ogromnym kandelabrem, którego najniższy kryształ sięgał prawie podłogi.Zadźwięczał, gdy Molly weszła do holu.TRZECIE DRZWI NA LEWO, zapłonął wyświetlacz.Skręciła w lewo, mijając odwróconą kryształową choinkę.- Widziałam go tylko raz.Wracałam do domu.On wychodził.Mieszkaliśmy w przerabianych magazynach fabrycznych: kupa młodych zdolnych z Sense/Net, wiesz, takie towarzystwo.Niezłe zabezpieczenie, od samego startu.Założyłam trochę naprawdę ciężkiego sprzętu, żeby je uszczelnić.Wiedziałam, że Johnny jest na górze.Zwróciłam uwagę na tego faceta.Wychodził.Nie powiedział ani słowa.Po prostu spojrzeliśmy na siebie i wiedziałam.Zwykły, nieduży facecik, normalne ciuchy, śladu pychy.Pokorny.Spojrzał na mnie i wsiadł do rikszy.Wiedziałam.Poszłam nagórę, a Johnny siedział na krześle pod oknem, z ustami otwartymi lekko, jakby właśnie zaczął coś mówić.Drzwi, przed którymi się zatrzymała, były starą rzeźbioną ptytą tajlandzkiego teku, chyba przepiłowaną na połowy, żeby zmieściła się w niskim otworze wejściowym.Pod wygiętym smokiem wmontowano prymitywny zamek mechaniczny z nierdzewnej stali.Przyklęknęła, z wewnętrznej kieszeni wyjęła ciasno owinięty irchą pakiet, wybrała cienki jak igła wytrych.- Nigdy już nie spotkałam nikogo, kto by mnie obchodził.Wsunęła wytrych i pracowała w milczeniu, przygryzając dolną wargę.Zdawało się, że polega wyłącznie na dotyku.Rozogniskowane spojrzenie ukazywało rozmytą plamę jasnego drewna.Case wsłuchiwał się w ciszę holu, przerywaną delikatnymi brzęknięciami kandelabru.Świece? Nic w Straylight nie było takie, jak być powinno.Przypomniał sobie opowieść Cath o zamku ze stawami i liliami, i recytowany przez głowę manieryczny esej 3Jane.To miejsce wrastało w siebie.Pachniało lekko stęchlizną i perfumami, jak kościół.Gdzie byli Tessier-Ashpoolowie? Oczekiwał czegoś w rodzaju mrowiska, pełnego uporządkowanej aktywności.Molly jednak nie spotkała nikogo.Jej monolog odbierał spokój; nigdy jeszcze nie mówiła tak wiele o sobie.Jeśli nie liczyć historii opowiedzianej w komórce teatrzyku kukiełek, rzadko mówiła cokolwiek, co mogło choćby sugerować, że miała jakąś przeszłość.Zamknęła oczy.Zamek szczęknął, co Case raczej poczuł, niż usłyszał.Przypomniał sobie magnetyczny zamek w kukiełkowej komórce.Drzwi otworzyły się, choć miał niewłaściwy chip.Wintermute manipulował zamkiem tak samo jak bezpilotową lotnią i automatycznym ogrodnikiem.Układ drzwi u kukiełek był podukładem systemu bezpieczeństwa Freeside.Prosty mechaniczny zamek stanowił dla SI prawdziwy problem, wymagający albo robota, albo ludzkiej interwencji.Otworzyła oczy, schowała wytrych, starannie zwinęła i wsunęła do kieszeni irchę.- Chyba jesteś trochę do niego podobny - powiedziała.- Urodziłeś się, żeby działać.To, co robiłeś w Chibie, było uproszczoną wersją tego, co byś robił w dowolnym innym miejscu.Pech czasem tak ustawia, ściąga do działań podstawowych.Wstała, przeciągnęła się, potrząsnęła głową.- Wiesz, myślę sobie, że ten ninja, którego Tessier-Ashpoolowie posłali za Jimmym, tym, co ukradł głowę, musiał być bardzo podobny do Yaka, który zabił Johnny'ego.Wyjęła z kabury strzałkowiec i ustawiła lufę na pełną automatykę.Case dostrzegł brzydotę drzwi w chwili, gdy wyciągnęła ku nim rękę.Właściwie nie samych drzwi, które były piękne, czy raczej kiedyś stanowiły część pięknej całości, ale sposób ich przycięcia, by pasowały do tego konkretnego przejścia.Nawet kształt był nieprawidłowy: prostokąt między miękkimi krzywymi gładkiego betonu.Importują te rzeczy, pomyślał, a potem dopasowują na siłę.Ale żadna nie pasuje.Drzwi przywodziły na myśl niezgrabne gabloty albo wielką krysztalową choinkę.Przypomniał sobie esej 3Jane i wyobraził, jak wyciągają to wszystko ze studni grawitacyjnej, by zrealizować jakiś ogólny plan, marzenie dawno zapomniane wśród prób wypełnienia przestrzeni, replikacji wewnętrznego wizerunku rodu.Wspomniał strzaskane gniazdo i wijące się bezokie larwy.Molly chwyciła przednią łapę rzeźbionego smoka i drzwi otworzyły się bez oporu.Pokój za nimi był nieduży, zagracony, niewiele większy od komórki.Pod zakrzywioną ścianą stały szare żelazne gabloty.Automatycznie zapłonął system oświetlenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]