Podobne
- Strona startowa
- w. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY
- w. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(1)
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(1)
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (SCAN d
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
- Professional Feature Writing Bruce Garrison
- Flawiusz Jozef Dawne dzieje Izraela
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaoferowano mi podwiezienie do domu, ale bałam się, że tata spóźni się i ja przyjadę z Leo czy Jacquesem akurat, kiedy będzie wracał.On lubi swoją małą dziewczynkę taką, jaka była kiedyś.Może powinna być nadal?.Nie.W każdym razie rozmawiałam najpierw z Leo, który powiedział, że tęskni za mną.Shelley wróciła z pogrzebu ciotki i nici z jej spadku, na który on liczył.Może będzie musiała pojechać z powrotem mniej więcej za tydzień, bo ciotka zostawiła masę rzeczy.Zapytał, czy wysłałam opis swojego snu.Powiedziałam mu, że zamierzam nad nim popracować, ale muszę trochę opaść.Zaśmiał się i powiedział, że Jacques ma mi coś do powiedzenia.Kiedy Jacques wziął słuchawkę, przeprosiłam go za telefon o tak późnej porze.Powiedział, że byłby wściekły, gdybym nie zadzwoniła.Potem nazwał mnie swoją „słodką dzieciną”, uśmiechnął się i nic nie powiedział.Wiedział od Lea, dlaczego dzwonię i przewidział to.W biustonoszu, który miałam na sobie poprzedniej nocy, tym z białej koronki, schował jeden z moich prezentów gwiazdkowych.Poprosiłam, żeby się nie rozłączał, aż go znajdę, ale Leo potrzebował telefonu.Shelley czekała na telefon od niego z jakiegoś postoju ciężarówek poza stanem.Myślę, że on nie chce się teraz z nią widywać.Rozłączyłam się i zaczęłam szukać biustonosza po szufladzie.Ten z białej koronki to jeden z ulubionych Jacquesa.Ma wzmocnienie z drutu i moje piersi wyglądają w nim naprawdę ładnie.Więc znalazłam go.Bogu dzięki, że nie zdążyłam zrobić prania!Wewnątrz miseczki namacałam pakiecik, wielkości mniej więcej pudełka zapałek, tyle że cieńszy.Tak się cieszę, że mama go nie znalazła.Kiedy go rozwinęłam, zobaczyłam, że opakowanie stanowiła kartka z Fleshworld, na której był facet budową przypominający Jacquesa, klęczący przed naprawdę ładną blondynką.Myślę, że to była najładniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałam w tym magazynie.Była niemal naga na tym zdjęciu, z papugą na ramieniu, podczas gdy mężczyzna całował jej stopy, jak gdyby ją wielbił.U dołu kartki Jacques napisał „Myślę o tobie, dziewczyno mej wyobraźni”.W środku były cztery tabletki Valium, dwa skręty, jedna czwarta grama kokainy i srebrna pałeczka - nowiutka i błyszcząca.Ucieszyłam się tak bardzo, że prawie zapomniałam, która godzina, i usłyszałam, jak mama woła mnie, żeby się upewnić, czy wszystko w porządku.Wyłączyłam wszystkie światła w pokoju, z wyjątkiem jednego, wepchnęłam pakiecik z powrotem do biustonosza i wsunęłam go pod łóżko.Położyłam kurtkę Donny na kolanach i udawałam, że zasnęłam.Chwilę później weszła mama, obudziła mnie delikatnie i powiedziała, żebym wskoczyła do łóżka.Byłam znakomita w roli niewinnej, śpiącej córeczki.Pocałowałam ją, pomamrotałam trochę, a po jej wyjściu odczekałam prawie czterdzieści minut, zanim wyszłam z łóżka.Wyjęłam wszystkie smakołyki na kołdrę i bawiłam się w ciemnościach, do chwili aż było bezpiecznie położyć ręcznik pod drzwiami i z powrotem zapalić światło.Używałam tylko nocnej lampki, bo tak było bardziej seksy, niż przy dużej górnej lampie.Pogrążyłam się w głębokich, narkotycznych, szczęśliwych, troskliwych, nieprzyzwoitych, a jednak ciągle niewinnych wyobrażeniach.Będę musiała ci później opowiedzieć więcej.Czuję się teraz tak rozmarzona.Wzięłam dwie tabletki Valium, jeszcze jedną porcję koki i pół skręta.Chciałam zaszpanować, ale niech mnie diabli, jeśli nie czuję się absolutnie doskonale.Myślę, że pooglądam sobie trochę Fleshworld, zanim się nie rozwidni.Opowiem ci albo marzenie, które właśnie snułam, albo takie, do którego zainspirują mnie czasopisma.Śpij, śpij, L.Kochany pamiętniku! Wigilia 1987 r.Jestem na tarasie, usiłując wyrugować z głowy dźwięki kolęd, które mama puszcza od rana.Lubię Boże Narodzenie, ale w takim stanie moja głowa nie mogła znieść więcej.Tata złapał mnie w wyjściu i poprosił o taniec z ulubioną dziewczynką.Nie sądzę, abyśmy tańczyli razem od lat.Przed oczami stanęły mi wspomnienia przyjęć w Great Northern, z zamazanym obrazem serpentyn, bufetów i kryształów, tak jak jawiły się nam, kiedy wirowaliśmy z tatą, w koło, w koło.Pokręcał mną tak szybko, że żołądek podskakiwał mi we właściwą stronę i zaśmiewaliśmy się.Dziś rano tańczyliśmy w livingu.Lampki na choince były już zapalone, tak że mama mogła robić wypieki w prawdziwym duchu świątecznym, zaś ja obserwowałam jak kolory czerwony, zielony i niebieski przelatują mi przed oczami.Spojrzałam tacie w oczy, żeby za bardzo nie zakręciło mi się w głowie, i zobaczyłam, jak jego wzrok zajaśniał, a w oczach powstaje łza, która spływa potem powoli po policzku.Zwolniliśmy obroty, a on przycisnął mnie mocno i trzymał, jakby się czegoś obawiał.Mama wyszła z kuchni i powiedziała, że widok taty i mnie ściskających się przy choince był najlepszym prezentem, o jaki mogła prosić.Tyle dziwnych rzeczy wydarza się w życiu.To znaczy w moim życiu.Jeszcze parę godzin przed tym tańcem byłam w swoim pokoju pogrążona głęboko w bardzo, ale to bardzo innym świecie.Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała wybierać między nimi dwoma.Każdy uszczęśliwia mnie na inny sposób.Przyszłam tu, żeby spisać swoje marzenie, ale jest niemal za zimne i za ładne, żebym teraz mogła o nim myśleć.Tu i teraz przynajmniej.Idę do R & R, żeby napić się gorącej kawy.Może znajdę jakiś odizolowany kąt.Do rychłego, L.Kochany pamiętniku! Wigilia 1987 r., późniejKiedy tu weszłam - do gospody R & R - Norma nalała mi zaraz filiżankę kawy.Doskonale.Powiedziałam jej, że chcę popisać sobie trochę w odosobnieniu, takie różne rzeczy do szkoły, więc zamiast przy kontuarze siądę w boksie z tyłu.Przed zajęciem miejsca wzięłam swoją filiżankę z kontuaru i zauważyłam całkiem starszą panią, siedzącą cicho jakieś dwa miejsca dalej.Jej twarz była pogrążona w książce noszącej tytuł Całun niewinności.Odwróciła kartkę, pochłonięta całkowicie historią.Zorientowałam się po jej talerzu, że jadła kawałek placka z czereśniami a la modę, zaprawiając go kofeiną.Spojrzałam na Normę, która uśmiechnęła się, ja zaś potrząsnęłam głową w geście „co za wspaniała postać”.Miła staruszka z życzliwą twarzą, na ciastku i kawie w gospodzie, zagłębiona w dobrej książce.Przeszłam do tylnego boksu i rozsiadłam się.Już miałam puścić wodze fantazji przed tobą, kiedy.z tylnej sali wyszła Shelley Johnson.Żona Lea jest ładniejsza, niż ją pamiętam.Obserwowałam ją.Bardzo uważnie studiowałam jej ciało w ruchu, jej uśmiech, jej głos.Poczułam się nagle miotana między uczuciem całkowitej konkurencyjności, a uczuciem, że nie mam przy niej najmniejszej szansy.Potem usłyszałam, że mówi coś na temat Lea do Normy.Coś jakby, że nigdy nie ma go w domu, a kiedy jest - od razu chce seksu.Wygrałam.Czułam się jak kurwa myśląc tak, ale -przemknęło mi przez myśl - robię to już z nim od dłuższego czasu.Będę kontynuować, jeśli ty nie chcesz.Wiem, że nie to miała na myśli, ale nie mogłam jej współczuć, bo nigdy więcej nie zobaczyłabym Lea.Nie mogłam sobie z tym dać rady.Obserwowałam jak staruszka, która siedziała przy kontuarze, usiłuje wyjść z gospody.Było oczywiste, że nie przychodzi to jej łatwo i przemknęło mi przez myśl, że powinnam wstać i pomóc jej.ale zrobiła to Shelley.Norma przyniosła dolewkę kawy, mówiąc, że staruszka przychodzi tu często, ale ma trudności z chodzeniem.Pomaga sobie podpórką, ale musi zmagać się z każdym krokiem, jak zapewne widziałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]