Podobne
- Strona startowa
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Andrzej Sapkowski Narrenturm
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro
- Arthur C. Clarke Spotkanie z Rama (3)
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze.Pójdziemy tak jeszcze parę mil.Jeśli i wtedy nic nie znajdziemy, opuścimy ten sen i poszukamy go gdzie indziej.On tu jest, Kasyxie.Przysięgam.- Dalej - ponaglał Kasyx.Wznowili swój powolny marsz przez ośnieżone pola.Cztery małe postaci w wielkim, rozległym, białym krajobrazie.Gdy tak szli, uderzyło Tebulota, że cały ten świat istnieje w jednym, uśpionym umyśle.Wydało mu się to zabawne.Tak jak i to, iż wystarczy, by człowiek ów obrócił się na drugi bok, a może zacząć śnić zupełnie inny świat, całkiem odmienny, ale równie rozległy.Wśród doświadczeń Wojowników Nocy, które zapadły mu w umysł, była szczególna myśl - przekonanie, że przestrzeń umysłu, teren myśli i wyobraźni to obszary równie nieskończone jak kosmos, o wiele jednak bardziej skomplikowane, jako że nie skrępowane żadnymi prawami świata materialnego.W świecie wyobraźni budynek mógł unieść się pod niebiosa, zwierzęta mówić, a martwy mąż wrócić do życia.Śnieg mógł padać w najgorętszych miesiącach lata, a diabły ukrywać się w nim niczym arktyczne wilki.Nagle usłyszeli przerażający zgiełk.Kurtyna śniegu zadrgała, płatki zatańczyły wokół nich jak oszalałe.Usłyszeli okrzyki, wrzaski i dźwięk dziesiątków małych dzwoneczków.Po chwili w ich pole widzenia wjechały potężne sanie zaprzężone w setkę białych niedźwiedzi.Miały rozmiary solidnej ciężarówki.Minęły ich tylko o piętnaście stóp.nieprzyjemnie świszcząc płozami po śniegu.W całości zrobione były z drewna cisowego, z przegubem pośrodku, ułatwiającym branie zakrętów.Część przednia, trzypoziomowa, obłożona była setkami zwierzęcych skór.Na części rufowej tłoczyli się zamaskowani żołnierze w napierśnikach i skrzydlatych hełmach.Przypominali nieco hordę Dżyngischana, z tym że każdy z nich dźwigał dziwną, szeroko-lufą strzelbę.Na samym końcu sań wznosiła się drewniana wieża, wysoka na jakieś sześćdziesiąt pięć stóp.Jej boki obwieszone były srebrnymi dzwoneczkami, wstążkami oraz ciałami wilków i śnieżnych królików.Były tam też powiewające ludzkie skalpy.Na samym szczycie wieży stała odrażająca postać w czarnej jak północ zbroi, z oczami jarzącymi się żółta złośliwością.Był to sam książę wszelkiego zła - Yaomauitl.- Padnij! - zakomenderował Tebulot i cała czwórka wtuliła twarze w śnieg.Rozdzwonione sanie zatoczyły wokół nich szerokie półkole.Słyszeli gardłowe okrzyki tatarskich żołnierzy, przebijające się przez śnieżycę jak pianie duszonego koguta.Kasyx uniósł głowę i natychmiast śnieg wokół niego eksplodował setkami białych pióropuszy.Opuścił głowę i zerknął na Samenę.- Muszę chyba odwołać, co powiedziałem.Jednak - go znalazłaś.Tebulot odciągnął dźwignic maszyny.- Jeśli nie możemy przyłożyć samemu Yaomauitlowi, to może chociaż załatwimy tych, którzy są z nim.Potworne sanie znów się zbliżyły.Łapy setki polarnych niedźwiedzi wstrząsnęły śniegiem, jakby drgał sarn grunt.Tebulot zatoczył kciukiem i palcem wskazującym śmiałe koło, mrugając jednocześnie do Kasyxa zza swojej maski.- To nic takiego - rzekł unosząc się ze śniegu.Rozległa się salwa tatarskich strzelb w tylnej części sań.Każdy strzał brzmiał ostro, jakby ktoś z wysiłkiem wciągał powietrze.Zupełnie jak pompka rowerowa, tyle że dwadzieścia razy głośniej.Gdy tylko sanie przejechały obok, przesuwając się nad ich schronieniem jak góra, Kasyx ujrzał trzech żołnierzy wychylających się za burtę i mierzących w nich.Zrozumiał, co oznaczały te dziwne, syczące strzały.Strzelby te, zamiast wystrzeliwać pociski, wciągały do środka wszystko, co znalazło się na linii strzału.Gdy żołnierze chybiali i trafiali w grunt, podrywały się z niego spore śnieżne kule i błyskawicznie znikały w lufach strzelb.Niewiele wyobraźni było trzeba, by uzmysłowić sobie, co się stanie z człowiekiem, gdy któryś z Tatarów zdoła dobrze wycelować.Gdy sanie prawie już ich minęły, Tebulot przekręcił się na plecy i wystrzelił pojedynczy ładunek energii prosto w drewnianą wieżo.Strzał wniknął z wyciem przez jedno z jej okien.Przez chwilę nic się nie działo.Potem jedna wieża wyleciała w powietrze, rozsypując wokół kawałki drewna i szczątki wilczych trupów.Z sań uniosła się kuła pomarańczowego ognia, by zaraz zniknąć.Dwóch strzelców padło, zaś gigantyczne sanie zatrzymały się w rozpryskach lodu.Tatarzy zaczęli się wysypywać na śnieg.Teraz Wojownikom Nocy trudniej było ich trafić.Jeden z Tatarów pobiegł odciąć niedźwiedzie.Machał jasno płonącą pochodnią, by je wystraszyć i rozproszyć.Samena obserwowała go przez chwilę, potem odpięła z pasa pojedynczy grot.Skrzyżowała ramiona, rozległo się energiczne „zip!” i grot przemknął przy burcie sań, przeszywając dłoń żołnierza tak, że upuścił pochodnię.Dwa najbliższe niedźwiedzie obróciły się i porykując pobiegły ku niemu.Zobaczywszy je rzucił się do ucieczki, były jednak o wiele szybsze.Gnały za nim jak dwie białe lokomotywy.Uderzyły go, obalając i rozpryskując wkoło fontannę krwi.Potężna łapa sięgnęła głowy Tatara i nawet z odległości dwustu stóp Wojownicy Nocy usłyszeli wyraźnie trzask rozłupywanej czaszki.Pochodnia tymczasem upadła między skóry i sanie zaczęły płonąć.W ciągu paru minut huczący żywioł ogarnął cały pojazd.Kasyx rozejrzał się za Yaomauitlem, lecz nic było po nim nawet śladu.- Może byś się przeleciał? - spytał Xaxxę.Dałbyś radę? Chciałbym wiedzieć, gdzie ukrył się Yaomauitl.- Spokojnie - oświadczył Xaxxa kładąc się płasko na śniegu, twarzą do góry.Potem nasunął lustrzaną maskę i podwójnym saltem wystrzelił na świecącej ścieżce energii z jamy, którą wykopali sobie w śniegu.Zniknął w ciągu chwili, oni tymczasem z niepokojem czekali na jego powrót.Drewniane sanie skrzypiały i potrzaskiwały, rozsiewając wokół mdlący odór palonego futra.Tatarzy pochylili głowy, widząc, że Tebulot wycelował w nich swą broń, nastawiona na ciągły ogień.- Nie sądzicie, że mogło mu się coś stać? nic wytrzymała w końcu Samena.Zanim Kasyx zdołał odpowiedzieć, rozległo się znajome wycie i lotem koszącym, ledwie parę stóp nad ziemią, balansując na swej złocistej desce nadleciał największy surfer wszechczasów, Xaxxa.Jeden z Tatarów uniósł się ze śniegu celując w niego.Xaxxa wykonał zwrot bojowy i zanurkował, trafiając obiema stopami prosto w szczękę żołnierza, z całym impetem masy zwielokrotnionej szybkością ponad trzystu mil na godzinę.Przeciwnik runął jak długi na śnieg, jego strzelba zaś, wyleciawszy z rąk, wypaliła samorzutnie, trafiając jednego z kompanów, który przyklęknął tuż obok.Wojownicy Nocy mogli w ten sposób przekonać się, do czego zdolna jest ta broń.Z uda żołnierza wyrwany został szcścio-calowy ochłap żywego ciała, który strzelba wessała z mokrym odgłosem.Żołnierz krzyknął i upadł łapiąc się za nogę.Xaxxa przeleciał nad nimi jeszcze raz, potem zawrócił i wylądował przy pozostałych Wojownikach.- Straszne uderzenie - pochwalił go Kasyx.- A co z Yaomauitlem?- Nie sądzę, by ta istota nim była - dyszał Xaxxa.- Widziałem jego zbroję leżąca na śniegu, pustą, a obok coś, co wyglądało jak ten diabeł z Instytutu Scrippsa, tylko mniejszy i bardziej czerwony.Cokolwiek zresztą to było, upiekło się na skwarkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]