Podobne
- Strona startowa
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa (2)
- Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
- Doyle Arthur Conan Studium w szkarłacie
- Platon Dialogi
- George Sand Grzech pana Antoniego
- PoematBogaCzlowieka k.2z7
- Lem Stanislaw Cyberiada
- James Clavell Krol szczurow
- King Stephen Miasteczko Salem (SCAN dal 1051
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każda łyżka tej wody zawierała tysiące kulistych jednokomórkowych mikroorganizmów, podobnych do najwcześniejszych form planktonu, jakie istniały w oceanach Ziemi.Podobnych i zarazem ciekawie niepodobnych: mikroorganizmom ramiańskim brakowało jądra i wielu innych cech stanowiących konieczne minimum dla bodaj najpierwotniejszych ziemskich form życia.I chociaż, jak udowodniła Laura Ernst - teraz w roli nie tylko lekarza pokładowego, ale i badacza - one wytwarzały tlen, było ich tak mało, że same na pewno nie mogły dotlenić atmosfery Ramy.Na to powinny być ich miliardy, a nie tysiące.Potem Laura Ernst odkryła, że ich liczba zmniejsza się błyskawicznie, z czego by wynikało, że w pierwszych godzinach ramiańskiego świtu było ich znacznie więcej.Jak gdyby nastąpiła jakaś raptowna eksplozja życia, odtwarzając dokładnie zaranie dziejów Ziemi, tyle że w czasie trylion razy krótszym, i tak samo raptownie się skończyła: teraz mikroorganizmy rozpadały się, uwalniały swoje zasoby chemikaliów z powrotem w morze.- Gdybyście znaleźli się w tej wodzie - ostrzegła doktor Ernst żeglarzy - nie otwierajcie ust.Parę jej kropli nie będzie miało znaczenia, jeżeli wyplujecie zaraz.Ale te wszystkie organiczne sole różnych metali to dosyć trująca mieszanina, a ja się nie palę do opracowywania odtrutki.Na szczęście takie niebezpieczeństwo im nie groziło.Decyzja mogłaby utrzymać się na wodzie, nawet gdyby aż dwa z jej sześciu bębnów zostały przedziurawione równocześnie.Słysząc o tym John Calvert mruknął ponuro:- Pamiętajcie o Titanicu.Nawet gdyby poszła na dno, kołnierze niezgrabnych, ale niezawodnych kamizelek ratunkowych utrzymywałyby ich głowy nad powierzchnią wody.Laura, chociaż na wszelki wypadek ostrzegła ich przed niebezpieczeństwem, uważała, że kilkugodzinne przebywanie w wodzie nie pociągnęłoby fatalnych skutków.Niemniej tego nie zalecała.Płynęli tak ze stałą szybkością i po dwudziestu minutach Nowy Jork już nie był odległą wyspą.Nabierał realności: szczegóły, oglądane dotychczas tylko przez teleskopy i na powiększonych fotografiach, wyłoniły się jako masywne budowle.Wyraźnie teraz widzieli, że to “miasto", tak jak wiele innych urządzeń w Ramie, jest potrójne: złożone z trzech jednakowych okrągłych kompleksów czy też budowli, które stoją na długim owalnym fundamencie.Fotografie zrobione z Piasty wskazywały, że każdy kompleks dzieli się na trzy równe części, jak placek pokrajany na trzy równe studwudziestostopniowe porcje.Układ bardzo upraszczający zadanie: przypuszczali, że wystarczy zbadać tylko jedną dziewiątą część Nowego Jorku, żeby poznać całość.Ale nawet to miało być ogromnym przedsięwzięciem: oznaczało spenetrowanie co najmniej kilometra kwadratowego mechanizmów budowli, z których niejedna wznosiła się na wysokość setek metrów.Ramianie najwidoczniej doprowadzili sztukę potrójnej redundancji do doskonałości.Dowodziły tego systemy śluz, schody prowadzące z Piasty i sztuczne słońca.I tam, gdzie to rzeczywiście miało znaczenie, Ramianie robili następny krok.Nowy Jork wydawał się przykładem potrójnej redundancji.Ruby skierowała Decyzję w stronę środkowego kompleksu.Kondygnacja schodów prowadziła z morza na szczyt muru czy też grobli otaczającej miasto.Przy schodach był nawet wygodnie umieszczony słup do cumowania.Widząc to Ruby bardzo się podnieciła.Powiedziała, że nie spocznie, dopóki nie znajdzie choć jednej łodzi, którymi Ramianie pływali po tym nadzwyczajnym morzu.Norton miał pierwszy wejść na ten ląd; odwrócił się do swych trzech towarzyszy i powiedział:- Czekajcie tu na tratwie, aż dostanę się na szczyt muru.Kiedy pomacham ręką, Pieter i Boris niech pójdą za mną.Ty zostań przy sterze, Ruby, żebyśmy mogli w każdej chwili odpłynąć od brzegu.Jeżeli coś mi się stanie, zameldujcie Karlowi i róbcie to, co on powie.Postępujcie według swego najlepszego rozeznania, ale żeby mi nie było żadnych bohaterskich zrywów.Zrozumiano?- Tak, kapitanie.Niech ci szczęście sprzyja.Norton w istocie nie wierzył w szczęście.Nigdy nie angażował się w żadną sytuację, dopóki nie rozpatrzył wszystkich jej czynników i nie zapewnił sobie odwrotu.Ale Rama znów zmuszała go do zlekceważenia niektórych ulubionych prawideł.Prawie każdy czynnik tutaj był nieznany, jak Pacyfik i Wielka Rafa Koralowa były nieznane jego, Nortona, bohaterowi trzysta pięćdziesiąt lat przedtem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]