Podobne
- Strona startowa
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (SCAN da
- Clarke Arthur C 2001 odyseja kosmiczna (SCAN da (2)
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna
- Clarke Arthur C. 03 OgrAld ramy
- Arthur C. Clarke Spotkanie z Rama EUL6SA6RHR4JF5
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (2)
- Zimmer Bradley Marion Mgly Avalonu
- wza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Znaczy? Jak to! Znaczy, że ten, co pisał, zamierzał wypisać imię Rachela, lecz coś muprzeszkodziło, Zapamiętajcie, panowie, moje słowa: gdy tajemnica się wyjaśni, dowiecie się,że w zbrodnię tę wmieszana jest jakaś kobieta imieniem Rachela.Może się pan śmiać do wo-li, panie Holmes.Jest pan bardzo mądry i sprytny, ale stary pies ma najlepszy węch, jak siępan przekona. Bardzo pana przepraszam powiedział Holmes, który swym niewczesnym śmiechem zi-rytował małego człowieczka. Oczywiście panu przypada zasługa znalezienia napisu i oczy-20wiście ma pan rację mówiąc, że musiał go nakreślić drugi uczestnik tego tajemniczego zda-rzenia.Nie miałem jeszcze czasu zbadać pokoju, ale zrobię to zaraz, jeśli panowie pozwolą.Z tymi słowami wyciągnął z kieszeni zwijaną taśmę mierniczą i wielkie, okrągłe szkło po-większające.Uzbrojony w te dwa narzędzia, ruszył dokoła pokoju, zatrzymując się tu i tam,czasem przyklękał, a raz nawet plackiem położył się na podłodze.Tak pochłonęły go te bada-nia, że zapomniał o całym świecie.Bez przerwy mówił coś do siebie pod nosem, pogwizdy-wał wydawał pomruki, a nawet okrzyki jakby zachęty czy zadowolenia.Przypominał mi ra-sowego psa, dobrze ułożonego gończaka, krążącego po chaszczach, popiskującego w zapale,nim nareszcie uda mu się wpaść na stracony ślad.Z górą dwadzieścia minut uganiał wkoło,dokładnie mierząc odległość między jakimiś nieuchwytnymi dla mnie znakami i czasem, wrównie niezrozumiałym celu, przykładając miarkę do muru.W jakimś miejscu bardzo ostroż-nie zebrał małą kupkę szarego pyłu z podłogi i wsypał go do koperty.W końcu przyjrzał sięprzez powiększające szkło napisowi na ścianie, z największą skrupulatnością badając literę politerze.Skończywszy z tym wydawał się zupełnie zadowolony z wyniku, bo schował miarkę iszkło do kieszeni. Mówi się, że geniusz to bezgraniczna zdolność znoszenia trudów zauważył z uśmie-chem. To zła definicja, ale słuszna dla pracy detektywa.Gregson i Lestrade przyglądali się manewrom swego kolegi amatora ciekawie, lecz lekce-ważąco.Najwidoczniej nie rozumieli tego, co ja począłem już pojmować: że Holmes nawet wnajmniejszej czynności zmierzał do określonego i zupełnie realnego celu. No i jakież jest pańskie zdanie? zapytali. Ograbiłbym panów z zasługi, gdybym miał im pomóc w tej sprawie odrzekł Holmes.Obaj spisujecie się dotąd tak dobrze, że szkoda byłoby się w to wtrącać ciągnął z lekką iro-nią. Jeżeli, panowie, zechcecie łaskawie informować mnie o postępach śledztwa, z radościąpomogę radą w miarę moich sił.Tymczasem chciałbym jeszcze pomówić z konstablem, któryznalazł zwłoki.Czy mogę prosić o jego nazwisko i adres?Lestrade zajrzał do notesu. John Rance.Teraz jest po służbie.Znajdzie go pan pod numerem 46 Audley Court, Ken-nington Park Gate.Holmes zanotował adres. Chodzmy, doktorze powiedział. Wpadniemy do niego.A panom powiem jedną rzecz,która może się w śledztwie przydać zwrócił się do detektywów. Popełniono tu morder-stwo.Mordercą jest mężczyzna mierzący ponad sześć stóp wzrostu, w kwiecie wieku.Jak naswój wzrost ma małą stopę.Nosił ciężkie buty z szerokimi noskami i palił cygaro gatunku trichinopoly.Przybył tu ze swą ofiarą dorożką ciągnioną przez konia, który miał trzy pod-kowy zdarte, a jedną nową na prawej przedniej nodze.Należy przypuszczać, że morderca matwarz rumianą, a paznokcie na prawej ręce wyjątkowo długie.Niewiele tych wskazówek, alemogą się panom przydać.Lestrade i Gregson spojrzeli na siebie uśmiechając się nieufnie. Jeżeli tego człowieka zamordowano, to jak? zapytał Lestrade. Trucizna jednym słowem odparł Holmes i ruszył do wyjścia. I jeszcze coś, Lestrade dorzucił odwracając się przy drzwiach. Rache to po niemiecku zemsta , niech więc pan nietraci czasu na poszukiwania jakiejś tam Racheli.I wypuściwszy tę partyjską strzałę7 wyszedł zostawiając detektywów w niemym zdziwie-niu.7S t r z a ł a P a r t ó w strzała wypuszczona w tył przez uciekającego, konno łucznika.W przenośni: zaska-kująca odpowiedz.21IV.Co miał do powiedzenia John RanceByła już pierwsza, gdy wyszliśmy z domu numer 3 na Lauriston Gardens.Sherlock Hol-mes zabrał mnie do najbliższego urzędu pocztowego, skąd wysłał długi telegram.Potemprzywołał dorożkę i kazał nas zawiezć pod adres podany przez Lestrade'a. Najlepsze są informacje z pierwszego zródła zauważył w drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]