Podobne
- Strona startowa
- Arthur Avalon Shakta And Shakti
- Dick Philip K Kosmiczne Marionetki (4)
- Zimmer Bradley Marion Dom swiatow (2)
- Science Fiction lipiec 2001 (6)
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars (2)
- Eddings Dav
- R 18 07 (2)
- 10wininout (2)
- Henryk Sienkiewicz Krzyżacy
- Morris Desmond Naga malpa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła ciepło ciała stojącej obok niej Raven, choć wcale się nie dotykały.Starała się uspokoić umysł medytacją, pogrążając się w wyćwiczonej ciszy.Nie była pewna, dlaczego ją tu przyprowadzono.Czas mijał.Gwiazdy pojaśniały na tle coraz bardziej ciemniejącego nieba.Czas, myślała Morgiana, czas w Avalonie płynie inaczej, a może nawet w ogóle nie istnieje.Wielokrotnie podczas tych długich lat pokonywała nocą spiralną drogę wiodącą na szczyt Toru, by w środku kamiennego kręgu zgłębiać tajemnice czasu i przestrzeni.Jednak dzisiejsza noc wydawała się inna, ciemniejsza, bardziej brzemienna tajemnicą.Morgiana nigdy przedtem nie była wywołana spośród innych kapłanek, by odegrać główną rolę w rytuale.Wiedziała, że to, co jej podano podczas magicznej wieczerzy, to zioła przywołujące Wzrok, które jednocześnie nie obniżają jego mocy ani zasięgu.Po jakimś czasie całkowitej ciemności zaczęła w umyśle widzieć obrazy.Małe, kolorowe obrazy, widziane jakby z wielkiej odległości.Ujrzała stado biegnących jeleni.Potem zobaczyła znów tę samą wielką ciemność, która okryła ziemię tamtego dnia, gdy słońce zgasło i wiał zimny wiatr, a ona przestraszyła się wtedy, że oto świat się kończy; ale stare kapłanki zebrane na dziedzińcu wytłumaczyły jej, że to Bóg Księżyca zakrywa świetlistą twarz Bogini, a ona dołączyła do kapłanek i razem z nimi radośnie pobiegła, krzycząc, by go wystraszyć i przepędzić.Potem wytłumaczono jej, jak poruszają się księżyc i słońce i dlaczego od czasu do czasu nachodzą na siebie.Pojęła, że to siły natury, a wierzenia ludu o twarzach Bogów są tylko symbolami, potrzebnymi ludziom na obecnym poziomie ich rozwoju, gdyż wizualizują wielkie prawdy.Pewnego dnia wszyscy ludzie będą znali wewnętrzne prawdy, ale na razie nie były im one potrzebne.Morgiana obserwowała wewnętrznym Wzrokiem, tak jak to robiła w życiu, jak pory roku przemijały nad wielkim kamiennym kręgiem; obserwowała narodziny, płodność, a w końcu śmierć Boga.Zobaczyła wielkie procesje wspinające się spiralnie do zagajnika na szczycie Toru, zanim jeszcze postawiono tu kamienny krąg.czas stał się przezroczysty, stracił swe zwykłe znaczenie.Widziała, jak mali, pomalowani ludzie przyszli, dojrzeli i zostali zmieceni, a potem tak samo Plemiona, a potem Rzymianie, później wysocy przybysze z wybrzeży Galii, a po nich.czas przestał istnieć, a ona widziała tylko wędrówki ludów i dojrzewanie świata; lody nadeszły i stopniały, i nadeszły znowu, widziała wielkie świątynie Atlantis teraz zatopione na zawsze pod wodami oceanów, widziała, jak nowe lądy powstają i znikają.i ciszę, i poza nocą wielkie gwiazdy toczące się kołem.Za sobą usłyszała przeraźliwy, świdrujący krzyk, aż skóra jej ścierpła.To krzyczała Raven, Raven, której głosu nigdy przedtem nie słyszała.Raven, która pewnego razu, łapiąc spadającą lampę, poparzyła się wrzącym olejem i gdy bandażowano jej rany, zatykała usta rękoma, by z bólu nie złamać ślubu, którym swój głos oddała Bogini.Zawsze będzie nosiła blizny.Kiedyś patrząc na nią, Morgiana pomyślała: Ślub, który ja złożyłam, to w porównaniu z jej przysięgą tak niewiele, a jednak o mało go nie złamałam dla ciemnowłosego chłopca o słodkim głosie.A teraz Raven krzyczała głośno w bezksiężycową noc.To był wysoki, elektryzujący krzyk, jak wycie rodzącej kobiety.Po trzykroć wibrujący ton okrążył szczyt Toru i Morgiana znów zadrżała.Wiedziała, że nawet zakonnice na tej drugiej wyspie, która istniała równolegle z ich światem, musiały obudzić się w swych odosobnionych celach i żegnać znakiem krzyża, słysząc ten przeraźliwy krzyk, który rozbrzmiewał pomiędzy światami.Po krzyku nastała cisza, cisza, która Morgianie wydała się przepełniona oddechem, równym, wstrzymywanym oddechem niewidzialnych inicjatek, które stały wokół tej porażającej samotności zamieszkanej jedynie przez trzy nieruchome kapłanki.Potem, dusząc się i kaszląc, jakby to długie milczenie zraniło jej głos, Raven zawołała:– Ach, siedem razy Koło, Koło o trzynastu osiach, obróciło się na niebie.siedmiokrotnie Matka narodziła swego czarnego syna.Znów zapadła cisza, tym głębsza w porównaniu z niedawnym wołaniem, przerywana jedynie urywanym oddechem natchnionej kapłanki.Znów krzyknęła:– Och, płonę, płonę! Już czas, już czas.– i znowu pogrążyła się w ciężkiej ciszy, brzemiennej trwogą.– Biegną! Biegną na wiosenne bekowisko, biegną, walczą, wybierają króla.ach, krew, krew, a najwspanialszy z nich wszystkich biegnie, a na jego dumnych rogach jest krew.Przedłużająca się cisza.Morgiana poza ciemnością swych powiek ujrzała wiosenny bieg stada jeleni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]