Podobne
- Strona startowa
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa (2)
- Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
- Doyle Arthur Conan Studium w szkarłacie
- Henryk Sienkiewicz potop
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- George Orwell 1984
- Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w Âświetle teorii Halforda Mackindera(1)
- Evanovich Janet Seven Up
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, ile akrów trawy potrzeba na wykarmienie jednej krowy, ale na pewno starczyłoby tego dla dziesięciu osób.A gdyby stosować systemy hydroponiczne, to pewnie i setka by się wyżywiła.Ale ostateczny kres temu upiornemu procederowi położył nie tyle rachunek ekonomiczny, co zaraza.Najpierw dotknęła bydło, potem wszystkie zwierzęta rzeźne.Jakiś rodzaj wirusa usadawiał się w mózgu i powodował nader odrażające zejście.Wprawdzie znaleziono w końcu lekarstwo i szczepionkę, jednak nie dało się zawrócić historii.Syntetyczna żywność kosztowała już mniej, a poza tym dawała się przyrządzać w dowolnym smaku.Poole nie podzielał entuzjazmu.Obecne wyżywienie było dla niego znośne, ale czegoś tym “smakołykom" brakowało.Na dodatek, Frankowi wciąż śniły się po nocach a to pieczone żeberka, a to stek cro don bleu.Ale nie te sny były najgorsze.Obawiał się, że jeszcze trochę, a przyjdzie mu poprosić profesora o stosowną pomoc medyczną.Mimo cieplarnianych warunków i pełnej serdeczności gospodarzy, ten świat wciąż go przytłaczał.W marzeniach sennych uciekał do wcześniejszego życia, a gdy się budził, jawa stawała się jeszcze trudniejsza do zniesienia.Pomysł, aby pojechał do Wieży Amerykańskiej i spojrzał z niebios na krainę młodości własnym okiem, a nie poprzez symulację, nie był, niestety, pomysłem najlepszym.W pogodny dzień mógł śledzić przez teleskopy nawet pojedynczych ludzi, spieszących ulicami, po których sam kiedyś chodził.W takich chwilach bezwiednie wracał myślami do swoich bliskich, ukochanych osób.Matka, ojciec (aż do momentu, gdy odszedł z tamtą kobietą), stryjek George i ciotka Lii, brat Martin i psy, na końcu wymieniane, ale wcale niemniej drogie.Korowód psów, od puszystych szczeniaków, z którymi bawił się we wczesnym dzieciństwie, aż po Rikkiego.No i jeszcze Helena.Najżywsze wspomnienie.I największa tajemnica.Poznali się, gdy zaczynał szkolenie na kosmonautę.Zwykły flirt przemienił się w trwający wiele lat związek.Tuż przez wyprawą postanowili, że zostaną ze sobą na dobre.Niech tylko wróci.A gdyby jednak nie wrócił, Helena chciała zachować go na swój sposób.Pragnęła j ego dziecka.Nieraz wspominał, z jaką powagą (i zupełnym brakiem powagi jednocześnie) poczynili stosowne przygotowania.Teraz, tysiąc lat później, choć próbował ze wszystkich sił, nie udało mu się ustalić, czy spełniła obietnicę.Podobnie jak w jego własnej pamięci ziały tu i ówdzie luki, tak i ziemskie banki danych doznały z wiekami poważnych uszczerbków.Najwięcej zniszczeń poczynił potężny, wywołany upadkiem meteorytu, impuls elektromagnetyczny z roku 2304.Wymazał kilkanaście procent zapisów, i to pomimo wszelkich zabezpieczeń oraz backupów.Jak myśl natrętna wracało przypuszczenie, że może były wśród nich dane o jego dziecku, wnukach prawnukach i że być może żyją tam, na dole, jego dalecy, w trzydziestym pokoleniu, ale jednak potomkowie.Wiedział, że nigdy nie pozna prawdy.Niejaką ulgę przynosił fakt, że nie wszystkie nowoczesne dziewczyny podzielały uprzedzenia Aurory.Wręcz przeciwnie; niektóre zdawały się uwielbiać podobnie “wybrakowane produkty".Chociaż z drugiej strony, takie nastawienie na kurioza uniemożliwiało nawiązanie jakiejś trwalszej znajomości.Nie palił się zresztą do tego.Zadowalał się samymi zdrowymi i bezmyślnymi ćwiczeniami fizycznymi.Niemniej ta bezmyślność miała jeszcze kolejny, ukryty sens.Czuł, że brakuje mu celu w życiu, na dodatek mnogość wspomnień ciążyła coraz bardziej.Niekiedy wracał pamięcią do pewnej czytanej w młodości, sławnej książki i powtarzał wówczas, parafrazując jej tytuł: “Jestem obcym w obcym czasie".Były i takie chwile, kiedy to patrząc w dół, na nieosiągalną dla niego błękitną planetę, zastanawiał się nad ponownym, tym razem ostatecznym wyjściem w próżnię.Wprawdzie sforsowanie całego systemu śluz przedstawiało niejaką trudność, ale jednak co parę lat zdarzał się samobójca, który przecinał ziemskie niebo mgnienie trwającą, świetlistą smugą.Jednak los Franka Poole'a ważył się już gdzie indziej.- Miło pana spotkać, kapitanie Poole.Po raz drugi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]