Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Verne Juliusz Dwa lata wakacji
- Lem Stanislaw Bezsennosc
- Pratchett Terry Equal Rites
- ABC systemu Windows XP (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leżące na biurku pośród reszty papierzysk doniesienie doktora Moisiejewa wprawiło go w pomieszanie.Kiedy jednak Gołowko poznał plany Jacka, bez trudności udało się wyznaczyć spotkanie.Jedynym chyba pomyślnym zdarzeniem owego tygodnia była akcja ratunkowa.“Admirał Łunin” wpłynął do portu Kodiak o świcie.Po przycumowaniu do nabrzeża Rosjanie wypuścili rozbitków na ląd.Ze stu pięćdziesięciu siedmiu marynarzy z “Maine” zdążyła opuścić okręt tylko setka.Załoga Dubinina wyłowiła osiemdziesięciu jeden marynarzy i jedenaście ciał, w tym zwłoki komandora Harry’ego Ricksa.Zawodowcy ocenili tę akcję jako niewiarygodny popis sztuki żeglowania, choć gazety i telewizja zajęły się sprawą dopiero, kiedy radziecki okręt wyszedł z portu.Podporucznik Ken Shaw dobiegł do telefonu jako jeden z pierwszych i zadzwonił do domu.W podróży z bazy Andrews towarzyszył im doktor Woodrow Lowell z instytutu Lawrance’a-Livermore’a, niedźwiedziowaty brodacz, którego z racji czupryny zwano Rudym.Lowell spędził w Denver sześć godzin, oceniając zniszczenia.- Mam do pana pytanie - zagadnął go Jack.- Jak to możliwe, żeby oceny siły wybuchu tak bardzo odbiegały od rzeczywistości? Byliśmy już prawie pewni, że winni są Rosjanie.- Wszystko przez ten parking - brzmiało wyjaśnienie Lowella.- Nawierzchnia zrobiona jest z mieszaniny żwiru i asfaltu, więc eksplozja uwolniła z jej górnej warstwy rozmaite złożone węglowodory i zapaliła je, jak w wielkiej bombie paliwowo-powietrznej.Z kolei para wodna - ze śniegu roztopionego błyskiem - również weszła w reakcję i uwolniła energię.Skutek był taki, że powstała kula ognista o średnicy dwukrotnie większej niż atomowa.Dodajmy jeszcze fakt, że znaczną porcję energii odbił śnieg i już mamy wyjaśnienie, dlaczego emisja w przestrzeń wydawała się tak potężna.Każdy by się nabrał.Później asfalt znowu pomieszał wam szyki, bo bardzo szybko wypromieniowywał pozostałe ciepło.Krótko mówiąc, pozorna emisja energetyczna była znacznie wyższa niż wskazywałaby na to faktyczna siła wybuchu.Mam panu powiedzieć coś okropnego?- Śmiało.- Ta bomba skisła.- Co to znaczy?- To znaczy, że wybuch powinien być o wiele większy.Nie wiemy, dlaczego tak się nie stało.W śladach bomby roiło się od trytu.Ładunek miał mieć moc co najmniej dziesięć razy większą niż to, cośmy widzieli.- Czyli.- Dokładnie tak.Gdyby bomba zadziałała, jak trzeba.- To znaczy, znowu mieliśmy szczęście, tak?- Jeżeli to chce pan nazywać szczęściem, owszem.Jackowi mimo wszystko udało się przespać większą część lotu.Rankiem samolot dotknął kołami pasa lotniska w Beer Szewie.Ekipa ruszyła do Jerozolimy pod eskortą izraelskich wojskowych.Prasa dowiedziała się jakimś cudem o przybyciu Amerykanów, lecz nie mogła ich nękać, przynajmniej na terenie bazy izraelskiego lotnictwa wojskowego.Pytania miały się zacząć później.Przed poczekalnią dla gości stal już książę Ali bin Szejk.- Wasza wysokość - skłonił głowę Jack Ryan.- Dziękuję za przybycie.- Jakże mógłbym odmówić? - Ali wręczył mu płachtę dziennika.Jack przebiegł wzrokiem tytuły.- Sam też się nie spodziewałem, że sprawa długo pozostanie w tajemnicy.- A więc to prawda?- Prawda, książę.- I pan powstrzymał tragedię?- Czy powstrzymałem? - Jack wzruszył ramionami.- Nie chciałem po prostu.Nie, prawdę mówiąc, Ali.Domyśliłem się, na szczęście.Nieprawda, dowiedziałem się dopiero później.Po prostu, nie chciałem się podpisać pod czymś takim, i tyle.Teraz to już bez znaczenia, wasza wysokość.Musimy się brać do roboty.Czy możemy liczyć na pomoc waszej wysokości?- Proś, o co chcesz, przyjacielu.- Iwanie Jemietowiczu! Wasza książęca wysokość! - przywitał ich Gołowko.- Witaj.Siergieju.Cześć, Awi.Rosjanin zbliżył się, krocząc obok generała Ben Jakoba.- Słuchaj, Jack - przerwał przywitania Clark.- Weź i zapędź swoje towarzystwo gdzieś dalej, bo jeden pocisk z moździerza i będziemy oglądać zbiorowy pogrzeb szpiegów.- Pozwólcie.- Awi poprowadził przybyłych do wnętrza budynku.Gołowko poinformował ich o tym, czego się dowiedział.- Ten człowiek jeszcze żyje? - zapytał Ben Jakob.- Męczy się jak potępieniec, ale żyje.Zostało mu parę dni.- Nie mogę pojechać do Damaszku - zmartwił się Awi.- Nie mówiliście nam nic o zgubionej atomówce - przerwał mu Ryan.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Dobrze wiesz, o czym mówię.Prasa nic jeszcze nie wywąchała, ale za dzień, dwa, wszystko się wyda.Nigdy nie przyszło wam do głowy, Awi, powiadomić nas o tej bombie.Nie wiesz, jakie to dla nas ważne, czy co? - zdenerwował się Ryan.- Uznaliśmy, że się rozpadła.Próbowaliśmy jej szukać, ale.- Geologia - włączył się do rozmowy doktor Lowell.- Wzgórza Golan są pochodzenia wulkanicznego, pełno tam skał bazaltowych, więc i promieniowanie tła jest całkiem spore.Trudno znaleźć radioaktywny punkt, ale trzeba nam było powiedzieć wcześniej.Mamy w Livennore rozmaite sztuczki i sprzęt, o którym mało kto słyszał.- Przepraszam, ale już się stało - uciął generał Ben Jakob.- Lecicie zatem do Damaszku?Do Syrii udali się samolotem księcia Alego, boeingiem 727, którego załoga, jak dowiedział się Jack, składała się wyłącznie z byłych pilotów Skrzydła Prezydenckiego.Pierwszą klasą podróżowało się fantastycznie.Misja miała charakter tajny, a Syryjczycy dokładali wszelkich starań, by się udała.Przedstawiciele ambasad USA, ZSRR i Arabii Saudyjskiej wzięli udział w krótkim spotkaniu na terenie syryjskiego MSZ, po czym cała grupa udała się do szpitala.Jack ujrzał, jak niewiele pozostało z potężnego niegdyś mężczyzny.Arab zmieniał się powoli w martwe, gnijące mięso.Skórę miał siną, mimo przewodu tlenowego doprowadzonego pod sam nos.Wszyscy odwiedzający musieli włożyć stroje ochronne.Ryan wolał nie podchodzić zbyt blisko.Przesłuchaniem zajął się książę Ali.- Wiesz, dlaczego tu stoję? Umierający pokiwał głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]