Podobne
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- Szklarski Alfred Tomek na wojennej sciezce (2)
- Cyd P.Corneille
- ABC systemu Windows XP (2)
- Andrzej Sapkowski Narrenturm
- Niklewiczowa Maria Bajarka opowiada
- Piekara Jacek Mlot na czarownice
- Feist R.E Mistrz magii
- Jozeph Bedier Dzieje Tristana i Izoldy
- P.D. James Czarna wieza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.‒ Zabili całą ekipę Carvajala i Montilli?‒ Nie wiem.Zaraz się przekonamy.Spójrz na tego człowieka.Przy-puszczam, że to inkaski kapłan.Zbliżali się do placu, gdzie wyszedł im na spotkanie mężczyzna, który,sądząc po zachowaniu i wyglądzie, pełnił jakąś ważną funkcję obrzędową.Najwyraźniej Umina mu się nie spodobała, bo spiorunował ją gniew-nym spojrzeniem, tak że zaraz umilkła i skuliła się w sobie, jakby się bała,że ją uderzy.Szperając w torbie dziewczyny, znalazł zwierciadło z obsy-dianu.Długo wpatrywał się w krwawy węzeł zdobiący ten przedmiot.Wyda-wał się mocno poruszony i coś wołał w kierunku jednego z domów.‒ Mam nadzieję, że ten talizman zadziała ‒ powiedział Sebastián.‒Bardzo potrzebujemy pomocy.Osobnik w stroju kapłana wołał tak długo, aż wreszcie ktoś wyszedł.Zdaje się, że wódz tej osady.Stanął na pomoście przed drzwiami i nie ru-szył się z miejsca.Spoglądał na nich z góry z surowym wyrazem twarzy.Kapłan wciąż coś mówił.Jednak wódz go nie słuchał.Utkwił wzrok wSebastiánie.Raptem zrobił coś, co wydawało się dziwne nawet dla jegootoczenia.Zszedł po schodach, podszedł do Sebastiána i dotknął jego szyiprzez rozchyloną na piersiach koszulę, skutek wcześniejszej szamotaniny.Wszyscy byli zdziwieni tą reakcją.Ale wódz na tym nie poprzestał.501Złapał mocno za brzegi koszuli, szarpnął na boki i rozdarł materiał od górydo dołu.Oczom zgromadzonych ukazało się czerwone kipu zawieszone na szyiinżyniera.Wódz wskazał na krwawy węzeł, charakterystyczny znak tegokipu.A wtedy jego ludzie zaczęli wyć jak opętani, potrząsać bronią i wy-grażać Fonsece.Ten natychmiast pojął, co to znaczy, i powiedział do Uminy.‒ Nasze talizmany obróciły się przeciwko nam.Węzeł ze zwierciadła iz kipu musi mieć coś wspólnego z tym miejscem.Oni myślą, że posłużyli-śmy Carvajalowi i Montilli za przewodników.Oskarżają nas, że sprowadzi-liśmy na nich nieszczęście.63 IntihuatanaWódz osady długo wpatrywał się w krwawy węzeł, po czym podniósłręce na wysokość twarzy Sebastiána.Powoli przesunął po niej palcami jakślepiec albo rzeźbiarz, który modeluje rysy w glinie.‒ Dlaczego on to robi? ‒ spytał zaniepokojony inżynier.‒ Nie wiem ‒ odpowiedziała Umina.‒ Bardziej martwi mnie to, comówi ten drugi.Chodziło jej o kapłana, który wciąż perorował gwałtownie, wdając się wostrą dyskusję z wodzem.Postanowiła interweniować, ale skutek był taki, że obaj na nią nasko-czyli.Jednak zamiast się uciszyć albo przestraszyć, zareagowała jeszczewiększym gniewem.Sebastián próbował odgadnąć treść tej kłótni z gestów i tonu głosów.Obserwował też Qaytu, usiłując coś wyczytać z jego twarzy, która potrafiłabyć bardzo wyrazista.Ale nie tym razem.I nic nie wskazywało na to, że Indianie puszczą ichwolno albo przynajmniej rozwiążą.Na rozkaz wodza poprowadzono ich, jak w procesji, w stronę tarasów,które nie wyglądały na nowe i należały raczej do starego miasta inkaskiego.‒ Czy to nie jest przypadkiem Miejsce Kary? ‒ zapytał Sebastián Umi-nę, nawiązując do przedostatniego huaca z listy Diega de Acuñi.503Zaczekała z odpowiedzią, aż się zrównają:‒ Nie wiem.Ale wiem, że to Carvajal i Montilla ich zaatakowali.‒ Jak tu trafili?‒ Znaleźli Indian renegatów, którzy dobrze znają ten teren.Nawet nieukrywali, że szukają Oka Inki.‒ Przecież powiedziałaś wodzowi, że nie mamy nic wspólnego z tamtąbandą.‒ Starałam się go przekonać, że tamci ludzie są również naszymi wro-gami.Ale mi nie uwierzył.Tak jak podejrzewałeś, krwawy węzeł z mojegolusterka i twojego kipu świadczy przeciwko nam.Ci Indianie uważają, żebyliśmy źródłem informacji dla napastników.Kapłan w swych oskarże-niach posuwa się jeszcze dalej.Jego zdaniem my to wszystko zorganizowa-liśmy.Wódz nie widzi tego w ten sposób i mówi o twojej twarzy.‒ Co ma z tym wspólnego moja twarz?‒ Nie wiem.O ile jednak wódz jest nam przychylny i pragnie nas wy-słuchać, o tyle kapłan wciąż mówi o naszej winie.Jest wściekły, ponieważdali się zaskoczyć napastnikom.Uważa, że wybór tej daty nie był przypad-kowy.Mieszkańcy osady szykowali się do obchodów Inti Raymi, świętaprzesilenia czerwcowego.Aby uciąć dyskusję, wódz zaproponował, żebypoddać nas jednej małej próbie.‒ Jakiej próbie?‒ Tego też nie wiem.Ale od niej zależy nasz los.Ponaglili ich i kazali zamilknąć, pokazując na słońce.Chyliło się ku za-chodowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]