Podobne
- Strona startowa
- Andrew Lane Młody Sherlock Holmes Czerwona pijawka
- Card Orson Scott Czerwony Prorok (SCAN dal 700)
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- Ziemkiewicz Rafał Czerwone dywany odmierzony krok
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars (SCAN dal 1129)
- Gray Martin Wszystkim, ktorych kochalem
- Elliott Kate Korona Gwiazd 4 Dziecko płomienia
- M. Keane, D. Chase Dieta w chorobach nowotworowych
- Apulejusz Metamorfozy
- Tolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Etiuda Berdy-czowskiego".Chrząknął z zadowoleniem.Gdy wchodził po schodach na pocztę, choć pozbawiony słu-chu, nucił pod nosem jakąś nierozpoznawalną melodię bez słów.Szybko wypełnił blankiet telegramu: Pilnie odszukać P.Jej\ycie zagro\one.Berdyczowski".Wręczył telegrafiście w okienku, podyktował adres: Zawoł\sk, siedziba archijereja, do przewielebnego Mitro-faniusza, blitzem".Zapłacił za depeszę rubel jedenaście kopiejek.Wyszedłszy na zewnątrz, jego ekscelencja zatrzymał sięchwilę na schodach.Powiedział cicho: No có\, skończone.Mogło wypaść lepiej, ale dobrzejest, jak było.Matwiej Bencjonowicz miał najwyrazniej nieprzepartąochotę z kimś porozmawiać, skoro jednak nie było rozmówcy,poprowadził dialog z samym sobą.Ale nie wszystko wypo-wiadał głośno jedynie jakieś strzępy myśli bez wyraznegologicznego związku.Wymamrotał na przykład: Rubel jedenaście kopiejek.To ci dopiero cena.Roześmiał się cicho.Popatrzył w lewo, w prawo.Ulica pełna była przechodniów. Czy\by tutaj, tak po prostu? zapytał nie wiadomokogo.Skulił się, ale zaraz uśmiechnął się za\enowany.Skręcił wprawo.Następne zdanie było jeszcze dziwniejsze: Ciekawe, czy dojdę do placu?Ruszył niespiesznie w stronę soboru Isaakijewskiego.Zło\ył ręce na piersi; podziwiał lśniącą kostkę na ulicy, mie-dziany pobłysk kopuły, krą\ące po niebie stado gołębi.362Wyszeptał: Merci.To piękne.Wydawało się, \e Matwiej Bencjonowicz czeka na cośalbo mo\e na kogoś.Potwierdzałaby to tak\e jego kolejnauwaga: No, ile mo\na? Jest to co najmniej niegrzeczne.Co mianowicie uwa\ał za niegrzeczne, tego się nie dowie-my, poniewa\ w tym właśnie momencie na rzeczywistego rad-cę stanu wpadł gwałtownie mocno zbudowany, spieszącygdzieś młody człowiek.Osiłek (miał na sobie prą\kowany gar-nitur) uprzejmie zresztą przeprosił i nawet podtrzymał za ra-mię osłabłego nagle Matwieja Bencjonowicza.Uniósł słom-kowy kapelusz i potruchtał dalej.Berdyczowski zaś chwiał się przez chwilę z uśmiechem naustach, po czym nagle zwalił się na chodnik.Uśmiech zastygłmu na twarzy, a piwne oczy patrzyły spokojnie gdzieś w bok,na tęczową kału\ę.Wokół niego zebrał się natychmiast tłumek kręcili się,nawoływali, łapali za głowy, młody siłacz zaś wchodził tym-czasem na pocztę drzwiami dla personelu.Przy okienku telegraficznym czekał ju\ na niego urzędnik. Dokąd? zapytał prą\kowany.Przekazano mu telegram, adresowany do Zawoł\ska.Treść prą\kowanemu była najwyrazniej znana, bo na de-peszę nawet nie spojrzał zło\ył ją jedynie skrupulatnie iwsunął do kieszeni.XVPEANIAW pobli\u ogrodu i w samym ogrodzieZa Bramą Jafską Pelagia poleciła skręcić w lewo.Staremiasto objechali od południa, wzdłu\ Doliny Cedronu.Poprawej bielały nagrobki cmentarza \ydowskiego na GórzeOliwnej, z daleka przypominającego ogromne kamienne mia-sto.Polina Andriejewna ledwie zerknęła na ową słynną nekro-polię, której mieszkańcy pierwsi powołani zostaną na SądOstateczny.Umęczona podró\niczka nie myślała teraz o świę-tych miejscach i zabytkach.Okrągły księ\yc stał na niebie ju\dosyć wysoko, a mniszka bardzo bała się spóznić. Jeśli w ciągu pięciu minut nie będziemy tam, gdzie po-trzebuję, dwustu franków nie dostaniesz. Szturchnęławoznicę pięścią w plecy. A \enisz się? Salach się odwrócił. Powiedziałaś zobaczymy". Powiedziałam ci, \e mam ju\ Oblubieńca i innego niepotrzebuję.Popędzaj konie, bo nie dostaniesz pieniędzy.Palestyńczyk obraził się, konie jednak popędził.Chanturzagruchotal po moście i skręcił w prawo w uliczkę, któraprowadziła stromo do góry. Masz tu swój ogród wyburczał Salach, wskazującogrodzenie i furtkę. Pięć minut nie było.Z mocno bijącym sercem Polina Andriejewna patrzyła nawejście do najświętszego spośród wszystkich ziemskichogrodów.Na pierwszy rzut oka nie było w nim niczego szczególne-go: ciemne korony drzew, za nimi zaś kopuła cerkwi.Czy Emmanuel ju\ tam jest, czy jeszcze nie?364A mo\e pomyliła się całkowicie? Zaczekaj tutaj szepnęła Pelagia i weszła przez furtkę.Jaki\ on malutki! Od krańca do krańca ledwie pięćdziesiątkroków, nie więcej.Pośrodku zapomniana studnia, wokółniej dziesiątek powykrzywianych, węzlastych drzew.Po-wiadają, \e oliwki są nieśmiertelne, w ka\dym razie mogą\yć i dwa, i trzy tysiące lat.To by znaczyło, \e niektóre z tychdrzew słyszały modlitwę w Ogrójcu? Na tę myśl mniszce za-marło serce.Ucisk w piersi powiększył się jeszcze bardziej, kiedy Pela-gia spostrzegła, \e oprócz niej nie ma w ogrodzie nikogo inne-go.Księ\yc świecił tak ostro, \e ukryć się nie było mo\na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]