Podobne
- Strona startowa
- Howard Robert E Conan Droga do tronu (SCAN dal
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa (2)
- Howard Robert E. Conan Droga do tronu
- Doyle Arthur Conan Studium w szkarłacie
- Conan Doyle A. Przygody Sherlocka Holmesa
- Allbeury Ted Wszystkie nasze jutra
- Wieczna C.C. Hunter
- Nowakowski Sawomir Uroda i Zdrowie
- April Gentry Critical Companion to Herman Melville, A Literary Reference to His Life And Work (2006)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę wstał, obejrzał się dla pewności, że dwaj pozostali przy życiu strażnicy trzymają się blisko niego, i nachylił się, by dosłyszeć szept króla: - W wypadku dalszego nieposłuszeństwa z twojej strony byłbym zmuszony rozgłosić przez swoich ludzi w Tantuzjum pełną, prawdziwą wersję śmierci mojego brata.- Strabonus utkwił w twarzy młodszego mężczyzny nieprzeniknione spojrzenie.- Ponieważ byłeś wówczas jeszcze pacholęciem, możesz nie znać wszystkich szczegółów, lecz zapewniam cię, że nie życzyłbyś sobie wyjścia na jaw prawdy o ojcu, zwłaszcza w sytuacji, gdy pozujesz na bohatera dla ludu.Tak czy inaczej, okrucieństwa jego reżimu sprawiają, że w porównaniu z nimi moje panowanie można nazwać oświeconym.Chociaż większość zapomniała, że twój ojciec parał się zakazaną wiedzą.Przy tych słowach Strabonus zniżył głos do słyszalnego wyłącznie dla księcia szeptu i nachylił się jeszcze bardziej w jego stronę.Stojący obok nich mężczyźni nie słyszeli słów króla, lecz zobaczyli, że Ivor pobladł, cofnął się i usiadł sztywno na tronie.- Tak więc, siostrzeńcze, namawiam cię do przyjęcia mojej propozycji.- Strabonus pokrył głośno wypowiadanymi zdaniami oszołomienie księcia.- Chciałbym, żebyś nie tylko przysiągł przede mną, że będziesz przestrzegać naszej ugody, lecz byś rzeczywiście wziął sobie tę przysięgę do serca.Im szybciej doprowadzę do zapanowania należytego spokoju w tej i paru innych prowincjach Koth, tym szybciej dla wszystkich moich poddanych nadejdą lepsze czasy.- Spojrzał łaskawie na towarzyszy Ivora, jak gdyby byli jego wiernymi dworzanami.- Zdradliwi odszczepieńcy mogą szemrać, że jestem surowym i zachłannym władcą, lecz czy nie dostrzegają, że każdy nakładany przeze mnie podatek, każda ofiara, której żądam, ma na celu większą chwałę Koth? Starając się stworzyć z kotyjskiego wojska najpotężniejszą armię na świecie, czynię to w tylko jednym celu: by inne narody zadrżały przed nami, gdy tylko zobaczą naszą potęgę.Zwiększając zasoby w moim skarbcu, starając się przekształcić Korszemisz w Klejnot Południa, ściągając do niego najwspanialsze dzieła sztuki, najlepszych czarnoksiężników i najzręczniejszych kupców, zmierzam do celów, które natchną podziwem cały świat.- Zgadzasz się zatem, wuju, wycofać swój legion z prowincji Vareth, by nie zagrażał mojej flance? Bardzo mi na tym zależy.- Ivor odzyskał równowagę i postanowił skierować rozmowę na interesujące go tematy.Otarł grzbietem dłoni czoło i kontynuował: - Parę spraw w Tantuzjum wymaga naprawy, nim będę mógł cieszyć się pełnią nieskrępowanej, należnej mi władzy.- Oczywiście, w Vareth pozostanie tylko niewielki garnizon - gdy zapłacisz trybut.- Król przytaknął raźno.- Tak czy inaczej, ten legion jest żywotnie potrzebny w zachodnich prowincjach.- Książę, powiedz, czy rzeczywiście zamierzasz przystać na tę ugodę?! - odezwał się mężczyzna u boku Ivora - brodaty generał Torgas, którego zarumienione policzki świadczyły o wielkim wzburzeniu.- A jakie jest twoje zdanie, generale? - Ivor popatrzył na Torgasa zmrużonymi oczyma.- Nie obawiaj się, powiedz otwarcie, co myślisz.- Książę, oto stoi przed nami tyran, którego tak żarliwie staraliśmy się obalić! - Generał zacisnął dłoń na rękojeści miecza z hamowaną pasją.- Sam mówiłeś, że to wcielony diabeł! Myślę, że nie można tak łatwo załagodzić naszej waśni.Nie jestem też pewny, czy twoi zwolennicy pogodziliby się z takim obrotem sytuacji.- Głos uwiązł generałowi w gardle.- Lud, jak zawsze, pogodzi się z tym, czego do końca nie pojmuje.- Książę wstał i zwrócił się do wszystkich: - Co do mnie, zamierzam w pełni wykorzystać zaproponowane przez króla przymierze.Mam nad szlachtą i armią, jak sądzę, pełną kontrolę.- Książę zatrzymał na moment spojrzenie na generale Torgasie.- Uważam wobec tego, że jedynym zagrożeniem dla mnie może być zgraja najemników stacjonujących przed bramami Tantuzjum.- Rzucił okiem na Braga i towarzyszących mu mężczyzn.- Oczywiście, z wyjątkiem ciebie, kapitanie.Wiesz, że z całą pewnością dotrzymam naszego specjalnego układu, lecz szczerze mówiąc, brak mi pieniędzy dla spłacenia pozostałych dowódców.- Niezdrowa sytuacja.- Brago pogładził z namysłem swe jasne wąsy.- Wiesz, że najemnicy nie odstąpią pokornie od miejskich murów.Ivor przytaknął.- Myślałem, że pomożesz mi znaleźć sposób na pozbycie się ich - oczywiście za godziwą zapłatę.- Takie usługi to mój zawód, panie - potwierdził Brago z uśmiechem.- Widzę, że jesteśmy ulepieni z jednej gliny, książę: zawsze staramy się oszczędzić parę groszy! - zaśmiał się serdecznie Strabonus.- Może zdołałbym okazać się pomocny - rozległ się w tym momencie wątły głos.Wszyscy zebrani obrócili się na dźwięk słów, dobiegających z pogrążonego w cieniu środka komnaty.Książę raptownie podniósł głowę; Strabonus odwrócił się na podnóżku i wbił wzrok w niezgrabną postać w jedwabnych szatach.Był to czarnoksiężnik Agohoth, kłaniający się nieśmiało ze złożonymi na brzuchu dłońmi.- Jak się tu dostałeś? - zapytał groźnie Strabonus.- Królu, książę, raczcie mi wybaczyć.Nabyte w odległym Kitaju umiejętności pozwalają mi dostać się wszędzie tam, gdzie chcę, gdy dzieją się sprawy wielkiej wagi.- Agohoth ukłonił się znowu.- Wartownicy nie widzieli nic - najwyżej przemykającą się nad progiem żółto-czarną ćmę.Nerwowym machnięciem ręki wskazał dwóch żołnierzy, stojących przy wejściu z wzniesioną bronią i rozdziawionymi ustami.- Ach, siostrzeńcze, pozwól mi na chwilę zastanowienia - rzekł król, utkwiwszy wzrok we wciąż bacznie pilnowanym przez strażników Ivorze.- Słyszałem, że na twoje usługi oddał się niezmiernie potężny czarownik.Bez wątpienia mamy go właśnie przed sobą.- Owszem.Oto Agohoth, mój sprzymierzeniec z.ze Wschodu.Potęga tego maga jest zdumiewająca jak na kogoś tych lat i postury.Podejrzewam, wuju, że w tej chwili nawet ty nie jesteś wobec niej bezpieczny.Proszę, podejdź do nas, czarnoksiężniku! - powiedział Ivor z uniesieniem, jak gdyby czuł, że pojawienie się Agohotha wzmacnia jego pozycję.Czarnoksiężnik ruszył w stronę arystokratów.Żołnierze pospieszyli osłonić swojego monarchę, lecz mag nie przestawał okazywać Strabonusowi niezmiernego respektu, bezustannie się kłaniając i zatrzymując się kilka kroków od niego.- Wasza cesarska wysokość, to szczęście słyszeć, że zawarłeś pokój z księciem.Czytałem o Korszemisz i jego niezliczonych cudach; żywię głęboką nadziej ę, że kiedyś odwiedzę twoją stolicę.- Spełnienie twego marzenia sprawiłoby mi przyjemność, magu - odparł król.- Zawsze uważałem, że Hyborejczykom przydałoby się poznać wiele mistycznych tajemnic Wschodu.Jeżeli twoje zaklęcia są tak potężne, jak wieść niesie, mogłyby okazać się dla mnie użyteczne.- Wspaniale, panie! Powierzanie swych usług możnym tego świata jest regułą mojej sekty.Im dostojniejszy władca, tym więcej przysparza nam to sławy - zwrócił się Agohoth do króla, nie zwracając uwagi na Ivora.- Pamiętaj, że zostałeś zobowiązany do służenia mnie! - przypomniał mu cierpko książę.- Mogę cię jeszcze potrzebować.- Ach, tak, książę.- Agohoth spojrzał nań z roztargnieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]