Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Pani Urszula powiedziała, że sama strzeliła?— Powiedziała.Ale nie tak zaraz.Jak przyszłam, to ta co przyszła.Jak jej.?— Zenia — podsunęłam delikatnie.— Ta Zenia gadała, że ją pytali i że panią Urszulę też będą i czego ona tak siedzi i pije, i co się w ogólności stało, a wszystko jest podejrzane.I kto ją zabił, tę nieboszczkę, bo to przecież Fela, przyjaciółka, i wtenczas pani Urszula powiedziała, że ona, tak jej się samo z ust wypsnęło.Jeszcze gadały, może i wcześniej, że o pana Stefana poszło, żeby mu żonę obrzydzić.Mnie to się tak widziało, że jakieś oszukaństwo się robi, ale co się miałam wtrącać, a czy ja wiem, gdzie prawda.? I że ona już nie chciała, pani Urszula znaczy, bo się bała, że oliwa na wierzch wypłynie, a ta Fela swoje.Pan Stefan też się jakiś taki sztywniejszy zrobił ostatnimi czasy.Gorzko pożałowałam, że Martusia nie wypchnęła mnie z domu wcześniej, zarazem doznając wielkiej ulgi, że nie czekałam z tą wizytą do jutra.Ominąłby mnie nie tylko początek przyjacielskich zwierzeń, ale także cała reszta.Tę całą resztę przekazałam teraz Bieżanowi, z wielką nadzieją, iż czynię to odrobinę mniej chaotycznie niż pani Jadzia.Możliwe zresztą, że rozmowa przyjaciółek sama z biegiem chwil uporządkowała się bardziej i udawało się z niej coś niecoś dedukować.Moich dedukcji Bieżan najwyraźniej w świecie wcale nie był spragniony, starałam się zatem ograniczać je wszelkimi siłami.Pod sam koniec relacji w drzwiach kuchni pojawił się technik policyjny i w milczeniu podał coś Górskiemu, a Górski szefowi.Dzięki podwójnemu podawaniu udało mi się podejrzeć, co to jest.Łuska pocisku.Odgadłam, iż jest to łuska pocisku wyłącznie dlatego, że w młodych latach w moim miejscu pracy używaliśmy łuski pocisku armatniego jako popielniczki.Ściśle biorąc, dna tej łuski, większość została odpiłowana, bo inaczej byłaby za wysoka i należałoby strząsać popiół gdzieś sobie nad głową.Niemniej jednak charakter przedmiotu jakoś zapadał w pamięć i bez względu na rozmiar dawał się rozpoznać.— Niech świńską szczeciną porosnę, jeśli nie znaleźliście tego w jej samochodzie! — wyrwało mi się z głębi duszy, zanim zdążyłam się opamiętać.Bieżan popatrzył na mnie jakimś takim wzrokiem, że współczucie w sercu wręcz mi eksplodowało.— Tę sprawę, proszę pani, powinny były prowadzić wyłącznie kobiety — powiedział żałośnie i nagle zwrócił się gwałtownie do technika.— Świadek jest.?!— Dwóch — odparł raczej dość lakonicznie technik.— Cięć i ksiądz.— Skąd ksiądz.?!— Przypadkowo.I dobrowolnie.Był tu u kogoś z wizytą, zatrzymał się z ciekawości i sam poprosił, żeby mu pozwolić popatrzeć.Przyznał się, że czytuje kryminały.O sprawie nic nie wie.Zgadza się świadczyć.— Łaska boska — wymamrotał pobożnie Górski.— Reszta.?— Poszła do laboratorium.— Samochód nie był czyszczony?— Skąd! Śmieci z dwóch tygodni.Żwir w protektorach, tapicerka z jednej strony pochlapana lodami.O żadnych lodach nic nie słyszałam, zdziwiło mnie, że tak ich ucieszyły, ale żwir mogłam zrozumieć.Ślady żakietu, który nieboszczka powinna była mieć, a nie miała, też zapewne znaleźli.Słusznie mniemałam, iż owa druga Borkowska była kretynką konkursową, na złapaniu męża jej możliwości się skończyły, kryminałów widocznie nie czytywała, a ciągle się upieram, że jest to lektura wysoce pouczająca! Proszę, ksiądz przykładem.Ciekawa rzecz, swoją drogą, że mężczyźni na wysokim poziomie umysłowym z takim upodobaniem wynajdują sobie najtępsze idiotki.— Coś jeszcze? — zwrócił się do mnie Bieżan.— W zasadzie prawie koniec, bo pan się pojawił.Wyraziła jeszcze tylko wielką nienawiść do pierwszej żony.— A nie powinno być odwrotnie? — wyrwało się Górskiemu potępiająco.— Pan młody, to pan nie rozumie — pouczyłam go pobłażliwie.— Przecież ona go jej odebrała podstępem tak intensywnym, że prawie siłą, a on o tym pojęcia nie miał.Barbara stanowiła dla niej życiowe zagrożenie.Pan by kochał miecz Damoklesa, który panu wisi nad głową.?— Toteż mówię, sprawa dla bab — powiedział Bieżan gniewnie i rozgoryczeniem.— Proszę pani, ja już wszystko wiem, a nic nie rozumiem.Dochodzenie mam zamknięte na ostatni guzik, żadnych poszlak, dowody jak stąd do Australii, a jeszcze mi głupio iść z tym do prokuratury.Takiego motywu w życiu dotychczas nie miałem i nie słyszałem, żeby miał ktokolwiek, sprawca kropnął wspólnika z wdzięczności za pomoc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]