Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samochód miał blokadę przednich foteli, których nie można było odchylić, jeśli drzwi były zamknięte.Lucyna z tylnego siedzenia nie mogła ani ich ruszyć, ani dosięgnąć klamki, dość długo zatem uprawiała te parterowe akrobacje.Nagle usłyszała, że ktoś się zbliżył do samochodu, myślała, że to jej siostry albo ja, wylazła więc spod foteli, zamierzając zażądać otwarcia drzwi, i ujrzała jakąś obcą osobę, zaglądającą przez otwarte okno do środka.Osoba wepchnęła cały łeb.Ale działo się to pod słońce, nie dało się jej zidentyfikować, nawet rozróżnić płci, prawdopodobnie jednak był to facet.Już prawie sięgał ręką, ale gdy zobaczył Lucynę, natychmiast uciekł.— Nie spodobałaś mu się — stwierdziłam z żalem.— Zrobiłaś na nim złe wrażenie.Trzeba było wyłazić z przyjemnym wyrazem twarzy, może by uciekł razem z torbą i moja mamusia przestałaby ćwiczyć podnoszenie ciężarów.— Coś ty, gdzie by uciekł, w ogóle by jej przez okno nie wywlókł!Wróciły tamte trzy spod kiosku z bursztynami.Moja mamusia oburzyła się bardzo na krytykę jej torby, wepchnęła ją sobie pod nogi i powiedziała, że co nas to obchodzi, ile kilogramów ona nosi.Może lubi nosić.Poza tym teraz wcale nie nosi, tylko trzyma w niej nogi.— A co, moczysz sobie w mleku odciski? — zainteresowała się Lucyna.— To jest jakiś nowy sposób?— Moczę czy nie moczę, nie wasz interes.Mam tu same potrzebne rzeczy!Ciocia Jadzia na wieść o złodzieju zdenerwowała się okropnie, bo w samochodzie zostawiła torebkę.Wprawdzie pod ścierką, ale jednak.Mógł ukraść.— Naprawdę tu tak bardzo polują na ścierki? — spytała Teresa niedowierzająco.— Trudno dostać?— No i cóż takiego, co tam masz w tej torebce? Twój dowód osobisty akurat jest u mnie — zauważyła Lucyna.— Nosisz tam takie wielkie pieniądze?— Żadnych pieniędzy nie noszę, mam książeczkę PKO.Nawet notes przez pomyłkę zostawiłam w Warszawie.Ale mam tam chustkę do nosa… No i coś tam jeszcze na pewno… Aha, ten film!— A, właśnie! — przypomniałam sobie, ruszając w dalszą drogę.— No jedź, jołopie, bo światła zmienią… Ty się lepiej zastanów, co masz takiego na tym filmie.Tajemnicze osoby się nim interesują.— Wiecie, jak ona im wymyśla od półgłówków i jołopów, to mnie się ciągle wydaje, że ona mówi do nas — wyznała z niesmakiem Teresa.— Masz widocznie samokrytyczne podejście — zauważyła Lucyna uprzejmie.— Wcale nie wymyślam, sama słyszałaś, że mówiłam łagodnie — zaprotestowałam równocześnie.— Jakie tajemnicze osoby, przecież chyba wiecie, co mam na filmie, ledwo cztery klatki były zużyte — powiedziała w tym samym czasie ciocia Jadzia.— Przestańcie mówić wszystkie razem, bo nic nie rozumiem — powiedziała moja mamusia.— Jakie znów cztery klatki na tajemnicze osoby? Siedzą w nich?— Co miałaś na tych klatkach? — spytałam, znów równocześnie.Ciocia Jadzia zdenerwowała się jeszcze bardziej.— Co za tajemnicze osoby na klatkach, co wy mówicie, nie miałam żadnych tajemniczych osób, miałam kota!— I myślisz, że już nie masz?—zdziwiła się Lucyna.— Uspokójcie się! — wrzasnęła Teresa.— Niech jedna osoba powie, o co chodzi, bo tu przecież można zwariować!— No to na wariatów klatki bardzo się przydadzą — zauważyła pocieszająco moja mamusia.Chciałam powiedzieć, o co chodzi, ale poczułam coś twardego pod nogą.Skręcałam w lewo na zdumiewająco ruchliwym skrzyżowaniu, gdzie nie wiadomo dlaczego spotkały się chyba wszystkie kołobrzeskie pojazdy naraz, i absolutnie nie mogłam w tej chwili gmerać po podłodze.W mgnieniu oka przypomniały mi się najrozmaitsze straszliwe historie, jakie na taki temat słyszałam, i przeraziłam się śmiertelnie, że to coś wejdzie mi pod pedał, nie daj Boże, hamulca.Włos mi się zjeżył na głowie.— Czy któraś z was miała żółwia?! — krzyknęłam w panice.— Jakiego znowu żółwia? — spytała gniewnie Teresa.— Nie żółwia, tylko kota! — jęknęła rozdzierająco ciocia Jadzia.Z determinacją kopnęłam to coś obcasem ku tyłowi.— Istna menażeria — zauważyła Lucyna beztrosko.— Ciekawe, kiedy dojdziecie do żyrafy…— Jakieś twarde draństwo plącze mi się tu pod nogami! — wyjaśniłam pospiesznie.— Przyznajcie się, na litość boską, miałyście żółwia czy nie?!— Moje okulary! — krzyknęła Lucyna, z miejsca wyzuta z beztroski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]