Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? Nie wiem, babciu, jakiego mam wroga powiedziałam z lekkim zniecierpliwie-niem. Gdybym przeczytała te anonimy, którymi was uszczęśliwiał, może odgadła-bym, kto to jest.Kretyn, to pewne.O wyścigach tam nie było? O jakich wyścigach? spytał podejrzliwie wuj Ignacy, który w miarę znikaniawina robił się coraz bardziej rozmowny. Końskich. Konnych skorygowała ze zgorszeniem babcia. A cóż można znalezć niewła-ściwego w konnych wyścigach?Co można znalezć niewłaściwego w naszych konnych wyścigach, mogłabym jej opo-wiadać przez tydzień, jednakże wolałam nie, bo wydało mi się to jakoś nie bardzo pa-triotyczne.109 Nic zełgałam z nieczystym sumieniem. Ale jest to jedyna naganna rozryw-ka, jakiej się czasami oddaję. Dlaczego naganna? oburzył się wuj Filip.Wuj Ignacy również dał wyraz oburzeniu, ograniczając się do charkania, kasłania,chrypienia i machania ręką, bo z emocji aż się zakrztusił.Obie ciotki i babcia patrzy-ły na mnie ze zdumieniem i urazą.Przypomniałam sobie, że w Australii Derby stano-wią święto narodowe. Miałam na myśli grę wyjaśniłam delikatnie. No nie! prychnęła ciotka Iza. Co za bzdura! A cóż innego można robić na wyścigach, jak nie grać? zdziwiła się ciotkaOlga. Koń, moje dziecko, jest to zwierzę szlachetne zaczęła z godnością babcia. Nikt przy zdrowych zmysłach.Wuj Ignacy odzyskał mowę. Tylko głupiec.! wybuchnął. Tylko głupiec nie korzysta.! Nie rozumie.!Traci.! Nigdy znawca.! Znawca zawsze.! Zawsze.! Znawca, O ho, ho, ho, ho.! O, znalazł się znawca! syknęła wzgardliwie ciotka Iza. Tylko proszę, bez osobistych wycieczek! rzuciła się ciotka Olga.Babcia usiłowała ciągnąć swoje. Nie doceniać wagi sprawdzianu przy hodowli. Jedno potknięcie może się przytrafić każdemu ruszył do ataku wuj Filip. Jeszcze o niczym nie świadczy. Jedno, akurat! A jedenaste, nie łaska.?Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy się znienacka pokłócili.Skorzystałam z braku za-interesowania mną i podałam na stół cokolwiek nadmiernie rozgotowany bób.Zaczęligo jeść, prawie nie zauważywszy, co robią.Z kłótni wyciągnęłam kolejne wnioski.Ten wrogi anonimowiec musiał mieć pojęcieo Australii, skoro zaniedbał moje jedyne upodobanie, wątpliwe moralnie, bo niewiedzao nim nie wchodziła w rachubę.Wszyscy znajomi i przyjaciele byli doskonale zorien-towani, że bywam na wyścigach, grywam, znam się na koniach, niekiedy nawet zaprzy-jaznieni dziennikarze pytali mnie o typy.Dawałam im całkiem niezłe, konie znałam oddzieciństwa, jezdziłam na rocznych zrebakach jako chuda, dziewięcioletnia dziewczyn-ka, u przyjaciela mojego ojca, hodowcy, który cieszył się bardzo z mojego zapału, bo cię-żar dwudziestu paru kilo zrebakowi nie szkodził, a za to przyzwyczajał go do jezdzca.Byliśmy w przyjazni, konie i ja.Niektórych przodków koni, biegających na torze obec-nie, znałam osobiście.Wróciłam myślą do chwili bieżącej.Anonimowy korespondent zatem, z bólem sercazapewne, powstrzymał się od komunikatów na temat uprawianego przeze mnie hazar-110du, bez wątpienia wiedząc, iż Australia ujrzy w tym zaletę, a nie wadę, godną potępienia.Czyli skończony debil to nie był.No dobrze, ale skąd wytrzasnął narkotyki.?Rodzina wytykała sobie wzajemnie jakieś błędy i pomyłki, ja zaś intensywnie myśla-łam.Czy kiedykolwiek w ogóle coś mogło.?O mało nie wydałam z siebie strasznego krzyku na pierwszą literę alfabetu, takiegoprzerazliwego aaaaaaaa.!!! , bo nagle mi się przypomniało.Jak grom z jasnego nieba,wzmożony błyskawicą przez cały horyzont.Oczywiście, Tomek przyniósł.Moje dzieci naprawdę wcale nie były głupie.Jedenastoletni wówczas Tomek przy-niósł do domu i pokazał mi kokainę w proszku.Dumny niezmiernie ze świeżo nabytejwiedzy powiadomił mnie, że to się wącha, znaczy wciąga nosem, żadnych tam zastrzy-ków ani innych tortur, sama przyjemność, a potem istny raj.Tak mówili ci, co próbo-wali, ze starszej klasy, jeden mu odsypał troszeczkę z dobrego serca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]