Podobne
- Strona startowa
- Robert Jordan Wielkie Polowanie BMFXE6CH5QELW
- Bulyczow Kir Pieriestrojka w Wielkim Guslarze (2)
- Dikotter Frank Wielki głód
- Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (2)
- Chmielewska Joanna Wielki diament t.1
- Chmielewska Joanna Wielki diament T 2
- kryzys 4
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- FOLIA07 (3)
- Feliks W. Kres Pieklo i szpada (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pójdę tylko po to, by zobaczyć pani minę, gdy pani przegra.- Więc ruszajmy.Czy wie pan, jak stąd wyjść?- Nie wiem, ale się dowiem.- Dobrze.- Ale najpierw.?- Tak?Wyciągnął zdrowszą rękę:Mój medalion.Zanim rozpoczęli odwrót, Tesla musiała obudzić Grille z martwego odrętwienia.Kiedy wróciła do jaskini po rozmowie z Jaffe'em, Grillo wciąż siedział nad brzegiem jeziora, szczelnie zacisnąwszy powieki.- Zabieramy się stąd - powiedziała cichym głosem.- Grillo, słyszysz mnie? Wynosimy się stąd.- Nogami do przodu - odparł.- Nie.Nic złego się nam nie stanie.- Objęła go ramieniem; przy każdym ruchu czuła przeszywający ból w boku.- Wstawaj, Grillo.Jest mi zimno, a niedługo będzie tu zupełnie.ciemno.- Ciemno choć oko wykol; poświata, którą wydzielały rozkładające się szczątki terata szybko zamierała.- Tam na górze jest słońce, Grillo.Jest ciepło i widno.Otworzył teraz oczy:- Witt nie żyje - powiedział.Fale idące od wodospadu zepchnęły zwłoki na sam brzeg.- My nie zginiemy, Grillo.Będziemy żyć.Więc rusz się, do cholery.- Przecież.nie możemy.popłynąć w górę - powiedział, patrząc na wodospad.Są inne sposoby powiedziała.Łatwiejsze.Ale musimy się spieszyć.Patrzyła jak Jaffe bada szczeliny w przeciwległej ścianie skalnej komnaty - zapewne szukając najlepszej drogi powrotnej.Nie był w lepszej kondycji niż pozostali; o forsownej wspinaczce nie mogło być mowy.Po chwili przywołał Hotchkissa i kazał mu odrzucać na bok strzaskane kamienie, a sam badał dalej następne otwory.Pomyślała nagle, że tyle wiedział o możliwościach powrotu co oni, ale odpędziła od siebie tę trwożną myśl, próbując od nowa nakłonić Grillo do wstania.Trzeba było jeszcze trochę namawiania, ale w końcu jej się udało.Wstał; nogi się pod nim dosłownie uginały, zanim je roztarł i rozruszał.- Świetnie - powiedziała Tesla.- Wspaniale.Teraz chodźmy.Rzuciła na niego ostatnie - krótkie spojrzenie; miała nadzieję, że tam, gdzie przebywał, było mu dobrze, gdziekolwiek to było.Jeśli jest prawdą, że wszyscy idą do własnego nieba, to wiedziała, gdzie teraz był Witt.W niebiańskim Palomo Grove - niewielkim, cichym miasteczku, gdzie zawsze świeci słońce, a handel nieruchomościami pomyślnie się rozwija.W milczeniu życzyła mu wszystkiego dobrego i odwróciła się od jego ziemskich szczątków, tknięta myślą, że może on przez cały czas wiedział, że dziś umrze, i wolał stać się częścią opoki, na której stało Grove, niż ulotnić się z dymem krematorium.Jaffe odwołał Hotchkissa od odgruzowywania Jednej szczeliny, by skierować go do innej, znów budząc w Tesli niemiłe podejrzenie, że Jaffe sam nie wie, którędy się stąd wydostać.Pośpieszyła Hotchkissowi na pomoc; udało jej się zastraszyć Grillo na tyle, że poszedł jej przykładem.Od wyrwy ciągnęło stęchlizną.W idącym z góry powiewie nie było śladu świeżości.Ale mogli być zbyt głęboko pod powierzchnią ziemi, by świeże powietrze zdołało tam dotrzeć.Praca była ciężka, a zapadająca ciemność czyniła ją jeszcze cięższą.Tesla jeszcze nigdy dotąd nie była równie bliska kompletnego załamania.Straciła czucie w rękach; twarz jej zdrętwiała; ciało opornie poddawało się jej woli.Pomyślała, że byle nieboszczyk jest cieplejszy niż ona.Ale dawno, dawno temu, stojąc w blasku słońca, powiedziała Hotchkissowi, że nie jest gorsza od żadnego mężczyzny, i była zdecydowana dowieść prawdy tych słów.Nie oszczędzała się, szarpała kamienie z równym zapamiętaniem co on.Jednak najbardziej zasłużył się Grillo - jego zapał z pewnością brał się z rozpaczy.Odrzucał największe głazy z siłą, o jaką Tesla nigdy by go nie podejrzewała.- Zrobione - zwróciła się do Jaffe'a.- Przechodzimy?Tak.- To ta droga?- Niegorsza od innych - odparł i ruszył przodem.Rozpoczęła się wspinaczka w górę, która była na swój sposób jeszcze okropniejsza niż zejście.Choćby dlatego, że mieli teraz tylko jedną latarkę, którą niósł Hotchkiss postępujący za Jaffe'em.Żałosne to światełko było bardziej promyczkiem, za którym mieli iść Tesla i Grillo, niż światłem oświetlającym im drogę.Szli, potykając się, padali i znów się potykali.Odrętwienie miało swoje dobre strony - zagłuszało chwilowo ból uszkodzonego ciała.Pierwszy odcinek trasy nawet nie wyniósł ich na wyższy poziom - biegł poziomo przez kilka niewielkich jaskiń, a w otaczających skałach huczała woda.Przebyli jakiś tunel, który najwyraźniej był do niedawna korytem rzeki.Muł sięgał im do uda i sączył się ze sklepienia na ich głowy, z czego wkrótce mieli się ucieszyć: w pewnym miejscu tunel zwężył się do tego stopnia, że gdyby nie nasiąkli śliskim błotem, zapewne nie zdołaliby się przecisnąć dalej.Od tego momentu zaczęli iść w górę; teren wznosił się początkowo łagodnie, a później stawał się coraz bardziej stromy.Gdy szum wody nieco przycichł, pojawiła się nowa groźba: ziemia napierała na ziemię.Nikt nie odezwał się słowem.Byli zbyt wyczerpani, by tracić energię na wypowiedzenie tej oczywistej prawdy: ziemia, na której zbudowano Grove, wypowiedziała miastu posłuszeństwo.Szmer w głębi skał narastał, w miarę jak pięli się wyżej: sklepienie kruszyło się i w ciemności sypało się im na głowy.Hotchkiss pierwszy wyczuł świeży powiew.- Świeże powietrze - powiedział.- Oczywiście - przytaknął Jaffe.Tesla obejrzała się na Grillo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]