Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Barker Clive Wielkie sekretne widowisko (SCA
- Robert Jordan Wielkie Polowanie BMFXE6CH5QELW
- Arthur C. Clarke Rama II
- John Fowles Mag
- Mitchell Margaret Przemięło z wiatrem (tom 2)
- Testament Mataresea 2GARSMF4QNC
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W rodzinnym zameczku bywał wyłącznie w okresie polowań, które stanowiły czystą teorię, zwierzyna bowiem nie przedstawiała się zbyt atrakcyjnie.Znacznie większe zainteresowanie budziły konie, o które przed blisko czterdziestu laty zadbał jego ojciec, tworząc niewielką, ale znakomicie ustawioną stadninkę.Teraz stadninką rządziła jego matka, również w tym kierunku utalentowana.Jedyna córka Dominiki, Justyna, ta właśnie, którą Florek wywlekał z błotnistego stawu, w chwili śmierci francuskiego dziadka liczyła sobie osiemnaście wiosen.Jedyny syn Jean-Pierre'a ukończył lat siedem i znalazł się pod opieką preceptorów.Zięcia, Krzysia, Klementyna zawsze bardzo lubiła, ale synowa jej się nie udała.Młoda hrabina de Noirmont była zwyczajną idiotką wielkiej urody i niezbyt przyjemnego charakteru, co wyszło na jaw dopiero po ślubie, jak już było za późno.Próżna, samolubna, leniwa, obłędnie chciwa i rozrzutna, bez najmniejszego wahania posługiwała się łgarstwem, podstępem i szantażem dla osiągnięcia własnych celów i zaspokojenia kaprysów.Młody hrabia, rzecz jasna, poleciał na jej urodę i trafił gorzej niż mógł trafić jego ojciec, bo Marietta, pełna podobnych zalet, miała przynajmniej odrobinę rozumu, umiała pracować i umiała myśleć.Klementyna zaś musiała się zastanowić, komu powinna przekazać lśniące dziedzictwo i całą wiedzę o nim.Syn z góry nie wchodził w rachubę, ponieważ stała za nim żona.Ulegał jej we wszystkim dla świętego spokoju i żadnej tajemnicy nie potrafił przed nią zachować, ona zaś mogła popełnić każdy idiotyzm i każde świństwo, nie licząc się z nikim i z niczym.Za skarby świata Klementyna nie powierzyłaby jej nawet zdechłego królika, nie mówiąc o honorze.Wnuk odpadał z racji wieku, był za mały.Dominika.Dominika budziła jej szalone wątpliwości.Genetycznie wdała się w babkę, starą hrabinę de Noirmont, po drugiej babce, hrabinie Dębskiej, biorąc tylko niezłomny patriotyzm.Stara hrabina de Noirmont zaś miała różne zalety, ale akurat nie umysłowe.Cudowna żona, uległa kochanka, idealna matka dzieciom, doskonała pani domu, a poza tym kretynka, lękliwa, niezdolna do myślenia, za to skłonna do histerii.Zdarza się często, że rozmaite cechy skaczą co drugie pokolenie i dzięki temu zjawisku Dominika podobna była do swojej francuskiej babki, Justyna zaś do Klementyny.Przemyślawszy sprawę, Klementyna wybrała wnuczkę.Zanim po śmierci męża podjęła tę decyzję, obecna na pogrzebie hrabiego rodzina zdążyła się rozjechać w rozmaite strony i Justyna wraz z matką bawiła w Nicei.Zerwała właśnie wysoce nieudane narzeczeństwo, trochę tym była rozgoryczona i chętnie oddała się rozrywkom towarzyskim.Jeszcze bardziej rozgoryczona była Dominika, która już miała nadzieję na stabilizację nieznośnie żywotnej córki, a tu nic z tego nie wyszło, musiała zatem odetchnąć w jakimś przyjemnym otoczeniu.Ograniczona jeszcze nieco żałobą po ojcu, twierdziła, iż poświęca się dla dziecka, dziecko zaś dość chętnie poświęcało się dla matki.Wśród tych poświęceń obie bawiły się doskonale.Zabawę przerwało niedomaganie pana Przybylskiego, który w Polsce złamał nogę, zleciawszy z konia.Ściśle biorąc, koń się przewrócił razem z nim.List Klementyny nie zastał już obu pań w Nicei, ponieważ pośpiesznie udały się do domu, pielęgnować męża i ojca.Potrwało to trochę, potem sama Klementyna załatwiała interesy w Paryżu i w rezultacie dwa lata minęły, zanim ściągnęła dwudziestoletnią już wnuczkę do siebie.Przyjrzała się jej w skupieniu, pochwaliła w głębi duszy swój wybór i nagle stwierdziła, że nie wie, jak zacząć.Sprawa ciągle wydawała się nieco jakby śliska.Dopomogła jej bezwiednie sama Justyna.—.i chyba nie mam szczęścia do narzeczonych — opowiadała smętnie, zwierzając się babce, z którą czuła wyraźne pokrewieństwo dusz.— Jeden okazał się półgłówkiem, drugi tępym belfrem, a trzeciego nie zdążyłam sobie złapać.A ten trzeci, babciu, przyznam się, podobał mi się najbardziej.Akurat przyszedł telegram o wypadku ojca, kiedy Jack Blackhill prawie zamierzał się oświadczyć.— Jak.? — przerwała Klementyna.— Co jak.?— Jak się nazywał?— Blackhill.Jack Blackhill.To Anglik, lord zdaje się, niefałszowany.Poznałam go w Nicei.A co.? Ach, w ogóle była tam cała historia, a on znalazł się bardzo na miejscu.W milczeniu i z wielką uwagą Klementyna wysłuchała opowieści o wysoce nieprzyjemnym zadrażnieniu towarzyskim, w którym jeden młody Anglik, niejaki pan Meadows, uczynił afront drugiemu młodemu Anglikowi, właśnie lordowi Blackhillowi, obarczając go odpowiedzialnością za jakieś tajemnicze winy przodków.Ktoś komuś zrobił świństwo, ale lord Blackhill bardzo taktownie wykazał, że było odwrotnie i nie pan Meadows powinien mieć pretensje, tylko on sam, a on to cznia i chromoli, bo honor jego przodków jest nie do ugryzienia.Pan Meadows, zły i nadęty, musiał wyjechać, chociaż posiada ogromny majątek.— A w czym leżało sedno rzeczy? — spytała Klementyna.— Na czym polegał ten stary skandal? Powiedział to ktoś?— Nie, wyraźnie nikt nie powiedział.Mętnie plotkowano, że chodziło o jakieś klejnoty, co ma sens o tyle, że pan Meadows pochodzi z rodziny jubilerskiej.Wielcy kupcy.Dlatego jest taki bogaty.Klementyna podniosła się z miejsca.Początek został zrobiony.— Chodź ze mną — rozkazała.— Coś ci pokażę.Zaciekawiona od razu Justyna porzuciła rozrywkowe opowiadania i poszła za babką do biblioteki.Od powrotu z Paryża Klementyna tam nie zaglądała, przywiezione nowości do czytania trzymała na półeczce w sypialni, i teraz, marszcząc brwi, zatrzymała się na środku sali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]